Forum www.boga.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Moje objawienie

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Bóg po prostu JEST
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Szymon Malek
Gość






PostWysłany: Śro 12:31, 01 Cze 2011    Temat postu: Moje objawienie

Wstęp do najgłupszej książki pod słońcem

Najgłupsze pomysły rodzą nam się w głowie, takimi oto słowami zapragnąłem zacząć moją książkę.

W zasadzie wszystkie działania, wszystko co nas otacza i spotyka ma swój początek od myśli o pewnej idei, którą pragniemy zakomunikować światu. Są osoby które twierdzą, że marzenia się spełniają, a najgorsze w tym wszystkim jest to, że sam już nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć.
Jak miałem 23 lata to marzyłem o tym by zmienić cały świat, bardzo głęboko zakorzeniło się to w mojej głowie, jak sobie dobrze przypominam był to okres burzliwych zmian w mojej osobowości, wtedy tak jakoś wszystko miało dla mnie proste i jasne wytłumaczenie. Stałem się jednym z tych ogarniętych wręcz obsesją idealistów, gotowych rzucić się pod pociąg niżeli sam przed sobą przyznać się do tego, że ten świat jest beznadziejny i, że nic w związku z tym nie mogę zmienić.

Ucieczką od tych myśli stała się dla mnie marihuana. Zielony specyfik, jedyna osoba na całym świecie która okazywała mi pełne zrozumienie i zawsze chciała mnie słuchać. Na narkotycznej fali moja podświadomość jakoś tak zawsze zachęcała mnie do tego bym realizował wszystkie nawet te na pozór chore pomysły. To wszystko wydawało się takie oczywiste, zupełnie jakby dotarcie do celu było tylko kwestią czasu.

Zabawne dla mnie poniekąd teraz jest również to, że impulsem do napisania tej książki jest fakt, że po tylu usilnych próbach nie wygrałem w dużego lotka. No nie, jaki ten świat jest chory i niesprawiedliwy. Moja podświadomości jak mogłaś mi to zrobić żywić mnie złudnymi nadziejami, pozwoliłaś bym w oczach całego świata urósł do miana idioty ryzykując absolutnie wszystko.
Wiesz? Czasami mam Cię ochotę za to zabić, a z drugiej strony bardzo uściskać. Bo jak nigdy tak teraz mam o czym pisać. To wszystko jest tak absurdalne, takie dziwne... ale nie to nie może się udać, po tych wszystkich wybrykach chciałbym, ale już sam nie wiem czy mogę Ci ufać. Już Ty dobrze wiesz jakim to ja wielkim leniem jestem na tle tych wszystkich mrówek, które każdego dnia noszą kawałki chrustu pracując dla dobra mrowiska.

Ja jestem nieco inną mrówką, mrówka która w głębi siebie w dalszym ciągu czuję, że tam dalej jest jakiś inny świat, mrówką która wierzy choć nie widziała tego na własne oczy, że gdzieś tam są inne gatunki mrówek. Jestem mrówką, której babcia na dobranoc czytała legendy o latających mrówkach, które szybują bo mają skrzydełka.
I żeby nie było to z góry uprzedzam, że nie będzie to historia o mrówkach, gdyż niestety nie jestem mrówką lecz swego rodzaju formą ludka (...)

Rozdział I - "Życie potrafi ogromnie zaskoczyć"

Oto jestem, w tym momencie nawet bawi mnie to, że moja mama siedzi z ogoloną na łyso głową i nie chcę się światu pokazać na oczy. Czasami zastanawiam się nad tym czy jest w pełni świadoma tego, że ze swych bioder wypluła potwora. Brak mi słów by opisać to wszystko co przezemnie przeszła, cóż najwyraźniej nie jest taka mięka na jaką wygląda.

Nawet już nie liczę na to, że wygram kiedyś w totolotka. Cały ten wszechświat jest taki nieprzewidywalny, nic innego w tym momencie nie przychodzi mi do głowy niżeli słowa Piotrka, który pewnego dnia powiedział
“życie to potrafi ogromnie zaskoczyć”


To był październik albo listopad 2010 kiedy to byłem razem ze znajomymi w Sopockim klubie 70, to na pewno był poniedziałek bo za 20 zł można była tankować piwa do woli, posłuchać rock&rollowej muzyki. Siedziałem na schodku od sceny parkietu a tuż nad moją głową tańczyła jakaś kobieta. Czy ja kiedykolwiek zapomnę o Natali. Natalia była na swój sposób podobna do Shakiry, miała kręcone blond włosy, specyficzną urodę. Poznałem ją kiedyś na fotce, to co z nią przeżyłem zmieniło moją wizję świata, zdałem sobie sprawę, że nigdy wcześniej nie przeżyłem prawdziwej miłości. Prześladuje mnie do tej pory. W wiadomościach, które ze sobą wymienialiśmy jasno określiła, że przez dwa lata będzie moją zmorą i koszmarem. Z początku myślałem, że sobie żartuje...
Powiedziała kiedyś, że jak to wszystko się uda to napisze o tym książkę, nie sądzę jednak by po śmierci swojej matki na cokolwiek miała ochotę.
Z góry uprzedzam, że wszystkie żale które przelewam tu na papier będą nieco zagmatwane i pewnie jak w jakimś trudnym filmie widzowi wszystko zacznie się układać wszystko w jedną spójną całość na krótko nim pojawią się napisy końcowe. Zapraszam Was więc chochliki - bo tak zwykłem nazywać osoby, która mają jakieś pretensje do mojej podświadomości - w podróż w czasie, chwilami ekscytującą, innym razem żenującą

Rozdział II - "Najtrudniejszy pierwszy krok"

W sierpniu 2009 r Antychryst we własnej osobie zawitał do Holandii. Pracował w firmie Dujindam ścinał paprykę i przez dwa tygodnie miał tak niską normę jakiej nie widział nigdy wcześniej świat. Gerald właściciel szklarni, był jednak człowiekiem z bardzo dobry sercem, najwyraźniej człowiek, który ma 11 dzieci miał w sobie niemalże anielską cierpliwość. Wszystkim w około powtarzałem, że nie muszą się obawiać zwolnienia gdyż to ja będę pierwszy do odstrzału.
Na szklarni ewidentnie było widać, że są pewne zwarte grupy, z Polaków którzy tam pracowali praktycznie nikt się do siebie nie odzywał. Każdy jeden dzień był najwyraźniej dla nich walką o stołek. Każdy jeden bynajmniej z mojego punktu widzenia chciał pokazać się z jak najlepszej strony. Ogromnym błędem nowego pracownika było, by na rajce prześcignąć kogokolwiek z ekipy starych wyjadaczy, jeżeli by to zrobił znaczyło by to tyle, że wypisuje na siebie wyrok i prędzej czy później zostanie obrzucony kamieniami.

Siedziałem przy stoliku z Kamilem, który podobnie jak ja był nowym pracownikiem, i pewnym Turkiem koło 30-ki. Nieco dziwnie się czułem w tym towarzystwie i przez pierwsze dwa miesiące, nie ukrywam, że chciałem wracać do domu. Chciałem zarobić sobie na start i wrócić Fordem Focusem do domu, miałem normalne realne plany. Byłem osobą, która w duchu naśmiewała się z nieporadnych osób, których nie stać na to ażeby poszukać sobie dobrej pracy.

Pamiętam mój drugi dzień w Holandii gdy to poznałem Dawida, tak jakoś od razu wydał mi się bratem. Mieliśmy razem zapisać się na siłownie i jakoś tam zacząć żyć. W zasadzie to byłem nieco sceptycznie nastawiony do tego co mówiłem. Za bardzo nie przykładałem uwagi do słów to wszystko było takie pożal się Boże, byle by mieć spokój i nie narobić sobie wrogów. Byłem przerażonym dzieckiem, które obawiało się postawić na swoim.
Dawid był zupełnie inny był rok, bądź dwa lata starszy ode mnie, miał ponad 30 wyroków za pobicia i dwoje nieślubnych dzieci. Pojechałem z nim do Cofii shopa, w końcu może nie jestem zwolennikiem marihuany, no ale jakoś trzeba się tu pochwytać. Po drodze wypiliśmy dwa piwa... specjalnie nie lubię tego smaku, piłem od tak sobie dla towarzystwa, tak trochę dla integracji.

W cofii shopie życie wyglądało jak w filmię, była słoneczna letnia pogoda, było bardzo ciepło, masa pięknych kobiet rodem z Hollywood ... a po pracy ja nawet nie zdążyłem się przebrać, w sumie to nawet bardzo się nie spociłem. Miałem na sobie czarne spodnie dresowe, szarą koszulkę i trampki. Przed wyjazdem z domu Dawid mi na krótko głowę ogolił. Pamiętam, że mówiłem mu by kupił jakiś słaby narkotyk, gdyż przed oczami ciągle miałem scenę jak na połowinki mojej wyższej uczelni miałem pierwszy kontakt z haszem, kiedy tak mnie wzięło, że nie dostarczyłem znajomym biletów, wejściówek do klubu.

Dawid kupił specjał i wpadł na szalony pomysł by zrobić mi zdjęcie przed i po paleniu. O ile dobrze pamiętam to po paleniu na zdjęciu wyglądałem tak, że leżałem sobie na dróżce w Holandii, miałem moją zieloną torbę pod głową, dodatkowo zażyczyłem sobie cegłówkę. Teraz się z tego śmieję... ale w tamtym momencie myślałem, że umieram. Na pobliskim parkingu jeździło sobie w kółko czarne BMW z piskiem opon, jacyś murzyni wymachiwali bronią i palili sobie marihuanę a ja byłem w tak opłakanej i beznadziejnej sytuacji, że powiedziałem Dawidowi by poprosił ich o pomoc, by zawieźli mnie do domu.
Miałem milion myśli w każdej jednej sekundzie mojego życia, nigdy wcześniej nie sądziłem, że mózg ludzki jest w stanie pracować na tak szybkich obrotach. Miałem jeden cel, walczyłem o swoje życie.
Po trzech godzinach słyszałem ryk policyjnych saren... nie wiem jak Dawid tego dokonał, ale jakimś cudem zmobilizował mnie do tego bym wstał, wsiadł na rower i pojechał razem z nim do domu.
Oczywiście myślałem, że nie dojadę a przez całą drogę miałem wrażenie, że Dawid ciągle mówi mi to samo... to potworne uczucie Dejavu nie dawało mi spokoju... to była dla mnie udręka. Było mi wstyd, myślałem, że moja kariera w Holandii właśnie została zakończona.

Rozdział III - "Pickup Artist"


Ku zaskoczeniu publiki pragnę jednak zawiadomić, że nie będzie to książka o marihuanie, która zawładnęła życiem młodego i nieporadnego mężczyzny. Czas jak chciałem poświęcić w Holandii był dla mnie niczym innym jak szukaniem właściwej drogi. Poniekąd miałem już dosyć samego siebie takiego jakiego znałem siebie mając w pamięci numery jakie odstawiałem w Gdańsku, gdzie spędziłem 4 lata mojego życia.

Do Gdańska uciekłem z liczącej blisko 300 mieszkańców wioski, w której zbiegiem okoliczności w tym momencie się znajduję. Byłem typem domownika, strasznie nie zadowolonym z życia, który tłamsił to w sobie, stwarzając pozory ku temu, że wszystko jest git.

Do Gdańska wyjechałem w wieku 19 lat, pojechałem na studia. Wybrałem sobie lekki kierunek Hotelarstwo i Turystykę. Poszedłem tam za sugestią kolegi, podobnie jak mój znajomy Michał. Trzech artystów, którzy z wioski udali się do wielkiego świata. Każdy z nas pragną jakiś zmian. Piotrek Mroszczyk zwany dalej "Grubym" chciał mieć szybszy internet by całymi dniami siedzieć przed komputerem i grać w World of Warcraf. Michał chciał udowodnić całej swojej rodzinie, że jest czegoś wart i potrafi sobie poradzić pomimo to, że wcześniej nikt nie dawał mu żadnych szans. No i Szymon, który najpuściej w świecie chciał się odciąć od tego co znał i sprawdzić się w świecie nowych możliwości.

W Gdańsku moją pasją stało się poznawanie kobiet. Generalnie w całej Polsce istnieje swego rodzaju społeczność mężczyzn określanych potocznie amerykańską nazwą " pickup artist". Pamiętam jak za sugestią kolegi, który najprościej w świecie nie miał powodzenia u kobiet. Znalazłem w internecie książkę pod niezwykle kuszącym mnie tytule "Tajemnice uwodzenia" autorstwa Adama Lange.
Pozycja ta bardzo mnie wciągnęła, autor zupełnie jakby pisał ją specjalnie dla mnie. Doskonale znał moją sytuację i wiedział, że jestem bardzo nieśmiały i nie wiem jaki powinien być prawdziwy facet, taki interesujący dla kobiet.
Na dzień dzisiejszy nawet ciężko mi przytoczyć jakiekolwiek słowa, ale wiem, że dały mi ostrego kopa, po którym miałem ochotę wyjść na miasto bądź też do klubu i zawitać do świata kobiet. Chciałem znaleźć sobie jakąś dziewczynę, która po prostu się mną zainteresuję i nie będzie jakoś szczególnie szkaradna. Charakter nie miał dla mnie jakoś specjalnego znaczenia. Moje życie zaczęło się zmieniać. Szymon zaczął traktować kobiety jak obiekty doświadczalne na których to testował swoje możliwości. Po roku poznałem masę podobnych do mnie osób, uczestniczyłem w życiu wielu forów o tematyce uwodzenia i razem z ekipą "uwodzicieli" wbijaliśmy do klubów z zamiarem poznania jak największej ilości kobiet. W głowie miałem masę gotowych regułek i schematów zachowania. Po dwóch latach, kobiety wiele straciły w moich oczach za to, że są tak naiwne i głupie, że wierzą w ten cały stek kłamstw. Jakoś nie potrafiłem się zakochać. Na jednej imprezie potrafiłem zgarnąć 3 numery telefonu i całować się z 3-ma kobietami. Wszystko to jednak było nadzwyczaj sztuczne... tak bardzo sztuczne, że aż przykro mi o tym pisać. Byłem potworem i nie miałem żadnych uczuć, żadnych sentymentów, żadnych wyrzutów sumienia. Nie interesowało mnie to jak się ta druga osoba z tym czuje.

Chciałem się uwolnić od tego towarzystwa, pracując w handlu, patrząc na moich znajomych wszędzie dostrzegałem te gierki słowne, tą potworną manipulację, która nie ma nic wspólnego z prawdą. W głębi siebie myślałem, że właśnie tacy faceci są dla kobiet interesujący... a Ci co są sobą najprościej w świecie są nudni. Zacząłem się tym wszystkim brzydzić. Los sprawił, że trafiłem do Holandii. Teraz jak o tym piszę, to zdałem sobie sprawę dlaczego tak bardzo za pierwszym razem wykręcało mnie po marihuanie.


Rozdział IV - "Rok Tygrysa"

W Holandii przekonałem się, że nie wszyscy ludzie są tacy jak moi znajomi w Polsce. To była dla mnie istna mieszanka różnych nurtów.
Był Grzesiek, który często obok mnie ścinał paprykę i opowiadał mi różne historie ze swojego życia, miło mi się go słuchało, choć w głębi siebie wiedziałem, że mało wie o kobietach.
Był Arek zwany dalej Lucyferem z którym spędziłem Boże Narodzenie w 2009. Siedzieliśmy sobie we dwójkę na chacie w Holandii i kręciliśmy jointy na Strażnicy, którą dostaliśmy od Świadków Jehowy mając przy tym zabawę z tego, że - wg naszej oceny - są tacy naiwni i wierzą w Boga.
Był Adam, który 5,5 roku spędził w pudle i był prawdziwym zabijaką, który jak już coś mówił to tak robił. Pudło nauczyło go życia na pełnym oriencie. Można było w każdej sytuacji na nim polegać, ale jak ktoś mu raz podpadł to już nie odpuścił kosztem wszystkiego co posiada. Opowiadał mi, że jak kiedyś był w mafii i brał amfetaminę to czuł się Bogiem. Koleś miał w sobie magnez na kobiety. Mógł siedzieć półprzytomny jak szpak a trzy laski były na jego usługi. Był to człowiek, który po odsiadce naprawdę potrafił cieszyć się życiem, był osobą jakich dzisiaj mało, był człowiekiem, który żył swoimi wartościami. Wszyscy się go bali i tańczyli tak jak im zagrał, a ja robiłem sobie z niego puchę tak jak z samego siebie. Bardzo wiele mnie nauczył, był dla mnie jak Ojciec, którego praktycznie nigdy nie miałem. Przy takiej osobie jak on człowiek nabiera odwagi. Ja byłem osobą która torowała mu drogę, razem byliśmy nie pokonani, hipnotyzowaliśmy i rozbawialiśmy publikę do łez. W moim pokoju urządzaliśmy fight club. Ja wszystko nagrywałem a Adam uczył Lucka jak się walczy. Paliliśmy razem zioło i rozmawialiśmy o wszystkim. Utworzyliśmy nawet taki zespół któremu nadaliśmy nazwę od prawdziwego imienia Lucka czyli Arka Przymierza. To były czasy.

Był też Klaudiusz, który najprościej w świecie był brakującym ogniwem tej całej układanki, jak otwierał usta, to tak jakby cały wszechświat przez niego przemawiał. Przebywanie w jego towarzystwie jak sam ostrzegał i miał na to dowody grozi trwałym uszczerbkiem na zdrowiu... palił zioło z zamiłowania. To była pierwsza osoba którą poznałem, której po prostu zioło nie ruszało. Podstępem zmobilizował mnie do tego bym szukał sensu życia i powiedział mi, że dla niego Bóg ma inny wymiar niż dla tych wszystkich ludzi na klęczka modlących się w kościele. Dla niego to była taka energia która krąży po świecie.

Po poznaniu takich osób zrozumiałem, że więcej przyjemności sprawi mi jeżeli wyremontuje mojej mamie mieszkanie, niż kupię samochód po który tutaj przyjechałem.

Gdy byłem w Polsce na urlopie, w trakcie całego tego remontu poznałem Natalię. Pierwsza kobieta w moim życiu przy której byłem sobą, takim jakbym chciał siebie widzieć. Byłem z nią szczery ani razu jej nie okłamałem, wiedziała praktycznie wszystko o mojej przeszłości. Uważałem, że to jedyne uczciwe podejście, gdyż może by nie chciała być ze mną, gdyby wiedziała jaki byłem, jaki jestem naprawdę.

Po powrocie do Holandii bardzo dużo z nią pisałem, znała każdą jedną moją myśl, przyznałem jej się nawet do tego, że pokazywałem Adamowi nasze sms'y. Po prostu czułem, że powinienem jej to powiedzieć. Wyznała mi, że kiedyś z takiego powodu zerwała z chłopakiem. Była prawdziwą smoczycą, tak pewną siebie kobietę większość mężczyzn omija szerokim łukiem. Pewnego marcowego dnia przyznałem się, że jej nie kocham. Kocha się tylko wtedy gdy ma się 100% pewność, że chce się z drugą osobą spędzić resztę życia. Byłem wtedy pod wpływem marihuany i tak jakoś poczułem ulgę, że będąc na 99,9 % powiedziałem prawdę... zupełnie jakby jednego elementu mi brakowało.
Po tych słowach totalnie coś mnie wzięło, zrobiło mi się ciemno przed oczami, zobaczyłem światło. Miałem wyraźnie prawdziwe widzenie w którym najpierw widziałem jakiegoś anioła z płonącym językiem, potem jakiegoś kolesia który stał w wodzie. No i ten szalenie hipnotyczny i przekonujący głos który recytował mi w głowie tą męczącą litanię przez 30 minut.
Powrót do góry
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Bóg po prostu JEST Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island