Forum www.boga.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Poznawaj Słowo Boże!
Idź do strony 1, 2  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Bóg po prostu JEST
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Miłujący prawdę




Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 6:19, 02 Sty 2011    Temat postu: Poznawaj Słowo Boże!

Dlaczego należy poznawać Biblię?
Bóg ma dla ludzkości naprawdę dobra nowinę.
Przedstawia ja na kartach Biblii. Ta Księga to właściwie list od naszego kochającego niebiańskiego Ojca.
Zobacz:
(Jeremiasza 29:11) „‚Bo dobrze znam zamysły, które zamyślam wobec was — brzmi wypowiedź Jehowy — zamysły co do pokoju, a nie co do nieszczęścia, by wam zapewnić przyszłość i nadzieję".
Czego dotyczy dobra nowina?
Ludzie potrzebują dobrego rządu. Żaden człowieczy władca nie zdołał ich uwpolnić od przemocy, niesprawiedliwości, chorób ani śmierci.
Dobra nowina to wieść o tym, że Bóg da ludziom rząd, który wyeliminuje przyczyny wszelkich cierpień.
Zobacz:
(Daniela 2:44) „A za dni tych królów Bóg nieba ustanowi królestwo, które nigdy nie zostanie obrócone wniwecz. I to królestwo nie przejdzie na żaden inny lud. Zmiażdży ono wszystkie owe królestwa i położy im kres, lecz samo będzie trwać po czasy niezmierzone";
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miłujący prawdę




Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 6:11, 05 Lut 2011    Temat postu: Re: Poznawaj Słowo Boże!

Czy o tym wiedziałeś?
Jaką drogą apostoł Paweł po raz pierwszy dotarł do Rzymu?
▪ W Dziejach Apostolskich 28:13-16 czytamy, że statek, którym Paweł płynął do Italii, przybił do Puteoli (obecnie Pozzuoli) nad Zatoką Neapolitańską. Później apostoł poszedł do Rzymu głównym traktem, Drogą Apijską (Via Appia).
Droga ta została nazwana od imienia Appiusza Klaudiusza Cekusa, rzymskiego męża stanu, który rozpoczął jej budowę w 312 roku p.n.e. Ułożona z dużych bazaltowych płyt, miała około sześciu metrów szerokości i jakieś 582 kilometry długości, a biegła na południowy wschód od Rzymu. Łączyła tę metropolię z Brundisium (obecnie Brindisi), miastem portowym będącym wrotami na wschód. Podróżujący Drogą Apijską mogli się zatrzymywać w miejscach postoju — rozlokowanych mniej więcej co 25 kilometrów — aby uzupełnić zapasy żywności, przenocować albo zmienić konie bądź powozy.

Jednak Paweł prawdopodobnie szedł pieszo. Przebył 212-kilometrowy odcinek Drogi Apijskiej, prowadzący między innymi przez Bagna Pomptyjskie — podmokły teren, który jeden rzymski pisarz przeklinał z powodu komarów i przykrego zapachu. Przy północnym skraju bagien, około 65 kilometrów od Rzymu, usytuowany był Rynek Appiusza, a jakieś 50 kilometrów od miasta znajdowały się Trzy Gospody.

W tych dwóch miejscach na Pawła czekali chrześcijanie z Rzymu. Gdy apostoł ich zobaczył, „podziękował Bogu i nabrał odwagi” (Dzieje 28:15).
O jakiej tabliczce do pisania jest mowa w Ewangelii według Łukasza 1:63?
▪ Łukasz w swym sprawozdaniu ewangelicznym informuje, że gdy Zachariasza zapytano, jak chciałby nazwać swego nowo narodzonego syna, ten „poprosił o tabliczkę i napisał: ‚Imię jego jest Jan’” (Łukasza 1:63). Jak wyjaśniono w pewnym komentarzu biblijnym, greckie słowo przetłumaczone tutaj na „tabliczka” odnosi się do „małej tabliczki pisarskiej, zazwyczaj wykonanej z drewna pokrytego woskiem”. Takie drewniane deseczki — niekiedy połączone zawiasami po kilka sztuk — miały wycięte płytkie zagłębienie, które wypełniano woskiem. Na tej powierzchni sporządzano rylcem notatki; później można je było zetrzeć, a wygładzoną warstwę wykorzystać ponownie.
W książce Reading and Writing in the Time of Jesus (Czytanie i pisanie w czasach Jezusa) znajdujemy informację: „Malowidła z Pompejów, rzeźby z rozmaitych części cesarstwa rzymskiego oraz same eksponaty wykopane w wielu miejscach, od Egiptu po Wał Hadriana [w Wielkiej Brytanii], dowodzą, że takie tabliczki były w powszechnym użyciu”. Mogły z nich korzystać różne osoby — kupcy, urzędnicy i przypuszczalnie niektórzy pierwsi chrześcijanie.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fen-X




Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Śro 22:46, 09 Lut 2011    Temat postu:

Takie osobiste zdanie tu wtrącę:
mam takie oto przekonanie iż jedyne słowo boże jakie przezeń zostało wypowiedziane to: " Jam Jest który Jest" reszta to natchnione przekazy, wizje i zapiski z historii narodu żydowskiego oparte na ludzkim słowie, mówiącym: "Pan rzekł...".

Wsłuchując się zaś w koan "Ja Jestem" wiele można wymedytować, o istocie istnienia wszechrzeczy.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 0:49, 10 Lut 2011    Temat postu: JESTEM. POKÓJ, MIŁOŚĆ

JJW111000682

Witaj na forum Fen-X

Zawarłeś tu bardzo cenne spostrzeżenie, gdyż wskazuje ono na to, że nie wszystko co w Biblii boskie, jest rzeczywiście boskie w znaczeniu doskonałości.

Słusznie też zwróciłeś uwagę na jedną z najważniejszych i najbardziej oddających naturę Boga myśli.

Nie jest to jednak jedyna myśl z tych najbliższych naturze Boga.
W Biblii znajdziesz też myśli informujące nas, że Bóg jest Pokojem, oraz Miłością.

Te Trzy Wielkie Stany są w zasięgu medytacji lub kontemplacji, ale nie tylko w nich. Dziś medytacja dla wielu jest przeszkodą w dojściu do nich. I częściej służy fałszywemu ego, niż duchowości.

Do tych Stanów można dojść jedynie przez Otwartość, która idzie w parze ze Szczerością. Razem przypominają Pokorę, choć nie mają nic wspólnego z uniżonością, a raczej ze zrównoważeniem i dobrym stosunkiem do tego, co wydaje się małe, czy nieważne.

Jeśli medytacje, czy kontemplacje, idą w ich kierunku - wówczas przebiegają poprawnie i zbliżają do Celu.

Modlitwy także pełnią funkcje zbliżające, lecz jak długim to się okaże procesem zależy od postawy modlącej osoby.
Najwłaściwszą postawę osiąga się wtedy, gdy modlitwa nie potrzebuje już słów, ani umysłu człowieka, ani chorągiewki na wietrze. I gdy chorągiewka postrzegana dotąd jako niższy poziom modlitwy, staje się odbiciem najwyższego jej poziomu.

Pokój niech będzie z Tobą


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fen-X




Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:43, 10 Lut 2011    Temat postu: Re: JESTEM. POKÓJ, MIŁOŚĆ

Jerzy Karma napisał:
JJW111000682

W Biblii znajdziesz też myśli informujące nas, że Bóg jest Pokojem, oraz Miłością.



Gdy docierasz do natury istnienia, słowa pokój i miłość, w odniesieniu do niej nadają nowy wymiar sentencji "to tylko słowa".
Można ją oczywiście stroić w girlandy takich słów jak : pokój, miłość piękno,
lecz w gruncie rzeczy, przesłaniają ją one tylko, przesłoną ludzkiego pojmowania....a gdy zacznie ona do nas przemawiać, okazuje się że mówi językiem zrozumiałym choć nie przetłumaczalnym, bo jedynym nie zrodzonym ani stworzonym ale istniejącym, zawsze, wszędzie, choć teraz zastąpionym pojęciami i pojmowaniem.

Słowa Twe wskazują że pokoju przydać Ci już zanadto nie sposób....
....choć wokoło wojna, o każdą piędź czegokolwiek pomiędzy wszystkimi.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 14:59, 11 Lut 2011    Temat postu: Słowa i ich wielowymiarowość

JJW111000684

Często się coś określa w takim sensie, na jaki wskazujesz: "To tylko słowa."
Czy jednak to stwierdzenie w każdej sytuacji i w każdej mierze jest prawdziwe?
I czy gdyby tak było, to jaki sens byłby używania słów?
A jednak nie potrafimy się za bardzo bez nich obejść. I nawet jeśli byśmy zechcieli je pominąć, to wiemy przy tym jak bardzo są przydatne Smile
Dlatego bliższe prawdy jest powiedzenia: "Słowa nie są jedynie słowami".
Powiedziałbym nawet, że słowa mogą być czymś więcej, niż obrazy.

Kiedy mówimy, że słowa są tylko słowami?
Wtedy, gdy ktoś mówi, czynię dobrze, a wcale tak nie czyni.
Musi jednak jeszcze przy tym świadomie oszukiwać, bo jeśli sam w to wierzy, co mówi – to jego słowa są więcej, niż słowem. Bowiem tworzą w nim to, co kiedyś spowoduje większe zbliżenie do czynienia dobra. Można rzec, że budują w nim to – co się kiedyś przejawi jako sumienie.

Słowa mają niesamowitą magię. I to magię wielowymiarową.
Np. jest słowo i jeden je czyta, lecz odczyta je odpowiednio do zakresu swojego umysłu.
Ktoś inny to słowo odczyta zupełnie inaczej – tak, że sięgnie głębiej. Nawet tak, że słowo to stanie się BRAMĄ, przez którą wkroczy on w nowy obszar poznania. Lecz samo słowo tego nie uczyni, gdyż współdziałać musi z umysłem i sercem tego, kto je czyta lub słyszy.

Jeśli np. powiem jabłko do kilku osób, które słyszą to pierwszy raz, a jabłka nie ma w pobliżu, to dla nich to nic nie będzie znaczyć. Dla nich będzie jedynie słowem. Pustym słowem.
Ale jeśli będę szedł z tymi osobami i na drodze będzie jabłko, a ja powiem: "jabłko" – to czy nikt z nich nie będzie wiedział, że mówię o tym nieznanym im dotąd owocu?
Z pewnością znajdzie się ktoś, komu moje słowo będzie miało znaczenie i kto natychmiast – intuicyjnie – powiąże je z leżącym owocem.
Gdy reszta się o tym dowie i jeszcze skosztuje jabłka, to czy od tego momentu słowo jabłko będzie także dla nich pustym słowem?
Usłyszenie go może nawet powodować przyjemność podobną tej, która była, gdy ta osoba jadła jabłko.
Tak samo jest, gdy ktoś kogoś kocha. Imię ukochanej osoby może nieść nasz umysł i serce ku obiektowi miłości i można odczuć te miłość już poprzez samo słowo o ukochanej osobie.
Tego samego można doświadczać ze wszystkim, co człowiek już raz posiadł. Jeśli doświadczył choćby stanu pokoju to, jeśli będzie to bliskie jego duszy, to już samo słowo pokój może sprawić, że przyciągnie on ponownie do siebie stan pokoju.

Czy zatem to słowa coś nam przysłaniają? Czy raczej przysłona jest to – co tkwi w człowieku, a co sprawia, że słowa czyta tak lub inaczej?

Czy można kategorycznie stwierdzić, że słowa są zasłoną ludzkiego pojmowania?
Mogą być i często są, lecz przecież słowa czyta umysł. I także serce.
Czy to, zatem nie one są tymi zasłonami ludzkiego pojmowania?

Też napisałeś: " Słowa Twe wskazują" – a zatem nie były niczym.

Czy zaś można przydać mi pokoju?
Jak najbardziej! Dlatego z miłością sięgam po niego jak ryba sięga po wodę. I w nim pragnę tylko żyć. Istnieć.
Byłbym kłamcą, gdybym stwierdził, że był w każdej chwili mojego życia. Teraz dążę, aby było go tyle zanadto, by nic go we mnie nie było w stanie usunąć.
I te zanadto musi się wyrazić jako nasza Nowa Natura, gdyż sam Pokój Boży jest STAŁY - w tym sensie, gdy już w nim jesteśmy, to rzeczywiści nie ma tam potrzeby przydawania go więcej Smile I rzeczywiście w NIM przydać go nie sposób.

I masz racje, że gdy coś smakujemy, to słowa nie są konieczne w tym smakowaniu.
Dzięki słowom jednak możemy poznawać kto i co smakuje, albo pragnie smakować, oraz czy lubi to – co my Smile
Choć też z powodu słów nie jest to takie proste. Np. dwoje ludzi może mieć ten sam cel, a się spierać tak – jakby myśleli odmiennie!
Dlatego, że cel swój wyrażają odmiennymi wymiarami percepcji. Wystarczy, że przekroczą dotychczas postrzegany wymiar, a ujrzą, że w rzeczywistości chodzi im o to samo!
Dlatego wymiar serca zawierający pokój i miłość pomaga ujrzeć więcej, niż wymiar umysłu, czy wymiar intelektu albo logiki.

Niech istnieje Pokój wewnątrz człowieka


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fen-X




Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:20, 11 Lut 2011    Temat postu: Re: Słowa i ich wielowymiarowość

Jerzy Karma napisał:
JJW111000684


Choć też z powodu słów nie jest to takie proste. Np. dwoje ludzi może mieć ten sam cel, a się spierać tak – jakby myśleli odmiennie!


Dwoje ludzi może mieć zgoła odmienne cele, a ich spieranie pomimo tego dąży do jednego celu: uzyskanie coraz większej pewności co do własnej drogi i oparcie się przeciwnościom by w dalszym swym postępie ich duch był w stanie oprzeć się temu co zdruzgotać by go mogło bez takiego przygotowania/doświadczenia.
Oczywiście zdarzyć się może że któraś ze stron zawróci z dotąd obranej drogi, jednak nie odbiera to wartości drogi którą dotąd podążała, a jedynie jest świadectwem tego, że jest to zła droga....... jeśli nią podążać bez należytego przygotowania.

Każdy ma cel ostateczny i ostatecznie go osiągnie niezależnie jakimi drogami podążać będzie.
Dla każdego istnienia jest cel ostateczny i w tym jest jedność a w drogach którymi ku niemu zdążamy jest różnorodność naszych istnień.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fen-X




Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 22:43, 11 Lut 2011    Temat postu:

Co do samego słowa i jego wartości dodam że "na początku było słowo" i niezależnie od tego jak wielkie mroki dziejowe oddzielają nas od owego początku to wpisany on jest w nas nie tylko na wieki wieków ale w każdym drgnieniu strun głosowych i dąży nie do końca ale ku spełnieniu i odzwierciedleniu jego pierwotnej wartości.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 14:31, 12 Lut 2011    Temat postu: Cel ostateczny jest Żródłem

JJW111000685


Fen-X napisał:
Dwoje ludzi może mieć zgoła odmienne cele


Naturalnie. Dlatego napisałem: "np."

Fen-X napisał:
a ich spieranie pomimo tego dąży do jednego celu: uzyskanie coraz większej pewności co do własnej drogi


Zatem nie mają wystarczającej pewności, a mimo tego spierają się – tak jakby owa postawa "spierania się" miała zwiększyć ich przekonanie Smile

Jednak znane są przypadki też takie, że właśnie "spieranie się" wykazało błędność obranej drogi – lecz czy wówczas to było spieranie się? Przecież spieranie się jest upartym obstawaniem przy swoim, bez względu na argumenty drugiej strony. Zatem spieranie w określonym sensie - jako czynnik poznawczy – jest pozbawione sensu samo w sobie. Motywem spierania nie jest bowiem poznawanie, lecz narzucenie swojej woli drugiej stronie.
Czy zatem spieranie może posiadać wspólny cel?
Z samej swojej natury go nie posiada.
Zaistniało już zgoła z powodu odmiennych celów.

Gdy zaś twierdzi się, że każda ze spierających stron "dąży do uzyskania coraz większej pewności co do własnej drogi", to przecież nie jest to cel, lecz przyczyna sporu. Do tego przyczyna, która przy takim postrzeganiu przyczyny sporu, dowodzi że ów spór przynajmniej w przypadku jednej ze stron jest bezzasadny.

Tak samo jeśli spojrzymy na spór jako na chęć narzucenie swojej woli, czy punktu widzenia, drugiej osobie, to czy nie jest owa chęć raczej przyczyną sporu, a nie celem?
Czy może istnieć spór bez przyczyny?
Nawet jeśli owa przyczyna wypływa z niewiedzy, czy błędów jakie zaistniały w człowieku.
A zatem z czegoś niewłaściwego, i jak w takim układzie może być cel właściwy sporu u strony mającej takie przyczyny?

Fen-X napisał:
i oparcie się przeciwnościom


Już samo to, że spierający postrzega argumenty drugiej strony jako przeciwności, wskazuje na to, że spór jest walką, nie zaś rozwojem.
Owszem, sztukę walki można też rozwijać Smile
A przecież nie o tego typu rozwój tu chodzi.

Fen-X napisał:
w dalszym swym postępie


Czy rzeczywiście spór – póki jest sporem – może prowadzić do postępu?
Istnieją tylko trzy efekty sporu, które na siłę można nazwać postępem sporu:
1. Narzucenie woli jednej strony dla drugiej.
2. Nasilenie sporu
3. Zaprzestanie sporu

Jedynym właściwym efektem takiego sporu jest zaprzestanie sporu, czyli brak sporu Wink
Narzucenie woli też nie jest właściwe. Tak długo jest niewłaściwe - póki spór trwa.
Spór musi ulec zaprzestaniu najpierw – dopiero wtedy przyjęcie przez jedną stronę postawy drugiej strony może być właściwe. Nie jest już, bowiem narzuceniem woli, lecz wolą własną opartą na nowych perspektywach poznania.


Fen-X napisał:
by … ich duch był w stanie oprzeć się temu co zdruzgotać by go mogło


Tylko wówczas to zdanie jest prawdą, gdy jako ducha rozumieć będziemy dwa byty i podstawimy w nie tylko jeden z nich.
Jeden duch byt – ten prawdziwszy – jest poza możliwością bycia zdruzgotanym.
Drugi – będący stanem umysłu lub serca, albo stanem danego momentu życia – rzeczywiście może zostać zdruzgotany. Jednak spotka go to i tak prędzej, czy później. Bo jeśli nic zewnętrznego go nie zdruzgocze, to sam z własnej natury ulegnie zdruzgotaniu.
I często właśnie jego walki – jego spory – podtrzymują jego iluzoryczne istnienie.
Czy zatem spory go druzgoczą, czy żywią? Wink



Fen-X napisał:
zdarzyć się może że któraś ze stron zawróci z dotąd obranej drogi, jednak nie odbiera to wartości drogi którą dotąd podążała, a jedynie jest świadectwem tego, że jest to zła droga....... jeśli nią podążać bez należytego przygotowania.


Zależy: Co rozumiesz tu przez należyte przygotowanie?
Samo nastawienie – przekonanie – o tym, że się prowadzi spór, wskazuje na to, że przygotowanie jest nienależyte.

"Zawrócenie z obranej drogi" w sporze, jest jednym z rodzajów zaprzestania sporu.
Powody mogą być różne i decydują o płaszczyznach na jakich owo zaprzestanie się manifestuje. Manifestacja jedynie na zewnętrznej płaszczyźnie nie będzie pełnym zaprzestaniem sporu.

Jeśli np. ktoś w sporze wykaże drugiej stronie błąd w jej poglądzie to nie mamy tu do czynienia z jednorazowym aktem, gdyż człowiek ma nie tylko złożoną umysłowość, ale jeszcze jest złożony z innych, też złożonych rzeczy. Dlatego w człowieku zachodzi wówczas kilka aktów. I nawet jeśli w jednym z nich spór w sposób natychmiastowy ulega zaprzestaniu pod wpływem nowych danych zmieniających wcześniej "obraną drogę", to inne akty tego człowieka najczęściej nadal mają potrzebę wiedzenia sporu.

Czy zatem jeśli np. pod wpływem jakiegoś oświecenia zmieniamy drogę, to prawidłowe jest mniemanie, że dotychczasowa droga też była dobra?
Bo skoro dobra to, dlaczego zostaje porzucona? (Co innego, gdy ktoś chce wybrać złą drogę.)

I co ma znaczyć "należyte przygotowanie" w podążaniu zła drogą?
Czy istnieje jakieś tak "należyte", że zła droga będzie dobrem?
Czy możliwa jest sytuacja, że ktoś "należycie przygotowany" Cię okradnie i wpędzi w tarapaty, a Ty mu podziękujesz – bo on zrobił to będąc "należycie przygotowanym"?

Czy np. my tu wiedziemy spór?
I co decyduje u ludzi o tym, że jedna lub obie strony postrzegają wymianę informacji jako spór?
Czy owe informacje, czy raczej szczególne akty działające w człowieku?


Fen-X napisał:
Każdy ma cel ostateczny i ostatecznie go osiągnie niezależnie jakimi drogami podążać będzie.


Co znaczy tu cel ostateczny?
Czy nie ma on zakończyć tego – w czym tkwimy teraz?
I dlaczego wobec tego mamy go? Dlaczego chcemy zakończyć to, co jest nieostateczne?
W czym – w owym nieostatecznym – przecież tkwią owe drogi.
A jeśli chcemy je zakończyć idąc nimi, to czy odbieramy je za właściwe? Bo jeśli są właściwe – to dlaczegóż chcemy je zakończyć?
Gdyby wszystkie drogi prowadziły do Rzymu, to każdy z nas bardzo często przebywałby w Rzymie Wink

Gdyby wszystkie drogi prowadziły do "celu ostatecznego", to już dawno wszyscy by go osiągnęli.
A jak obserwujemy – nie jest owe osiągniecie powszechnie spotykane.
A nawet miliony ludzi pragnie spotkać, chociaż jedna osobę – która osiągnęła ów cel – i podkreślają to, że nie można takiej osoby nigdzie spotkać.

Jednak w określony sposób Twoje zdanie zawiera prawdę.
Można ją wyrazić też w zdaniu: Drzewa i tak rosną.
Jednak też wiemy, że i wysychają.

Fen-X napisał:
Dla każdego istnienia jest cel ostateczny


Wypada zapytać: Jaki?

Jeśli przyjmiemy, że został on wyznaczony, to czy nie powinniśmy też przyjąć, iż takie wyznaczenie usuwa pojęcie wolnej woli?

Przedmioty martwe również istnieją. Czy pisząc o każdym istnieniu miałeś je tak samo na myśli jak istnienie istot?
Istota u ludzi na ogół oznacza świadome istnienie.
Oczywiście mogłeś tu mieć na myśli różne cele ostateczne – zależnie od rodzaju istnienia.

O istnieniu można napisać bardzo wiele. Różnie je ujmując.
W filozofii znany jest spór o istnienie – zwany sporem o uniwersalia.
Wg Platona np. idee istnieją i jako istniejące "stanowią byt rzeczywisty i samoistny", a ich własnością jest właśnie STAŁOŚĆ.
Zatem one same w sobie są już spełnione – są już w "celu ostatecznym". Swoim osobistym celu. Wg własnej natury.
Spawa jest prosta, jeśli za idee przyjmiemy to, co istnieje tak, jak np. istnieje koło, czy kula. Gdzie można mówić o matematycznych stałych regułach.
Komplikuje się, gdy ktoś zechce rozpatrywać każde odstępstwo od takich idei również jako idee…
I w rzeczy samej nie ma sensu z nim wieść sporu, lecz w Biblii te istoty, które wyrażały takie odstępne idee, nazywano "duchem nieprawości."

Co zatem określa prawość? Niektórych może to zadziwić, ale określają ją reguły – wręcz matematyczne reguły.
I to właśnie łączy je wszystkie – owe wszystkie prawe idee. Zamyka je w harmonii praw. I ta harmonia jest nie tyle ostatecznym celem istnienia – lecz jest jedynym TYM – co gwarantuje istnienie
Owszem odstępstwa istnieją także, lecz tylko dlatego, że ich istnienie … (nie ma tu odpowiedniego słowa) z PRAWOŚCI – zaznaczam, że istnienie … z PRAWOŚCI, lecz nie sięga tam ich nieprawość, ani z nich nie pochodzi. Jednak sama nieprawość nie jest już prawością – dlatego wyszła poza istnienie. To zaś, co my postrzegamy jako jej istnienie, jest jedynie tym, co gaśnie w nich, a gaśnie w nich istnienie. To jest właśnie śmierć.
Życie, bowiem – istnienie – jest naturalną współpracą i harmonią.
Prawość zaś jest tym – co można postrzegać jako ostateczny cel. Choć jest to sama podstawa istnienia. Jego przyczyna i źródło. Jest to tym, co niektórzy ludzie nazywają prawdziwym szczęściem, czy prawdziwym pokojem. Jest to też prawdziwą miłością. I to jest to – co można nazwać wspólnym "celem ostatecznym", lecz wspólnym czystych duchów.

Fen-X napisał:
Dla każdego istnienia jest cel ostateczny i w tym jest jedność a w drogach którymi ku niemu zdążamy jest różnorodność naszych istnień.


Jedność i różnorodność – jakże magiczne to są słowa.
I jakże prawdziwe – lecz zależy w jakim sensie.
Bo przecież oczywistością jest, że miliardy różności są takiej natury, iż przeczą temu, że różnorodność jest jednością.

I co znaczy określenie: "różnorodność naszych istnień"?
I po co ona istnieje i dlaczego – skoro wszystkie mają "cel ostateczny"?
Czy mam odbierać to w taki sposób, ze miałeś tu na myśli jeden, ten sam cel ostateczny dla wszystkich istnień? Bo to wiele zmienia. Ktoś inny może mieć indywidualne cele ostateczne dla każdego różnego istnienia. Będą to wtedy różne cele ostateczne.

Skoro zaakcentowałeś "jedność" dla "celu ostatecznego" – to można już bardziej domniemywać, że miałeś na myśli "taki sam cel" Smile
Jednak zawsze znajdzie się ktoś – i będzie miał ku temu podstawy – by stwierdzić, że już samo istnienie "celu ostatecznego" można postrzegać jako "jedność". Nawet, jeśli ów cel jest sprawą indywidualną, czyli nie koniecznie taki sam dla wszystkich. Smile

Oczywiście poza werbalnie odbieram - że miałeś na myśli taki sam cel dla każdego istnienia.
Ale wówczas można go rozpatrywać dwojako:
1. Czy jest celem nie tyle wyznaczonym - bo to pozbawiło by żywą istotę (zakładam, że ją miałeś na myśli nazywając "każdym istnieniem") wolnej woli – lecz celem najwłaściwszym w sensie kosmicznym?
2. Czy jest celem, który żywa istota sama sobie wyznacza? I mimo różnorodności – wszyscy wyznaczą taki sam.

Obaj, na co dzień spotykamy żywe istoty, miedzy innymi samego siebie, i widzimy że one i my, nie zawsze wybieramy to, co jest najwłaściwsze.
Oczywiście można to filozofować, że może każdy wybór – bez względu na to jaki by nie był – jest tym najwłaściwszym, dlatego został wybrany. Po cóż jednak wówczas jest wybór? Bo czy nie jest to tak, ze dzieje się to – co jest najwłaściwsze? Wink
I to jest właśnie typowe filozofowanie – gdyż każdy z nas doskonale wie, że nie wszystko sam osobiście postrzegał jako najwłaściwsze. Pośród tego, co mu się w życiu przytrafiało.
Filozofia jednak pozwala zawsze się upierać i stwierdzi: A może wtedy, gdy myśleliśmy, że coś jest niewłaściwe, to nasza ocena była niewłaściwa?
No i w ten sposób sama filozofia dowiodła tego samego, co my – że istnieją zjawiska niewłaściwe Wink Np. niewłaściwa ocena.
A skoro świadczy ona o tym, że jednak dokonujemy niewłaściwych ocen – to znaczy, że i dokonujemy niewłaściwych wyborów.
A jeśli one są – to i są niewłaściwe drogi.


Jeśli jednak zdefiniujemy spór jako zjawisko logiczne, pozbawione osobistych przeżyć związanych ze sporem, to cała rzecz ma się w nowy sposób.
Wówczas spór jest jedynie nieprawdziwym i logicznym przedstawieniem sprzecznie wyglądających pojęć - sprzecznych jedynie wg logiki, gdy ta nie uwzględnia ich odmiennych perspektyw.
Wiadomo przecież, że ta sama rzecz może być postrzegana i opisana odmiennie - gdzie oba opisy będą sobie wzajemnie logicznie przeczyć, choć w rzeczywistości będą opisywać to samo w odmiennym ujęciu.
Wystarczy wówczas ogarnąć oba ujęcia, a spór znika samoistnie.
Będzie on istniał jedynie we fragmentarycznym postrzeganiu. Jako iluzja. Do tego iluzja poparta logiką Smile
Jednak logika ta wynika jedynie z samego opisu - który był niepełny.
Spór w takim ujęciu jest innym sporem, niż spór między np. ludźmi. Bowiem u ludzi w sporze uczestniczy nie tylko przedmiot sporu, lecz także ludzka osobowość.
Taki spór logiczny - pozbawiony ludzkiego ego - może być postrzegany jako coś, z czego może wykluć się rozwój.

Życzę nam właściwych dróg.
I każdemu – kto to przeczytał Smile
Bo z pewnością nie wyraziłem tego, co powinno być wyrażone, w sposób doskonały.
Niektóre rzeczy zaś wyraziłem z pewnością tak, że mogą wyglądać zupełnie inaczej, niż je widziałem.
Wynika to nie z niemożliwości opisu tego, lecz z ułomności mojego umysłu.
----------------------------------------

Fen-X napisał:
"na początku było słowo" i niezależnie od tego jak wielkie mroki dziejowe oddzielają nas od owego początku to wpisany on jest w nas nie tylko na wieki wieków ale w każdym drgnieniu strun głosowych i dąży nie do końca ale ku spełnieniu i odzwierciedleniu jego pierwotnej wartości


Bez przesady, że w każdym drgnieniu strun głosowych.
Nie nazywa się wulgaryzmu świętością.
Słowo Boga było czyste.
Wiemy zaś, że ludzie przejawili miliardy nieczystych działań… i słów.

Świętości nie odzwierciedla się tym, co jest nieczyste.

Prawdą zaś jest to, że owe SŁOWO jest w nas wpisane – w tym sensie, że istnieje ono nadal i wszędzie. Także w nas.
Od nas jednak zależy, czy po nie sięgamy. Czy chcemy je przejawiać.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Gość







PostWysłany: Sob 23:56, 12 Lut 2011    Temat postu: Re: Cel ostateczny jest Żródłem

Jerzy Karma napisał:
JJW111000685



Zatem nie mają wystarczającej pewności, a mimo tego spierają się – tak jakby owa postawa "spierania się" miała zwiększyć ich przekonanie Smile
]

Nikt kto się spiera nie ma pewności. Bo pewność daje też wiedzę o tym że nie można się nią podzielić, w szczególności z tym który tego nie chce.

W sporze często uczestniczy ktoś trzeci, kto przyznaje racje jednej ze stron utwierdzając ją w jej przekonaniu.
Oczywiście to utwierdzenie, nie jest celem uświadomionym, lecz jeśli jednak przyjmiesz za realne, istnienie intelektów prowadzących nieświadomego człowieka przez jego drogę życia, to mamy intencję zwiedzenia z obranej drogi lub upewnienia w niej...


Jerzy Karma napisał:

Zależy: Co rozumiesz tu przez należyte przygotowanie?

Należyte przygotowanie to tylko takie, które wyklucza możliwość, zawrócenia z drogi którą się podąża i przesłonięcia lub odebrania wartości celu ku któremu się zmierza.
Póki go nie ma, wszelkie drogi którymi podążamy są tylko próbą, czy jesteśmy już gotowi podążać drogą nam właściwą, a wiara i nadzieja towarzyszem naszym jest dopóty, dopóki nie jesteśmy jeszcze gotowi podążać nią samodzielnie lub nawet w samotności.

Jerzy Karma napisał:

Czy zatem jeśli np. pod wpływem jakiegoś oświecenia zmieniamy drogę, to prawidłowe jest mniemanie, że dotychczasowa droga też była dobra?


to zależy po jakiej ścieżce wiodą Twe kroki.
Są takie które są na tyle dobre by pozwolić na to aby dostrzec możliwość zmiany na lepszą i dają przekonanie lub też nawet pewność że przed nami są te najlepsze z drug i nie ma zwiedzenia ni żalu porzucenia dotychczasowej

Jeśli cel który Ci przyświeca góruje ponad wszystkimi drogami, wiesz że do niego zmierzasz i wiesz że im dłuższa i kręta droga cie ku niemu wiedzie, tym koniec jej będzie większym dokonaniem.

Jerzy Karma napisał:

Czy np. my tu wiedziemy spór?
I co decyduje u ludzi o tym, że jedna lub obie strony postrzegają wymianę informacji jako spór?
Czy owe informacje, czy raczej szczególne akty działające w człowieku?


Nie wiem jak z Twej strony to wygląda. Z mojej jest to szlifowanie klejnotu wypowiedzi, by język giętki zdołał wypowiedzieć jak najdokładniej co w głowie gości.

Gdy nie ma pewności a rozmówca oponuje przedstawiając własne rozumienie, mamy spór, w szczególności gdy ideom oponentów nie da się przypisać wspólnego mianownika.

Niepewność własnej informacji generuje przekonanie potrzeby "zwycięstwa"własnych idei, przy tym takie "zwycięstwo" przynosi poczucie zwiększenia wartości tych idei.


Jerzy Karma napisał:
Gdyby wszystkie drogi prowadziły do "celu ostatecznego", to już dawno wszyscy by go osiągnęli.


Każdy zmierza do celu ostatecznego, choć nie każdy o tym wie.
Wielu wyznacza sobie cele mniejsze lub doczesne, w drodze do nich upada lub osiąga je i korzysta ze splendoru z nich wynikającego.
Lecz ostatecznie odwiedza ich Karma (choć nie Jerzy) i wyznacza nowy cel. Dzieje się tak dopóty, dopóki jasność celu nie przyćmi jej wskazań i nie wskaże jej, że mądrość jej twórcy i kontrolera nie ma już w tym przypadku potrzeby zastosowania.



Jerzy Karma napisał:

Wypada zapytać: Jaki?


Zależnie od wyboru: krystaliczna forma, wiary, miłości, wiedzy,z która ostatecznie, można przysiąść przy wybranej drodze i szlifować nadając mu wiecznie indywidualny charakter...


Jerzy Karma napisał:

Przedmioty martwe również istnieją. Czy pisząc o każdym istnieniu miałeś je tak samo na myśli jak istnienie istot?


Personifikacja "martwej natury" nie jest pozbawiona podstaw, zważywszy na to że za nią stoi jej twórca i w niej jest zawarty jego twórczy duch.




Jerzy Karma napisał:

Bez przesady, że w każdym drgnieniu strun głosowych.
Nie nazywa się wulgaryzmu świętością.


"Nie ma brzydkich słów są tylko brzydkie myśli".
Można nurzać diament w błocie, nie zatraci on przez to swej natury,
choć rozumiejąc że nie jest to jego przeznaczenie raczej nie będziemy tego czynić.
Powrót do góry
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 20:00, 13 Lut 2011    Temat postu: Żmudne zadanie synów ludzkich

JJW111000688

"Postanowiłem szczerze mądrością zgłębić i zbadać wszystko, co się działo pod niebem: Jest to żmudne zadanie, jakie zadał Bóg synom ludzkim, aby się nim trudzili." (Kazn. 1:13, BW)
___________________________________

Gość: Fen-X napisał:
Nikt kto się spiera nie ma pewności.


Moja żona ma Smile

Gość: Fen-X napisał:
pewność daje też wiedzę o tym że nie można się nią podzielić, w szczególności z tym który tego nie chce


Zdanie logicznie fałszywe. Bp skoro "nie można się nią podzielić", to co dalej robi zwrot "w szczególności" – czyż nie sugeruje on istnienia "nieszczególności" w których można się podzielić? Wink

Kolejne ujęcie.
Pewność to wiedza. Tę zaś głównie przekazuje się poprzez nauczanie, czyli dzielenie nią.


Gość: Fen-X napisał:
W sporze często uczestniczy ktoś trzeci, kto przyznaje racje jednej ze stron utwierdzając ją w jej przekonaniu.
Oczywiście to utwierdzenie, nie jest celem uświadomionym, lecz jeśli jednak przyjmiesz za realne, istnienie intelektów prowadzących nieświadomego człowieka przez jego drogę życia, to mamy intencję zwiedzenia z obranej drogi lub upewnienia w niej...


Masz na myśli anioła i diabła?
Interesujące skojarzenie Smile Wiele wnoszące.
Czy przyjmę za realne?
Hehehe
Jakie to ma znaczenie, czy ktoś przyjmie, że diabły i anioły nie istnieją?
Skoro istnieją częstotliwości i rezonanse.
Jeśli ktoś w sporze nastawia swój umysł na określoną częstotliwość, to zarezonuje z nią taka sama częstotliwość z otoczenia – która ją wzmocni, czyli utwierdzi.
Na czym polega rozumienie drugiego człowieka? Polega na dostrojeniu się do jego częstotliwości – to jest właśnie otworzenie się.



W tym momencie mój proces kreowania myśli został wyłączony…
Nic innego mi nie pozostało, aby zająć się czymś innym Smile niż czytanie i odpisywanie na Twój post.
W ciągu niecałej godziny trafiłem na informację w filmie "Żyjąca Matryca" o POLACH INFORMACYJNYCH Smile
W sumie nic nowego, jednak właśnie to doskonale uzupełnia moją wypowiedź tworząc z nią komplementarność.

Będzie to miało też związek z tym, co dalej napisałeś w swojej wypowiedzi, lecz w sensie obalającym ją. /Widziałem zakończenie Twojego postu dotyczące "brzydkie myśli".) gdy zerkałem, czy Gość podpisał się jako Fen-X Smile

Rozwinę tu też to, co jest w treści filmu.
Zatem mamy Pola Informacyjne, wibracje oraz zjawisko rezonansu.

Gość: Fen-X napisał:
"Nie ma brzydkich słów są tylko brzydkie myśli".
Można nurzać diament w błocie, nie zatraci on przez to swej natury,


Choć na filmie jest mowa jedynie o Polach człowieka w sensie tych, które są blisko ciała fizycznego, to istnieją też Pola wytwarzane przez ludzi, które są dalej od tego ciała. Powiedzmy, że są to pola-meteory, które trafiają na większe od nich i kształtują pola-planety, które mają wibrację działającą rezonacyjnie.

Jeśli jakiemuś słowu towarzyszy nie tylko myśl, lecz przede wszystkim emocja lub uczucie, to tworzy ono swoją energetyczno-informacyjną planetę, takie swoiste indywidualne pole morfogenetyczne.
Planeta ta jest automatycznie związana z danym słowem.
Oczywiście te same słowa mogą mieć kilka zupełnie odmiennych planet – o odmiennej wibracji.
Wypowiadaniu słowa towarzyszy emocja, czy uczucie, i to one wytwarzają najbardziej wyrazista wibrację – która za-rezonuje z odpowiadającą jej kulą energii.
Dlatego w większości przypadków brzydkie słowa są naprawdę brzydkie…
Zaś ich wypowiadanie choćby z najmniejszą nutką negatywnej emocji rzeczywiście prowadzi POLE CZŁOWIEKA do stanu, w jakim jest kula odpowiadająca temu słowu… a zwykle jest to stan gorszy, niż stan wypowiadającego to słowo człowieka…
Jednak wypowiedział je z własnej woli – nie może, zatem mieć usprawiedliwienia, że stał się gorszy z powodu kuli /szatana/.

Twoje porównanie z diamentem i błotem nie ma tu racji bytu.
Bo diament nie mówi brzydkich słów Smile
Dlatego nie przemienia się w błoto.

Sprawa nie dotyczy tylko brzydkich słów. Każda nasza emocja, uczucie, także myśl, automatycznie z czymś rezonuje.
Wpływa to na nasze Pole Informacyjne.
Wiadomo, że przeciętny człowiek, który nie jest święty, i który nie jest zbirem, wytwarza różnorodne np. emocje. Stąd w jego Polu powstają z czasem liczne spięcia. Manifestują się one jako np. choroby fizyczne.
Często lepszy człowiek będzie częściej lub bardziej chorować, niż zbir – dlatego, że zbir ma mniej spięć.
To jest błogosławieństwo dla przeciętnego człowieka, bo w ten sposób otrzymuje informację. Informację ważniejszą niż informacja intelektualna, bo jest to informacja, która natychmiast działa. Poza świadomością. Po prostu zmienia człowieka.
U zbira jego łączenie się z negatywnymi polami też nie pozostaje bez echa. Buduje się w nim to, co go zniszczy. Chyba, że wprowadzi jakieś pozytywne wibracje, które będą blokować zniszczenie i poprzez spięcia prowadzić go do Nowej Postawy. Proces ten jednak nie jest natychmiastowy. Jest to walka Pól. Jednak to człowiek uruchamia te Pola w sobie. Kluczami, którymi są emocje, uczucia, oraz myśli. Działania są ważne bardzo, gdyż towarzyszą im uczucia. To samo działanie tworzy różne uczucia u ludzi – dlatego efekt tego samego działania może być odmienny.

Z powyższych powodów też, nie jest człowiek bezwzględnie i do końca odpowiedzialny np. za swoje choroby. Działa, bowiem pośród mnóstwa sił.
Nie zawsze wynik zależy od niego. Bo choć klucze nosi i uruchamia człowiek – to jednak nigdy nie wie co nimi otwiera. To zaś, co otwiera zależy nawet od miejsca w którym to robi. Są to zatem rezultaty sił, których nie da się przewidzieć.
Dlatego człowiek musi być tak czujny i uważny, aby nie używać kluczy – które mogą nieść nieprzewidywalne zagrożenia.
Dlatego też choroby nie wynikają jedynie z prawa karmicznego.
Karma jest tylko jedną z sił działających.

Być diamentem?
Czy ten, kto przechodzi obok kogoś mówiącego wulgarne słowo, jest poza jego wpływem?
Jeśli jest diamentem to tak.
Jednak słyszy to słowo i wie, czym ono jest. Już przez samo to nie jest diamentem. I ulega zanieczyszczeniu.
A jeśli dajmy na to, nie wie, albo jest głuchy, czy też ma takie mentalne wypracowanie obronne, że znajduje się poza określonym oddziaływaniem tego słowa – że nie zostanie połączony z jego nieczystym POLEM… To wtedy są jeszcze emocje, czy inne negatywne energie-informacje, mówiącego to słowo…
Naprawdę nie jest łatwo być diamentem dla żywej istoty.
Do tego stopnia nie łatwo, że Pisma Wedyjskie mówią, że istoty z planet niebiańskich nie chcą się ani rodzić, ani przylatywać w tak nieczyste miejsca jak Ziemia.
One wiedzą bowiem, że diamentem tu być – jest w praktyce niemożliwością.
Zaakcentował to też Pan Caitanya, opisany jako manifestacja Boga, która przyszła na Ziemię, aby praktycznie poinstruować ludzi. I otóż nawet On praktycznie demonstrował jak ważne jest unikanie miejsc i ludzi, którzy mają związki z nieczystymi energiami.
W obecnym wieku istnieją już podstawy naukowe dla lepszego zrozumienia dlaczego tak się dzieje, choć może nie tyle są to podstawy wiedzy, co raczej praktyczne obserwacje w naukowych laboratoriach.
By to określić można użyć słowa presja.
Jak wielkie jest jej oddziaływanie na człowieka także wykazano w licznych eksperymentach. Bystry obserwator nie potrzebuje tu jednak eksperymentów. Dlatego, że największym polem badania jest samo życie. My ciągle jesteśmy w "laboratorium".
Wszyscy wiedzą jak silna u człowieka jest chęć przetrwania – zachowania życia. Mówi się tu też o lęku przed śmiercią.
Aspekt przeżycia jest ważny też w wojsku – przeżycie ma duży związek ze zwycięstwem. Dlatego nawet wojsko posiada takie procedury, by zapewnić żołnierzom jak największą możliwość przeżycia.
Mamy zatem niezwykle silną chęć przeżycia jednostki, oraz ważność procedur.
Co nastąpi, gdy zadziała względem nich inna presja? Wynikająca z określonych społecznych oddziaływań, jak np. władza przełożonych, albo presja większości, czy oczekiwania większości.
Przykład czegoś takiego mieliśmy w Smoleńsku.
A z pewnością wojskowy pilot nie jest jednostką o słabej konstrukcji psychicznej.

Także wojny – mam tu na myśli agresorów - są przykładem tego, że społeczna presja, a raczej presja rządzących, okazuje się silniejsza, niż chęć przeżycia.
Takich matriksów jest wiele. Fajnie został ten temat przedstawiony na filmie Uwalnianie przestrzeni publicznej

Oczywiście wiele osób na tej podstawie głosi, że nie ma wolnej woli.
Bo na ogół przez wolną wolę rozumie się coś jako jednakowe dla wszystkich. A przecież inaczej to rozumie się np. w przypadku muzykalności.
Widzenie też może być różne. Można też przyczynić się do pogorszenia swojego wzroku, albo do jego utraty. Czasem nawet w sposób nieplanowany. Niezamierzony.
Podobnie jest z wolną wolą.
Wolna wola jest darem. Życie także. To są rzeczy, które można utracić. Nagle lub tracić stopniowo. Także na wskutek własnych działań.
Też przez własną bierność na wskutek działań innych ludzi.
Zawsze i każdy ma jednak swoją "roślinkę wolnej woli w doniczce w plecaku" Smile
Albo dba o nią, albo nie.

Gość: Fen-X napisał:
im dłuższa i kręta droga cie ku niemu wiedzie, tym koniec jej będzie większym dokonaniem


Krętość, czy długość, nie mają wpływu na sam Cel.
Napisałeś tak, bo odnosisz to do celów ziemskich, po osiągnięciu których ego doznaje dodatkowo psychologicznego dokonania Smile
W TYM CELU takie coś nie ma miejsca.
Tutaj automatycznie kojarzy mi się przypowieść Jezusa o równej zapłacie robotnikom – bez względu na to ile, który pracował.

Gość: Fen-X napisał:
Gdy nie ma pewności a rozmówca oponuje przedstawiając własne rozumienie, mamy spór, w szczególności gdy ideom oponentów nie da się przypisać wspólnego mianownika.


Po co się ktoś spiera – jeśli nie ma pewności? Smile
Przedstawienie innego rozumienia nie musi oznaczać oponowania!
A zatem i nie oznacza sporu.
A brak wspólnego mianownika może być tylko jego niedostrzeganiem przez którąś lub przez obie strony – wówczas z punktu widzenia samej wiedzy spór jest iluzją. Choć to co na wskutek tej iluzji powstaje w ich umysłach jest ich prawdą.

Przykładem tego, że inne rozumienie nie musi oznaczać oponowania, jesteś Ty sam, gdyż wcześniej o sporze napisałeś:
Gość: Fen-X napisał:
Nie wiem jak z Twej strony to wygląda. Z mojej jest to szlifowanie klejnotu wypowiedzi



Gość: Fen-X napisał:
Niepewność własnej informacji generuje przekonanie potrzeby "zwycięstwa"własnych idei


To przykre, jeśli ktoś ma taką postawę Sad
Bowiem prowadzi ona do tego, że taki człowiek usilnie chce trzymać się swojej iluzji – jeśli jest to iluzja, a nie prawda.
Jeśli informacja jest błędna, to on koniecznie pragnie ja zachować i trwac przy niej. Nic w tym mądrego.

Gość: Fen-X napisał:
przy tym takie "zwycięstwo" przynosi poczucie zwiększenia wartości tych idei


Tylko poczucie.
A jednocześnie zwiększenie ułudy.

Co do zwycięstwa – to ZNAWCA PRAWDY nie ma potrzeby zwyciężania i nigdy nie czuje się zwycięzcą.
Jeśli więc ktoś czuje się zwycięzcą, to jest to oznaką tego, że przegrał.


Gość: Fen-X napisał:
Każdy zmierza do celu ostatecznego, choć nie każdy o tym wie.


Niektóre Twoje wypowiedzi są naprawdę nadludzkiego lotu.
Wówczas z wielką przyjemnością je czytam.
To zdanie jakie napisałeś jest bardzo prawdziwe – choć zależy co rozumiesz przez cel ostateczny oraz przez ZMIERZANIE.
Taki przykład:
Dwóch ludzi zmierzało do Rzymu Wink
Jeden był skierowany na Rzym, a zatem zmierzał dobrze.
Drugi chodził wokół Ziemi, lecz po takim południku, że nigdy do Rzymu nie dojdzie… Zatem zmierzał źle.

Widzisz więc, że i zmierzanie można różnie rozumieć Wink

Zdanie, które napisałeś, przed laty wyraziłem w zdaniu:
WSZYSCY PRAGNĄ BOGA

Odniosłeś je też do innej mojej wypowiedzi, w której napisałem, że: "Gdyby wszystkie drogi prowadziły do "celu ostatecznego", to już dawno wszyscy by go osiągnęli."
Zważ, więc na to, że zmierzanie nie gwarantuje osiągnięcia celu.

Ap-ropo mojego zdania, że WSZYSCY PRAGNĄ BOGA, już widzę ateistów wołających, że oni nie pragną Smile
A czyż nie pragną SZCZĘŚCIA?
Dobra, czy miłości?
To jest właśnie natura Boga.
Oni zaś przez Boga rozumieją (to jest najzabawniejsze, że nie wierzą w Boga, a w jakiś sposób Go sobie wyobrażają – a potem twierdzą, że odpowiednik tego wyobrażenia nie istnieje hehe) FACETA któremu zależy na władzy.

Gość: Fen-X napisał:
ostatecznie odwiedza ich Karma /…/ i wyznacza nowy cel.


Naprawdę uważasz, ze Karma obligatoryjnie kieruje tak każdego, że swoje kroki kieruje na właściwą Drogę?
Walnij ręką w ścianę z całej siły, a zobaczysz co znaczy Karma.
Może właśnie takie rozumienie Prawa Karmy jak Twoje spowodowało jej odrzucenie przez wiele nurtów religijnych.
Dlaczego?
Dlatego, że jeśli to Prawo Karmy załatwiałoby sprawę i każdego miało wieść do Boga – to, co z wolną wolą?
Po cóż osobiste starania? Skoro Karma załatwi sprawę. W końcu kiedyś.
Jednak tak nie jest.
Prawo Karmy uczy jedynie ponoszenia konsekwencji. Nikomu nie mówi wprost, jak postępować. Te same konsekwencje karmiczne mogą powodować odmienne reakcje u ludzi. Np. na wskutek pobytu w obozach zagłady jedni stawali się wierzącymi, a inni ateistami. Inni nie zmieniali swojego stosunku do Boga.
Swoją drogą zadziwiające jest obwinianie Boga, że np. po uderzeniu głową w ścianę boli głowa… albo że boli, gdy w głowę uderzy drugi człowiek…

Gość: Fen-X napisał:
…Karma /…/ wyznacza nowy cel. Dzieje się tak dopóty, dopóki jasność celu nie przyćmi jej wskazań i nie wskaże jej, że mądrość jej twórcy i kontrolera nie ma już w tym przypadku potrzeby zastosowania


"Jasność celu"... Jeśli masz tu na uwadze "cel ostateczny", który jest samą ESENCJĄ świata i istnienia, to na jakiej podstawie stwierdzasz, że ON może coś przyćmić?
Nie – Ty miałeś tu na myśli "jakiś cel" wg Ciebie "wyznaczony przez Karmę".
Ale i tu "zadziwia" Twoja myśl, z której wynika, że Karma wyznacza cel – który przyćmiewa jej własne "wskazania"… Zatem wyznacza go wbrew sobie? Smile

Z Twojego zdania też wynika mniemanie, że Karma wskazuje, że "mądrość jej twórcy i kontrolera nie ma już w tym przypadku potrzeby zastosowania"…
Tu istotny jest zwrot " twórcy i kontrolera", bo gdyby było samo "twórcy" – to twórcą własnej karmy jest przecież dusza.
Jeśli zaś odwołujesz się do kontrolera, to rzeczywiście, kto kontroluje Karmę – ten oczywiście posiada mądrość. Inaczej nie mógłby jej kontrolować.
I teraz pytanie zasadnicze: Czy mądrość kiedykolwiek nie ma potrzeby zastosowania?

Domyślam się, że pewnie miałeś jakieś właściwsze odczucia, czy przemyślenia, tylko możliwe, iż opisy, jakich do tego użyłeś nie były zbyt właściwe.
Co nie powinno w zasadzie być dziwne w świecie ludzkich umysłów.
Sam aż nazbyt często łapię się na niezbyt właściwym opisie, czy wyrażeniu pojęcia nieodpowiednią myślą.
Często też nawet widzę, że nawet jak myśl jest odpowiednia, to jest niezbyt właściwa z powodu tego, iż może być odczytywana w dwóch znaczeniach, gdzie jedno jest nieodpowiednie.


Gdy stwierdziłeś, że: " Dla każdego istnienia jest cel ostateczny" i zadałem Ci pytanie co przez ów cel masz na myśli odpowiedziałeś:
Gość: Fen-X napisał:
Zależnie od wyboru: krystaliczna forma, wiary, miłości, wiedzy,z która ostatecznie, można przysiąść przy wybranej drodze i szlifować nadając mu wiecznie indywidualny charakter...


No cóż. Z określonego punktu filozoficznego ta kwestia nie może podlegać procesowi sporu Smile
Bowiem jeden może mniemać, wychodząc z założenia, że człowiek jest indywidualnością – w jakiś sposób wyróżniający się - zatem cel ostateczny także musi być indywidualnego charakteru.
Mniemanie kogoś drugiego oprze się na innych założeniach. Zacznie wnioskować, że ów cel ostateczny musi być nektarem, samą ambrozją, samym szczęściem, tak czystym, że jako SZCZĘŚCIE może być tylko JEDYNEJ NATURY, a zatem nie może być wieloma celami, w tym sensie – że każdemu jest inny.
Owa druga osoba wyjdzie też z założenia, że istnienie wielu indywidualnych celów może spowodować wzajemne zakłócenia, przeradzające się w wojny, nieszczęścia i cierpienia istot… a zatem cel o indywidualnym charakterze nie może być celem ostatecznym. Mógłby być tylko w wypadku przyjęcia tezy, że cierpienia są celem ostatecznym, a zatem wieczne wojny i walki…
Byłby to cel istotnie szatański.

Użyłeś słowa "krystaliczna" – zakładam, że chodzi tu o znaczenie: "czysta" Smile
Nie zaś o formę krystaliczną w rodzaju ciała stałego – bo jeśli tak, to proszę o wyjaśnienie co miałeś na myśli. A więc napisałeś:" krystaliczna forma, wiary, miłości, wiedzy".
Jeśli znaczy to czystą miłość i wiedzę – to w porządku, tylko cenne by było, gdybyś napisał co robi owa wiara obok wiedzy Wink
Masz rację we fragmencie, że z czystą wiedzą i miłością "można przysiąść przy wybranej drodze" – tylko z kolei nie wiadomo, jaką naturę ma ta droga.
Przez słowo "wybrana" intuicyjnie ciśnie się jego zamiennik "każda", a zatem byłoby: "można przysiąść przy każdej drodze". I jeśli przez każdą ktoś by tu rozumiał coś w rodzaju każdej religii uczącej człowieka bycia dobrym – to na razie jest to w porządku Wink
Bo jeśli w tej każdej zawiera się każda z dróg - jakimi chadzają ludzkie dusze – to już nie jest w porządku.

Dalej idąc należy zapytać: Jeśli ktoś osiągnął czystą miłość i wiedzę, to czyż nie osiągnął już ostatecznego celu, bo w nich też jest SPOKÓJ – po cóż mu zatem przysiadać przy jakiejkolwiek drodze? Albo, po co szlifować coś czystego?

Dlaczego w ogóle w swoich pracach czasem tak rozwijam niektóre aspekty?
Może w tym celu, by stało się widoczne, iż ludzie zbyt pochopnie wnioskują i zbyt szybko nabierają pewności. Bo coś – np. słowa – sprawiają wrażenie prawdziwości postawionego pomysłu. Szczególnie, gdy zdanie brzmi pięknie, albo zawiera kilka szczególnych określeń. Nawet, jeśli jest na wskroś fałszywe.

Gość: Fen-X napisał:
Personifikacja "martwej natury" nie jest pozbawiona podstaw, zważywszy na to że za nią stoi jej twórca i w niej jest zawarty jego twórczy duch.


Czy ta odpowiedź oznacza, że pisząc o każdym istnieniu miałeś na myśli także przedmioty martwe? Bo zważ, że udzielasz jej właśnie na tak postawione pytanie Wink
Które było zadane odnośnie Twojego stwierdzenia, że " dla każdego istnienia jest cel ostateczny".
Jeśli tak, to wychodzi na to, iż cel ostateczny jest jednaki dla istot żywych, jak i przedmiotów martwych.
To dalej posunięte zdanie, niż słynne stwierdzenie Salomona Smile
"Bo los synów ludzkich jest taki, jak los zwierząt, jednaki jest los obojga. Jak one umierają, tak umierają tamci i wszyscy mają to samo tchnienie, Człowiek nie ma żadnej przewagi nad zwierzęciem. Bo wszystko jest marnością." (Kazn. 3:19, BW)
Jednak Salomon nie napisał tego w natchnieniu. Wyraźnie zaznaczył wcześniej: "pomyślałem sobie" (Kazn. 3:1Cool
A kiedy to pomyślał czytamy jeszcze wcześniej: "Nadto stwierdziłem pod słońcem: Na miejscu prawa było bezprawie, a na miejscu sprawiedliwości złość." (Kazn. 3:16)
Nie był, zatem wówczas w pozytywnym nastroju. Wiadomo zaś jak nastrój wpływa na myśli człowieka.

Jeśli za cel ostateczny przyjmiemy to, co napisałeś wcześniej, że każdy – i wg Ciebie każda rzecz - nada mu własny "indywidualny charakter", to tworzy to logiczną całość. Ale tylko wtedy jeśli ów cel jest taki.
Jeśli zaś nie jest, to należałoby przyjąć, że w zasadzie – bo przecież cel jest najważniejszy – nie ma różnicy pomiędzy przedmiotem martwym, a istotą żywą. Hitler niebywale by się ucieszył z takiej "nauki".

I jeszcze raz: Smile
Gość: Fen-X napisał:
Personifikacja "martwej natury" nie jest pozbawiona podstaw,


Hmmm…
Widzę że nie są Ci obce "głębie poznania".
Rzeczywiście, w określony sposób filozoficznie, a nawet bazując na tym, że wszystko składa się z określonych najdrobniejszych cząsteczek, oraz że każda rzecz także posiada swoje cechy – już przez samo to, ze jest jakąś rzeczą – można postawić wniosek, że rzeczy są również istotami. Spośród których niektóre burzą się, że my je wykorzystujemy, bo jesteśmy egoistyczni i jesteśmy w innym wymiarze Smile I oczywiście rzeczy nas nie widzą. /Pewne skojarzenia będą tu prawidłowe Wink/

Argumentujesz też:
Gość: Fen-X napisał:
"martwej natury" /…/ zważywszy na to że za nią stoi jej twórca i w niej jest zawarty jego twórczy duch.


Hmmm… "twórczy duch" powiadasz?
Czy masz tu na myśli tego ducha, jaki jest w nas?
Domyślam się, że nie. Mimo, że nasz twórczy duch rzeczywiście ma powiązanie z duchem Boga.
Chodziło Ci, zatem tu o inne znaczenie tych słów – tak się domyślam. O to, że twórczość Boga zawarta jest w jakiś sposób w materii. I aby to ładniej zabrzmiało nazwałeś ów ślad twórczości Boga " jego twórczym duchem". Z punktu widzenia poezji wszystko w porządku Smile
Ale sam widzisz do jakich to może prowadzić perturbacji mentalnych Smile

I czy nie zgadzasz się z tym, że tego ducha twórczego – jaki jest w posiadaniu człowieka – rzeczy martwe nie posiadają?

Jeśli zaś chcesz porozważać o "personifikacji "martwej natury" oraz o tym, że jak stwierdziłeś: "nie jest pozbawiona podstaw" – to chętnie zapoznam się z tym, co na ten temat napiszesz więcej.

I tak oto dotarłem do końca z radością widząc to, że na ostatnie Twoje zdania odpowiedziałem już wyżej Smile
A każdemu – kto przeczytał wszystko, co tu napisałem, nadążając i dostrzegając wzajemne powiązania – składam moje wyrazy podziwu Smile
I jeśli kiedyś będę to sam czytał, i jeśli zrozumiem to wszystko – to będę naprawdę bardzo rad Wink

Pocieszę tym, że nie napisałem wszystkiego, co wchodzi w zakres omawianych tematów.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Fen-X




Dołączył: 09 Lut 2011
Posty: 12
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 23:55, 14 Lut 2011    Temat postu:

Jerzy Karma napisał:



Gość: Fen-X napisał:
pewność daje też wiedzę o tym że nie można się nią podzielić, w szczególności z tym który tego nie chce


Zdanie logicznie fałszywe. Bp skoro "nie można się nią podzielić", to co dalej robi zwrot "w szczególności" – czyż nie sugeruje on istnienia "nieszczególności" w których można się podzielić? Wink

Kolejne ujęcie.
Pewność to wiedza. Tę zaś głównie przekazuje się poprzez nauczanie, czyli dzielenie nią.


Podzielić można się jedynie informacjami na jej temat, i to jest ta nieszczególność.

Kolejne ujęcie:
Nawet ekstremalny zasób informacji i doskonała biegłość w operowaniu nimi nie jest wiedzą ni pewnością, te zdobywa się samodzielnie nie zaś absorbuje.
Jerzy Karma napisał:

Masz na myśli anioła i diabła?
Interesujące skojarzenie Smile Wiele wnoszące.
Czy przyjmę za realne?
Hehehe


Nie.Nie anioł i diabeł ale istoty, które dla jednych są energiami dla innych zaś mogą rzeczywiście być kopytnymi rogaczami lub niebieskimi ptakami Twisted Evil(znaczy niebiańskimi ptakami), a który jest którym zależy od kierunku, zwrotu i samej energii pól energetycznych którymi wibruje obserwator.
Jerzy Karma napisał:

Zawsze i każdy ma jednak swoją "roślinkę wolnej woli w doniczce w plecaku" Smile
Albo dba o nią, albo nie.


Jeśli ona roślinka w plecaku się znajduje, to tylko po zakończeniu podróżniczych przygód jej posiadacza, nadchodzi czas by się nią należycie zająć Twisted Evil

Jerzy Karma napisał:

Krętość, czy długość, nie mają wpływu na sam Cel.


Fakt, ale też faktem jest, że w znanym nam świecie dokonania okupione znaczniejszym wysiłkiem, przynieść mogą większą satysfakcję, ale i faktem też jest że nie wszystkie światy odwzorowują dostępne ludziom doświadczenia i dane i po wkroczeniu w nie, satysfakcja z przebytej drogi może okazać się najmniej znaczącym doznaniem.

Jerzy Karma napisał:
... inne rozumienie nie musi oznaczać oponowania,...

Jeśli rozumiesz że każdy ma rację (swoją) to choćby to była racja żywnościowa (a tym bardziej bytu) to nie ma kopii (kopiowania Twisted Evil)
ani o co jej kruszyć.

Jerzy Karma napisał:

Taki przykład:
Dwóch ludzi zmierzało do Rzymu Wink
Jeden był skierowany na Rzym, a zatem zmierzał dobrze.
Drugi chodził wokół Ziemi, lecz po takim południku, że nigdy do Rzymu nie dojdzie… Zatem zmierzał źle.


Takie uzupełnienie
Zmierzając przez wieki wieków, zdarzało się wielokrotnie że mijał to samo drzewo, a uwierająca mózg inteligencja (z tego powodu) stale przeszkadzała mu w trzymaniu się południkowego szlaku.

Widzisz więc, że w efekcie nie zmierzał źle tylko długo, ale dla kogoś kto "spieszy ku prawdzie"(choć diabeł się przy tym cieszy) to zła droga.

Osobliwe/osobiste doświadczenie:
wyszedłem kiedyś z domu by ruszyć przed siebie kierując się na północ z pomocą kompasu.
Gdzieś w zasięgu drogi którą kilka dni podążałem znalazła się Częstochowa.
Pomimo tego że celem mym był sam kierunek marszu a nie jakieś miejsce, spotykałem ludzi którzy mnie tam właśnie kierowali.
By nie trawić czasu na wyjaśnienia tym ludziom gdzie (nie dokąd) idę i by sprawić im przyjemność że skierowali mnie na właściwą drogę ruszałem dalej we wskazanym kierunku. Gdy tylko korygowałem kierunek marszu by był zgodny z początkowym założeniem, znowu spotykałem kogoś, kto skierował mnie na "właściwą" drogę.
W efekcie znalazłem się w Częstochowie pomimo tego że nie był to ani cel ani kres mej drogi.

To rzeczywiste moje doświadczenie które dla mnie nadało nowy wymiar powiedzeniu: "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu"



Jerzy Karma napisał:

Zważ, więc na to, że zmierzanie nie gwarantuje osiągnięcia celu.


Zważ takoż samo, że w słowach tych podważasz w znacznym stopniu wartość powiedzenia "chcieć to móc".


Jerzy Karma napisał:

(to jest najzabawniejsze, że nie wierzą w Boga, a w jakiś sposób Go sobie wyobrażają – a potem twierdzą, że odpowiednik tego wyobrażenia nie istnieje hehe)


Wyobrazić sobie można jedynie że Boga nie ma.
Inteligencja poznająca że każdy skutek ma swoja przyczynę, rozumie że ona sama jest też skutkiem, a jej przyczyną jest coś (ktoś) co tę inteligencję wyodrębniło z czegoś znacznie "większego i potężniejszego".
I to rozumienie jest jej doświadczeniem a nie wyobrażeniem.



Jerzy Karma napisał:

Naprawdę uważasz, ze Karma obligatoryjnie kieruje tak każdego, że swoje kroki kieruje na właściwą Drogę?


karma to związek przyczyny ze skutkiem lub prawo przyczyny i skutku.
Jeżeli jest to prawo to istnieje też prawodawca i cel jaki przez nie osiąga.
jeśli nadto jest wystarczająco inteligentny, to stanowi je tak by osiągniecie to było pewnikiem.
A jeśli cel ten jest nieograniczoną miłością to na mocy chytrze wymyślnego prawa Twisted Evil sięgnie każdego bez wyjątku...



Jerzy Karma napisał:

Ale i tu "zadziwia" Twoja myśl, z której wynika, że Karma wyznacza cel – który przyćmiewa jej własne "wskazania"… Zatem wyznacza go wbrew sobie? Smile


W jakimś sensie można to tak rozumieć, karma obejmuje wszystkich i dotyczy wszystkich przebywających w przestrzeni i czasie, wskazuje przy tym na cel jakim jest wyzwolenie się spod jej działania, choć jej zasadą jest działanie nieprzerwane na każde istnienie



Jerzy Karma napisał:

I teraz pytanie zasadnicze: Czy mądrość kiedykolwiek nie ma potrzeby zastosowania?


Nie ma potrzeby, istnieje, więc o swym istnieniu komunikuje a kto o niej usłyszy ten jej szuka, a kto szuka ten ją znajduje, i to znajduje nie tylko taką jaką jest ale też taką jakiej szuka.
Zaś sam jej komunikat o niej samej jest jej zastosowaniem.
Tam gdzie istnieje potrzeba jej zastosowania, nie ma jej, lecz są informacje o niej które trzeba zastosować by jej jakiś aspekt się przejawił.

Jerzy Karma napisał:

Jeśli znaczy to czystą miłość i wiedzę to w porządku, tylko cenne by było, gdybyś napisał co robi owa wiara obok wiedzy Wink


Wiedza to "dorosłość" jeśli jednak ktoś chce pozostać wiecznie dzieckiem Bożym to i wiara nigdy go nie opuści a wiedza jego w miłości do Ojca się zawierając zawsze będzie jego zawierzeniem


Jerzy Karma napisał:

Dalej idąc należy zapytać: Jeśli ktoś osiągnął czystą miłość i wiedzę, to czyż nie osiągnął już ostatecznego celu, bo w nich też jest SPOKÓJ – po cóż mu zatem przysiadać przy jakiejkolwiek drodze? Albo, po co szlifować coś czystego?


W moim rozumieniu cel ostateczny zawiera w sobie ostateczne spełnienie lecz nie jest ostatecznym kresem...


Jerzy Karma napisał:

Dlaczego w ogóle w swoich pracach czasem tak rozwijam niektóre aspekty?
Może w tym celu, by stało się widoczne, iż ludzie zbyt pochopnie wnioskują i zbyt szybko nabierają pewności. Bo coś – np. słowa – sprawiają wrażenie prawdziwości postawionego pomysłu. Szczególnie, gdy zdanie brzmi pięknie, albo zawiera kilka szczególnych określeń. Nawet, jeśli jest na wskroś fałszywe.


Ja jestem niewierzący w najszerszym tego słowa znaczeniu, nie wierzę w nic ani we wszystko, nikomu ani komukolwiek.Twisted Evil

Trudne to być może słowa do pojęcia, zważywszy na ich pozorną zawartość przeciwności, ale dla mnie Bóg jest tak wielki że aż nie istnieje,
co znaczy że jeśli kiedykolwiek i jakkolwiek jakaś istota, przedstawi mi się jako Bóg jedyny nie dam jej wiary, choćby tylko dlatego że jej nie mam.

Zaś z mych słów -zważywszy na cenność nie dawania wiary- większy obopólny profit, jeśli ktoś odnajdzie kłamstwo w mych słowach i upewni go to w jego prawdzie ku której podąża.



Jerzy Karma napisał:

Gość: Fen-X napisał:
Personifikacja "martwej natury" nie jest pozbawiona podstaw, zważywszy na to że za nią stoi jej twórca i w niej jest zawarty jego twórczy duch.


Czy ta odpowiedź oznacza, że pisząc o każdym istnieniu miałeś na myśli także przedmioty martwe? Bo zważ, że udzielasz jej właśnie na tak postawione pytanie Wink
Które było zadane odnośnie Twojego stwierdzenia, że " dla każdego istnienia jest cel ostateczny".
Jeśli tak, to wychodzi na to, iż cel ostateczny jest jednaki dla istot żywych, jak i przedmiotów martwych.
To dalej posunięte zdanie, niż słynne stwierdzenie Salomona Smile
"Bo los synów ludzkich jest taki, jak los zwierząt, jednaki jest los obojga. Jak one umierają, tak umierają tamci i wszyscy mają to samo tchnienie, Człowiek nie ma żadnej przewagi nad zwierzęciem. Bo wszystko jest marnością." (Kazn. 3:19, BW)


Gdy z taką sentencją zestawiasz słowa które zapisałem nadajesz im zupełnie odmienne znaczenie i wydźwięk niż to co zawiera moja intencja.
Natomiast jeśli mniemasz że przedmioty "martwe" nie mają udziału w celu ostatecznym to wskazujesz że bezcelowym było ich tworzenie jak i "trud" ich twórcy.
Można też z tego zestawienia wnioskować (mnie się taki właśnie wniosek nasunął)że zwierzęta to przedmioty martwe.

Tak wibracyjnie:
Jeżeli wszechistnienie wibruje różnorodnymi wibracjami to trzeba poznać punkt 0 na skali mierniczego dokonującego pomiaru by móc rozpoznawać na niej że to co powyżej niego jest żywe a to co poniżej martwe.
Tylko czym w takim razie będzie ten punkt zero?Może człowiekiem?

Takie to już ludzkie rozumienie jest, że wszystko mierzy własną miarą, i potrafi stworzyć skale, które odzwierciedlają nie to co maja w założeniu mierzyć ale ludzki poziom pojmowania. Ciekawym jest też fakt że poszukując inteligencji w innych istnieniach siebie przyjmują jako jej wzorzec...



Jerzy Karma napisał:

Jeśli za cel ostateczny przyjmiemy to, co napisałeś wcześniej, że każdy – i wg Ciebie każda rzecz - nada mu własny "indywidualny charakter", to tworzy to logiczną całość. Ale tylko wtedy jeśli ów cel jest taki.
Jeśli zaś nie jest, to należałoby przyjąć, że w zasadzie – bo przecież cel jest najważniejszy – nie ma różnicy pomiędzy przedmiotem martwym, a istotą żywą. Hitler niebywale by się ucieszył z takiej "nauki".


Gdyby Hitler do Mein Kampf dołączył też zasadę ahimsy pewnie co dzień zaczytywałbym się tym dziełem...



Jerzy Karma napisał:

Pocieszę tym, że nie napisałem wszystkiego, co wchodzi w zakres omawianych tematów.

Rozumiem z tego że podzielasz moje zdanie, że jeśli nasza konwersacja będzie przebiegać w ten sposób, to za jakiś miesiąc trzeba będzie dnia całego aby post przeczytać i miesiąca by nań równie treściwie odpowiedzieć. Jak pewnie zauważyłeś nie na wszystkie kwestie które poruszasz odpowiadam i bynajmniej nie z powodu ich mniejszej wagi czy braku konceptu ku odpowiedzi-szukam języka który w naszej komunikacji zawarł by znaczące treści przy redukcji formy przekazu.

Ktoś śledząc te posty mógłby sparafrazować słowa pewnego aktora polskiego:"...dłużyzna, dłużyzna... aż mi się chce wyjść z internetu...i wychodzę.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Wto 18:42, 15 Lut 2011    Temat postu: Ludzkie męki cz.1

JJW111000695

Fen-X napisał:
Podzielić można się jedynie informacjami na jej temat


Niekoniecznie, bo jeśli masz wiedzę o lekarstwie, to informacja o nim jest też wiedzą.
Wiedza jest z pewnością tym, co działa po jej zastosowaniu lub w trakcie oglądu działania wiedzy.

Można postawić pytanie: Czy informacja przedstawiana jako wiedza, jest wiedzą?

I jak wiemy bywa z tym różnie.
Jeśli jednak jest informacja wiedzą, to jest niż bez względu na to, czy otrzymujący informację sprawdził to. Wówczas tylko w sposób subiektywny nie jest wiedzą - do czasu aż się on o tym przekona.

Inny przykład:
Masz wiedzę o smaku jabłka i jabłko Smile
Mówisz komuś, że jest soczyste i dajesz mu to jabłko.
Wraz z jabłkiem otrzymuje wiedzę pełną.
Doświadczył smaku i wie już, że taki rodzaj jabłka to jabłko soczyste.

Fen-X napisał:
Nawet ekstremalny zasób informacji i doskonała biegłość w operowaniu nimi nie jest wiedzą ni pewnością, te zdobywa się samodzielnie nie zaś absorbuje.


To kwestia tego – co rozumie się przez wiedzę.
Chory idzie do lekarza, bo zakłada, iż ten ma wiedzę o leczeniu.
Idzie, bo sam nie ma tej wiedzy.
Chyba, że idzie np. tylko po receptę Wink
Lekarz przepisując lek przekazuje wiedzę o tym, co wyleczy chorego.
Przynajmniej tak jest wg lekarzy Wink

Do szkoły także idzie się po wiedzę.

Oczywiście, kto tego chce to tego typu wiedzy nie uzna za wiedzę, a jedynie za informację.
Definicji wiedzy jest wiele.
Chcąc, zatem dyskutować o wiedzy – należy podać, którą z tych definicji omawia się.
Wg mnie najlepsza definicja wiedzy to taka, że wiedza jest tym, co da się praktycznie zastosować Smile Nawet jeśli taka wiedza nie jest prawdziwa hehe
Przejawia jednak jakąś prawdziwość w działaniu. Np. "ziemia jest płaska" hehe
A nie jest? Skoro postawiony na płaskim terenie wózek nie jedzie? Wink
W istotnym obszarze dla wózka ziemia jest płaska!
Dla danego wózka to jest prawda i wiedza – bo ów wózek jest mały.
Wystarczy jednak postawić wózek zabawkę, czy samochodzik na globusie, a już nie będzie stał. (Tylko nie staw na szczycie, wtedy musisz pokręcić globusem.)

Zatem wiedza i prawda są tym, co działa dla danej rzeczy.
Czy są subiektywne? Na siłę można uznać, że tak – lecz jeśli w opisie uwzględnimy np. mały wóz i wielki wóz, to otrzymamy obiektywny całokształt.
Mówienie, że wiedza jest subiektywna jest subiektywizmem.


Czy wiedzy nie można absorbować i tylko można ją zdobyć samodzielnym doświadczeniem?

Takie pytanie zazwyczaj jest odbierane tak, że odpowiedź na nią jest tylko jedna: TAK albo NIE.
Tymczasem odpowiedź na nie zależy od rodzaju wiedzy.
Np. wiedza o pływaniu głównie opiera się na praktyce.
Jednak wydawca książek nie musi ich czytać, by czytelnik wiedze w nich zawarta zastosował praktycznie.
Zatem przekaz wiedzy działa także bez konieczności jej praktycznego zastosowania przez przekazującego.


Fen-X napisał:
… istoty, które dla jednych są energiami /…/ który jest którym zależy od kierunku, zwrotu i samej energii pól energetycznych którymi wibruje obserwator.



Dlaczego wykluczasz istnienie trzech typów istot?
To, co tu zaprezentowałeś dotyczy istot np. tego rodzaju, które oznaczało dakinie wg indyjskiego rozumienia, czyli krwiożercze żeńskie bóstwa, a które niekoniecznie nimi były, bo mogły też przybrać role dobrych wróżek. Do tego stopnia dobrych, że w Tybecie przedstawiano dakinie jako istoty, które osiągnęły oświecenie.

Hehe … ale dlaczego nikt Buddy nie przedstawia jako krwiożerczej istoty? Wink

Powiadasz zatem, że obserwator jedynie decyduje?
Zatem czy Ty np. nie postrzegasz w świecie Buddy (już choćby czytając o nim), a jednocześnie wojen?
Czy uważasz się za schizofrenika? Skoro widzisz i dobre i złe?
Jakimi zatem polami energetycznymi w końcu wibrujesz?

Zerknąłem na zakończenie Twojego posta:
Fen-X napisał:
Ktoś śledząc te posty mógłby sparafrazować słowa pewnego aktora polskiego:"...dłużyzna, dłużyzna... aż mi się chce wyjść z internetu...i wychodzę.


Oczywiście, że dłużyzna, ale książki też są długie. I jakoś nikt im tego zarzutu nie stawia. Smile
Przeznaczeniem tego forum nie są zwykłe pogaduszki i trzeba mieć to na uwadze.
Kto jest zainteresowany pogaduszkami musi odejść.

To forum też ma praktycznie pokazać to, że odnalezienie prawdy w słowach i w ludzkich myślach jest procesem tak trudnym i tak pochłaniającym, iż nawet nie śpiąc i zajmując się nim stale, ludzkie życie okaże się za krótkie.
Powstało, bo ludzie żądają poznania i zrozumienia Boga głównie droga intelektualną.
Jest zatem pokazaniem jakie wiążą się z tym perturbacje umysłowe Smile
Gdy łyżka, chce w siebie zaczerpnąć ocean.
Choć z drugiej strony ma przy tym przednią zabawę Smile

Nie chcesz się bawić?
Masz rację. Wyjdź z piaskownicy intelektu.

Póki jednak podajesz wiaderka, to nie będę Ci żałował piasku. Jesteśmy nad morzem Wink
Budujemy ogromne zamki umysłu. Fale myśli co chwilę podmywają grunt, a rządania intelektu są tak wielkie, że nie da się jednego zamku zbudować w ciągu dnia.

Fen-X napisał:
Jeśli ona roślinka w plecaku się znajduje, to tylko po zakończeniu podróżniczych przygód jej posiadacza, nadchodzi czas by się nią należycie zająć Twisted Evil


Twoje słowa są przykładem tego, gdy ktoś nie rozumie przypowieści.
A swoją drogą – co jest w Tobie tym, które stroi te miny?

Fen-X napisał:
Jeśli rozumiesz że każdy ma rację (swoją)


Nie we wszystkich przypadkach jest coś takiego jak racja swoja.
Możesz np. myśleć, że masz sprawny samochód, lecz jeśli jest on niesprawny, to aktualnie nim nie pojedziesz.

Czy moje zdania są czepianiem się? Nie, pragnę jednak wskazać, jak ludzka mowa jest nieprecyzyjna i nieudolna.

Fen-X napisał:
rację (swoją) /…/ bytu) to nie ma kopii (kopiowania ) ani o co jej kruszyć.


Kruszysz ją swoją miną Smile
Czy przez rację w naszym dialogu nie należy rozumieć prawdy?
Albo czy rzeczywiście sądzisz prawda o bycie została poporcjowana na fragmenty jak racje żywnościowe?
Nie poznałem jeszcze Twoich przesłanek, w oparciu o które sugerujesz tezę – rację, że każdy ma "swoją rację", czyli swoją prawdę, a żadna z nich nie jest kopią drugiej. Wg czego każdy ma zupełnie odmienną prawdę.
Taki opis faktycznie pasuje do tego świata – który Budda nazwał sferą cierpienia.
Zakładasz zatem, że nie ma innego świata? W którym jest Jedna Prawda dla wszystkich.
Wg tego, co zauważam odkąd jestem na ziemi, to poszukiwacze lepszego świata szukają właśnie owej Jednej Prawdy.

Znowu dużo piszę… Jednak nie każda tematyka musi być obiektem zainteresowania każdego.
Nie polecam nawet, by czytaniu tego, co piszę, poświęcać zbyt wiele czasu. To nie jest lektura na chwilę, lecz na te chwile – gdy ma się rzeczywiście wolny czas i potrzebę głębszych studiów.

Fen-X napisał:
inteligencja (z tego powodu) stale przeszkadzała mu w trzymaniu się południkowego szlaku.


To moja przypowieść. Chroniona prawem autorskim Very Happy
Nie wolno jej zmieniać.
Jeśli zaś tworzysz nową, to nie może ona mieć związku z tym – o czym mówiła moja.
Kto zaś przekręca moją – znaczy to, iż nie pojął jej znaczenia.

Fen-X napisał:
Widzisz więc, że w efekcie nie zmierzał źle tylko długo,


Nie widzę tego w mojej przypowieści. W mojej zmierzał źle, gdyż idąc w niewłaściwym kierunku nigdy nie dociera do zamierzonego celu.

Fen-X napisał:
To rzeczywiste moje doświadczenie które dla mnie nadało nowy wymiar powiedzeniu: "wszystkie drogi prowadzą do Rzymu


Moja wnuczka, gdy bawi się, to zabawki w jej rzeczywistej zabawie są jej doświadczeniem i tak ożywają, że kukiełka wilka powoduje u niej strach – dla niej staje się wilkiem. I jej rzeczywistym przeżyciem – jej doświadczeniem.
Jej "doświadczenie" nadaje jej wymiar, że wilki biegają po pokoju Smile

(Gdyby ktoś zapytał dlaczego bawi się wilkiem: Boi się też baby Jagi, lecz gdy ją zapytałem, czy chciałaby, aby baby Jagi nie było na świecie, to odparła, że chce aby była!)


Fen-X napisał:
Zważ takoż samo, że w słowach tych podważasz w znacznym stopniu wartość powiedzenia "chcieć to móc".


Nie muszę podważać czegoś, co samo życie podważa codziennie miliony razy.
Gdyby to powiedzenie było realne – każdy byłby Bogiem.

Ono nie wskazuje na to, że możesz wszystko – co zechcesz.
Wskazuje tylko na to, że chcenie jest jednym z tych napędów, które mogą (nie muszą) zmotywować do takich działań – dzięki którym stworzysz sobie nowe (większe) możliwości, dzięki którym osiągniesz to, co wcześniej wydawało się niemożliwe.

Fen-X napisał:
Wyobrazić sobie można jedynie że Boga nie ma.


A wyobrażasz sobie, że nie ma Vexiobukamerata?
Żeby założyć, że kogoś nie ma – to najpierw musi zaistnieć wyobrażenie o nim.
Zaprzeczenie jest zawsze wobec czegoś lub kogoś – inaczej nigdy się nie pojawia!

Fen-X napisał:
Inteligencja poznająca że każdy skutek ma swoja przyczynę


Podobnie inteligencja poznająca "małego wózka" poznaje, że ziemia jest płaska.

Fen-X napisał:
rozumie że ona sama jest też skutkiem /…/
I to rozumienie jest jej doświadczeniem a nie wyobrażeniem.


"Mały wózek" wychodząc ze swojego doświadczenia, że ziemia jest płaska – posiadł "rozumienie", że nie ma innej możliwości. A inne jego doświadczenie uczyło go, że płaskie powierzchnie rzeczy kończą się… Uznał zatem, że tocząc się po ziemi w końcu spadnie… tak, jakby spadał ze stołu Smile
To też było jego "rozumienie" będące jego "doświadczeniem"… ale czy nie było bardziej WYOBRAŻENIEM opartym na wąskim zakresie doświadczeń?

Fen-X napisał:
karma /…/ Jeżeli jest to prawo to istnieje też prawodawca


Nie można porównywać Prawa Karmy z prawem ludzkim.
Prawodawcy ludzcy zmieniają się i zmieniają się ich prawa.
Dostosowują je do celów wg swoich mniemań.
Mają swoje cele – które także się zmieniają.

Fen-X napisał:
cel jaki przez nie osiąga
/…/ stanowi je tak by osiągniecie to było pewnikiem.


Idealizujesz w tym sensie, że dostrzegasz tylko jedną z dziedzin prawa karmy.
Jaką rolą wyznaczysz, zatem grawitacji w Prawie Karmy?
Jest ona przyczyną, czy skutkiem?
Czymś złym, czy czymś dobrym?
Jaki widzisz jej cel?

Fen-X napisał:
A jeśli cel ten jest nieograniczoną miłością to na mocy chytrze wymyślnego prawa sięgnie każdego bez wyjątku...


No i np. grawitacja sięga każdego Smile
(A jest elementem Prawa Karmy.)
Wielu jednak straciło życie z jej powodu.
My zaś żyjemy dzięki niej.

Czy np. grawitacja jest chytra? Albo jest "chytrze wymyślonym prawem"?

Obaj wiemy, że wymyślone oznacza tu pomyślane, a nie zmyślone Wink
Choć można się upierać, że u Boga wszystko jest zmyślone. Hehe
A zatem skoro jesteśmy zmyśleni to i nasze problemy są zmyślone Wink
Różnica między naszym zmyślaniem, a "zmyślaniem" Boga jest taka – że Jego "zmyślenia" są prawdą, a nasze niekoniecznie.
Nasze będą prawdą, jeśli akurat powielą prawdę.

Jednak Bóg nie zmyśla. Nie zmyśla nawet sam dla siebie.
Bo czy np. to, że każdy okrąg ma Pi o takiej samej wartości zmyślił ktokolwiek?
To są stałe i nieśmiertelne reguły.
Takich doskonałych "idei" są miliardy miliardów.
Bóg to one wszystkie.

Bóg niczego nie wymyśla. Bóg przejawia samego siebie.
Prawo Karmy nie jest czyimkolwiek chytrym wymysłem.
Działa ono tak, jak działa grawitacja, albo koło.
Skoro "idei" są miliardy miliardów i na świecie zachodzą nieskończone reakcje między nimi – to daje to wyobrażenie tego, jak w sposób złożony przejawia się Prawo Karmy. A na nie nakładają się jeszcze miliardy miliardów istot z ich wolną wolą… które wywierają też swoje wpływy na Prawo Karmy. Sam jestem w szoku.

Fen-X napisał:
Jerzy Karma napisał:
Karma wyznacza cel /…/ wbrew sobie?
W jakimś sensie można to tak rozumieć


W jakim?

Fen-X napisał:
karma obejmuje wszystkich i dotyczy wszystkich przebywających w przestrzeni i czasie, wskazuje przy tym na cel jakim jest wyzwolenie się spod jej działania, choć jej zasadą jest działanie nieprzerwane na każde istnienie


Idealizujesz.
Powietrze to powietrze. Żadnego Ci celu nie wyznacza.
Nie oddychasz… to się dusisz. I uczysz się, że lepiej oddychać.
Ale idealista powie: - "Powietrze wyznaczyło mi cel" Smile

Albo będziesz leciał samolotem i zniszczysz silnik /nieważne, czy świadomie, czy nie/, i spadniesz…
Czy silnik albo samolot wyznaczył Ci cel?
By nauczyć Cię – jak się zachowywać, aby nie spaść?

Oczywiście są tzw. ulepszacie Karmy.
Są to żywe istoty.
Działanie ich są bardziej i mniej doskonałe.
Na ziemi obserwujemy to jako ludzkie prawo, sądy, policja itp.
Ulepszacie istnieją też na innych płaszczyznach.
Literatura duchowa jednych z nich nazywa Panami Karmy.

Masz rację, że jest: "działanie nieprzerwane na każde istnienie".
Niektórzy wyrażają to tak: "Bóg stale działa."
Znaczy to, że doskonałość działa stale – znaczy to, że każde niedoskonałe działanie ulegnie samozagładzie.
Nie w wymiarze podwórkowym, lecz w wymiarze kosmicznym.
A podwórka leżą w kosmosie.
Naturą niedoskonałego jest zanik.
Dlatego, że ISTNIENIE opiera się na doskonałych regułach.
Reguły złamane = wyjście z istnienia.
W trakcie tego wychodzenia doświadcza się tracenia istnienia w postaci cierpienia… Inteligencja i świadomość służą odkryciu tego i dają możliwość powrotu ku doskonałości, czyli do Domu Ojca.

Ojciec nikogo do niczego nie zmusza. Nie tworzy żadnej Karmy!
Karma tworzy się sama w utracie doskonałości.
Myślisz, że Karma jest owym nauczycielem – który zbawi każdego?
Gdyby tak było to, do czego byłby rozum, inteligencja, świadomość i wolna wola?

Uff… myślisz, że ja nie odczuwam zmęczenia?
Ale to mój wybór, czy przeczytam cały Twój post dziś, i czy odpiszę w całości dzisiaj.
Jak już padnę – to najwyżej przerwę… i dokończę choćby za pół roku Smile
Ból oczu jest moim towarzyszem…
I uwierz mi, że zamiast pisać wolałbym biegać po łączce Very Happy

Ale by Ciebie nie męczyć dziś ten post wyślę tylko jako numer:)
Treść zaś dodam kiedyś jako zmianę.

Fen-X napisał:
Jerzy Karma napisał:
Czy mądrość kiedykolwiek nie ma potrzeby zastosowania?

Nie ma potrzeby, istnieje, więc o swym istnieniu komunikuje a kto o niej usłyszy ten jej szuka


Jeśli ja Tobie coś komunikuję, to mnie nie ma i musisz mnie szukać?
Znalazłeś mnie, a ja Ciebie, i nie musimy się już szukać, aby pogadać.
A mądrości szuka ten, kto doświadczył jej braku – kto to zrozumiał.
Szukanie mądrości wynika właśnie z potrzeby jej zastosowania.
Niestosowanie jej rodzi prędzej, czy później cierpienia.

Czy powietrze komunikuje Ci o swoim istnieniu i go wtedy szukasz?
Czy dopiero szukasz, jak się dusisz? Komunikuje Cię Twoja inteligencja na wskutek braku powietrza.

I dalej o mądrości napisałeś:
Fen-X napisał:
kto szuka ten ją znajduje, i to znajduje nie tylko taką jaką jest ale też taką jakiej szuka.


Czy sugerujesz, że szuka innej, niż takiej jaką jest?
I stwierdzasz, że znajduje je dwie?
Taką jakiej szukał i taką – której nie szukał, a która jest " taką jaką jest"?
Co znaczy u Ciebie zwrot " taką jaką jest "?

Pewnie, że kto szuka rozboju na stadionach, to to znajduje.
Wg Twojej koncepcji to znalazł mądrość, bo takiej szukał.
I spróbuj powiedzieć mu na tym stadionie, że jest głupi…
Od razu wprowadzi w czyn swoją "mądrość".

Poza tym Twoja teza jest logicznie fałszywa Smile
Stwierdzasz bowiem, że " znajduje nie tylko taką jaką jest"… ale też: "taką jakiej szuka" – zatem wg tego ta której szukał nie jest "taką jaką jest".
Zatem jaką jest?

Smile

I dalej o mądrości – tylko nie wiadomo której:
Fen-X napisał:
Zaś sam jej komunikat o niej samej jest jej zastosowaniem.


Którą masz tu na myśli: Tę "taką jaką jest", czy "nie taką"? Wink

Fen-X napisał:
Tam gdzie istnieje potrzeba jej zastosowania, nie ma jej, lecz są informacje o niej które trzeba zastosować by jej jakiś aspekt się przejawił.


Aspekty mądrości przejawiają się wszędzie I stale wokół Ciebie. Dlatego istniejesz. Dzięki nim.
Inną sprawą jest to, że bywa też tak, iż pojawia się coraz więcej braków w przejawianiu tych aspektów. Nie braków w samej mądrości, lecz w nas.

To, że w miejscu istnieje jej potrzeba zastosowania, a ona nie zostanie odzwierciedlona, nie oznacza – że jest zbędna.
Twierdzisz, że są tam informacje o niej, które trzeba zastosować?
To samo znaczenia ma zwrot: "Bóg jest wszędzie".
Ale skąd tylu ateistów?

Fen-X napisał:
W moim rozumieniu cel ostateczny zawiera w sobie ostateczne spełnienie lecz nie jest ostatecznym kresem...


Jak w rozumieniu to może być.
Ciekaw jestem, co będzie w zrozumieniu Wink


Fen-X napisał:
nie wierzę w nic ani we wszystko, nikomu ani komukolwiek


A sobie wierzysz?

Fen-X napisał:
dla mnie Bóg jest tak wielki że aż nie istnieje


W porządku. Jesteś bliżej prawdy, niż miliardy wierzących w Jego istnienie. Smile
Bo Bóg wg owych ludzkich wyobrażeń rzeczywiście nieistnieje.
Dlatego Budda powiedział takim ludziom, że Boga nie ma.
Miał na myśli to, że nie ma takiego Boga jakim oni Go wyobrażają.

Dlatego i w określonym sensie Twoja myśl jest bardziej światła, niż np. wyobrażanie Boga jako "cesarza" Wink
Cesarz w końcu przecież umiera.
Ludzkie wyobrażenia bogów harmonizują jedynie z tym, co określiłeś wcześniej jako "istoty, które dla jednych są energiami".

Tu na forum zresztą omawiałem to zagadnienie w kilku miejscach: Boga osobowego i bezosobowego.

Niektóre rzeczy, które napisałeś (przy nich zwykle nic nie mam do dodania) są nad wyraz głębokie.

Fen-X napisał:
jeśli /…/ jakaś istota, przedstawi mi się jako Bóg jedyny nie dam jej wiary, choćby tylko dlatego że jej nie mam


A ja mam herbatę Smile

Dlaczego zakładasz, że Twoje poznanie stale będzie ograniczone do obecnie posiadanych instrumentów Twojej percepcji?

Fen-X napisał:
zważywszy na cenność nie dawania wiary


Czy każdy rodzaj wiary uważasz za bezwartościowy?

Fen-X napisał:
większy obopólny profit, jeśli ktoś odnajdzie kłamstwo w mych słowach i upewni go to w jego prawdzie ku której podąża


Naprawdę sądzisz, że może np. mnie w czymś upewniły te Twoje słowa, w których dostrzegłem błędy?
Prawie natychmiast zapomniałem, co napisałeś i co ja napisałem.

Zaakcentowałeś, że dużo piszę.
Jestem tylko przestrzenią z gumy, w którą rzucasz piłki.
A potem narzekasz, że nie odbijają się jak od ściany Wink

Jeśli zaś chodzi o długość i rozwijanie myśli, to nie jesteś w tym niższy ode mnie Smile
Jednak nikt mnie nie przymusza, bym przetrawił wszystko w jeden dzień.

Jednak dam tę odpowiedź dzisiaj, lecz nie dokończoną.
Ciąg dalszy innego dnia.
Dlaczego zdecydowałem dać jednak dziś?
Zdecydowały o tym niektóre przypadki Twoich kolejnych wypowiedzi.

Łączę wiele pokoju i spokoju


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Nie 7:59, 16 Paź 2011, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miłujący prawdę




Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:08, 14 Paź 2011    Temat postu:

Piątek 14 października

"Twój Bóg, któremu niezachwianie [„ustawicznie”, Biblia gdańska] służysz — ten cię wyratuje" (Dan. 6:16).

Znaczenie regularności w oddawaniu czci Bogu ukazuje postawa proroka Daniela.
Czytasz:
(Daniela 6:4-10) "A wysocy urzędnicy i satrapowie wciąż starali się znaleźć przeciw Danielowi jakiś pretekst w sprawach królestwa, lecz nie zdołali znaleźć żadnego pretekstu ani nic złego, był on bowiem godny zaufania i nie stwierdzono u niego żadnego zaniedbania ani nic złego. Dlatego ci krzepcy mężowie mówili: „Nie znajdziemy u tego Daniela żadnego pretekstu, chyba że znajdziemy coś przeciw niemu w prawie jego Boga”.
Toteż owi wysocy urzędnicy i satrapowie weszli gromadnie do króla i tak do niego rzekli:
„Dariuszu, królu, żyj przez czasy niezmierzone. Wszyscy wysocy urzędnicy królestwa, prefekci i satrapowie, wysocy urzędnicy królewscy i namiestnicy, uradzili wspólnie, aby wydano ustawę królewską i wprowadzono rozporządzenie, że każdy, kto by w ciągu trzydziestu dni zanosił prośbę do jakiegokolwiek boga lub człowieka oprócz ciebie, królu, ma zostać wrzucony do lwiej jamy. Zechciej więc, królu, wydać tę ustawę i podpisać pismo, żeby już się nie zmieniło, według prawa Medów i Persów, które nie podlega unieważnieniu”.
Wobec tego król Dariusz podpisał pismo i rozporządzenie. A gdy tylko Daniel się dowiedział, że owo pismo zostało podpisane, wszedł do swego domu i mając okna swej izby na poddaszu otwarte w stronę Jerozolimy, trzy razy dziennie padał na kolana i się modlił, i zanosił wysławiania przed obliczem swego Boga, jak to regularnie czynił poprzednio
".

(Daniela 6:19-22) "W końcu, o świcie, król wstał przy świetle dziennym i śpiesznie szedł ku lwiej jamie.
A gdy się zbliżył do jamy, zawołał smutnym głosem na Daniela. Król odezwał się i rzekł do Daniela:
„Danielu, sługo Boga żywego, czy twój Bóg, któremu niezachwianie służysz, zdołał cię uratować od lwów?
Daniel natychmiast odrzekł królowi: „Królu, żyj aż po czasy niezmierzone. Mój Bóg posłał swego anioła i zamknął lwom paszczę, i nie zgładziły mnie, jako że przed jego obliczem stwierdzono moją niewinność; również wobec ciebie, królu, nie uczyniłem nic nikczemnego”.
"

Regularnie, „trzy razy dziennie”, modlił się on do Boga i nie zmienił swych duchowych zwyczajów nawet na jeden miesiąc, choć wiedział, że zostanie za to wrzucony do lwiej jamy. Swym postępowaniem wyraźnie pokazał obserwatorom, że nie ma nic ważniejszego niż nieprzerwane oddawanie czci Jehowie.
Czytasz:
(Mateusza 5:16) "Podobnie niech wasze światło świeci przed ludźmi, żeby widzieli wasze szlachetne uczynki i wychwalali waszego Ojca, który jest w niebiosach".

Pomimo groźby utraty życia Daniel nie chciał odstąpić od dobrych nawyków duchowych. A jak to wygląda u nas?
Na jakie ofiary się zdobywamy lub jesteśmy gotowi się zdobyć, by ustawicznie obwieszczać dobrą nowinę o Królestwie Bożym?
Nie dopuśćmy do tego, by w którymś miesiącu z nikim nie porozmawiać o Jehowie!
Dokładajmy starań, żeby w miarę możliwości uczestniczyć w służbie każdego tygodnia.
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Miłujący prawdę




Dołączył: 03 Lis 2009
Posty: 84
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 4:10, 16 Paź 2011    Temat postu: Re: Ludzkie męki cz.1

Stefcia93 napisał:
Proponuję podać dokładne źródło, z którego MPrawde korzystałeś/korzystałaś...mam na myśli cytowane fragmenty. Czy możesz to uczynić?

To broszura: "Codzienne badanie Pism"(Wydawnictwo Świadków Jehowy).
Niedziela 16 października

"Wolą [Boga] jest, by ludzie wszelkiego pokroju zostali wybawieni i doszli do dokładnego poznania prawdy" (1 Tym. 2:4).
Dzisiaj uczestniczymy w dziele, które pomaga ludziom uwolnić się od nauk religii fałszywej, w tym też od praktykowania bałwochwalstwa.
Głosząc od domu do domu, spotykamy ludzi wszelkiego pokroju. Pewna młoda Azjatka wspomina, jak jej mama odprawiała w domu rytuały przed licznymi wizerunkami. Jednak dziewczyna ta doszła do wniosku, że nie wszystkie te wizerunki wyobrażają prawdziwego Boga, i często modliła się o to, by pomógł jej poznać, jaki jest naprawdę.
Gdy ktoś zapukał do jej drzwi, otworzyła i ujrzała dwie głosicielki.
Dowiedziała się od nich, że prawdziwy Bóg ma wyróżniające Go imię, Jehowa. Była też bardzo wdzięczna, że poznała prawdę na temat bożków! Teraz przejawia godną pochwały gorliwość, biorąc aktywny udział w służbie kaznodziejskiej i pomagając drugim pod względem duchowym.
Czytasz:
(Psalm 83:1Cool "aby wiedziano, że ty, który masz na imię Jehowa, ty sam jesteś Najwyższym nad całą ziemią".
(Psalm 115:4-Cool "Ich bożki to srebro i złoto, dzieło rąk ziemskiego człowieka.
Mają usta, lecz nie mówią; mają oczy, lecz nie widzą; mają uszy, lecz nie słyszą.
Mają nos, lecz nie czują zapachu.
Ręce mają, lecz nie dotykają.
Stopy mają, lecz nie chodzą; gardłem swym nie wydają dźwięku.
Do nich staną się podobni ich twórcy — wszyscy, którzy im ufają
".
(1 Jana 5:21) "Dziateczki, strzeżcie się bożków".
A Ty czy prosisz Boga o pomoc i czy szukasz Go? Zrób to!
Pozdrawiam


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Bóg po prostu JEST Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Idź do strony 1, 2  Następny
Strona 1 z 2

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island