Forum www.boga.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Kredyty. Człowiek a tyrania.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Kim jest człowiek i czym?
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 8:17, 15 Maj 2008    Temat postu: Kredyty. Człowiek a tyrania.

Oczywiście, należy miłować ludzi. pomagać bliźnim. Dawać dobry przykład.
Lecz wszystko z mądrością. Wszystko czynić ku dobru innych i swojemu - czyli dobru ludzi.
Rozsądek mając na uwadze.
Bo czy człowiek zna samego siebie?
Jak więc może zaręczyć za innych?
Dlatego napisano:
"Człowiekiem nierozumnym jest ten, kto daje zobowiązanie, kto daje porękę za swojego bliźniego." (Przyp. 17:18. BW)

P.s.
Na ile możemy dać porękę za samych siebie? Jeśli zaś możemy dać za siebie, to na pewno nikt nie może dać za swoje życie - ani w sensie tego, co się w jego życiu wydarzy, ani w znaczeniu takim, czy nagle nie umrze.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Pon 21:58, 27 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 20:58, 30 Paź 2008    Temat postu: Umysł człowieka - zła strona

Umysł człowieka - zła strona
Omówienie filmu "Pięć kroków do tyranii" i jego tematyki.


"Tu potrzebna jest mądrość. Kto ma rozum, niech obliczy liczbę zwierzęcia; jest to bowiem liczba człowieka. A liczba jego jest sześćset sześćdziesiąt sześć." (Obj. 13:18, BW)

___________________
Człowiek ma dwa umysły. Jeden uśpiony i wolny z natury. Mało kto go używa. Drugi, którym działa większość i który poddaje się programom - to umysł niewolnika. Mimo, że sam siebie za taki nie uważa.
Umysł ten posiada określony cechy, które mogą uczynić go zniewolonym - i przeważnie czynią w mniejszym lub nawet w bezwzględnym stopniu.
Jednak podstawową przyczyną zniewolenia jest przyzwolenie, by jakiś mentalny cel, jakieś działanie, praca, zadanie itp., zdominowało sygnały tego, co określa się dobrym sercem, wrażliwością, empatią, czy człowieczeństwem w pozytywnym znaczeniu tego słowa.
Następną przyczyną takiego niewolnictwa umysłu jest niski poziom rozróżniania i rozsądku, zaś zbyt wysoki względem nich poziom pragnień. To powoduje, że cechy, które bywają pozytywne i pożyteczne stają się cechami prowadzącymi do złych zachowań. Np. "liczenie się z innymi" wiąże się z "chęcią podobania się innym". Z "chęcią podobania się" ma związek "dążenie do bycia umiejętnym w czymś" - co może jeszcze zostać wzmocnione "potrzebą bycia doskonałym".
Cechy te nie muszą być określane przez świadomość, ani nazwane, ani widziane, ani uświadamiane. Świadomość można w tym opisie porównać do naukowca, zaś umysł porównać do człowieka. Umysł działa także w tym, czym nie zajmuje się świadomość - tak jak człowiek nie musi być naukowcem, by żyć i działać.
"Potrzeba bycia doskonałym" często na początku jest pozytywnym napędem wielu innych cech. Wzmacnia pęd działań.
Bywa jednak tak, że często przyczynia się do doprowadzenia do ideologii lub jakiegoś zadania, czy "misji". W tym momencie następuje jakby "podmiana"... Można to też nazwać błędnym określeniem tego, czym jest doskonałość, bo człowiek tutaj za dotąd nieokreśloną doskonałość dostaje coś, co zaczyna uważać za doskonałość, którą wreszcie ma określoną, a za którą przyjmuje jakąś ideologię, "misję", jakieś zadanie. Gdy zaś owa ideologia, zadanie, misja, czy nawet religia, tak na człowieka wpływają, iż zaczyna postępować niegodziwie wobec innych ludzi, że zaczyna sprawiać im cierpienie, krzywdzić ich, on już w tym momencie stopniowo zaczyna zatracać swoją "potrzebę bycia doskonałym" i coraz
bardziej przenosi ją na służbę na rzecz "tego" w imieniu czego działa - i co zaczyna błędnie traktować jako realizowanie "potrzeby bycia doskonałym" lub jako służbę "w imię doskonałości", czy "w imię wyższych rzeczy".
I takie błędne mniemanie powoduje, że czyniąc przeciw doskonałości mniema, że jej służy.
Zatracił bowiem rozsądek i własne serce.
_____________________________________________________________


W filmie: "Pięć kroków do tyranii" jako pierwszy krok wymienia się:
1. "My" i "oni"
(Polecam obejrzenie filmu tym, którzy nie oglądali, na [link widoczny dla zalogowanych] w subskrybcji o nazwi "Umysł człowieka - zła strona")
Z czego wypływa ten krok? Z pewnością wypływa z ego. Jednak także z błędnego odbioru różnorodności.
Bo czy ktoś chciałby, żeby na świecie był tylko jeden pierwiastek? Albo by wszyscy ludzie byli identyczni?
Wszelkie piękno płynie z różnorodności. Zaś dar postrzegania piękna wynika z daru możliwości rozróżniania.
Człowiek jednak potrafi wypaczyć swoją zdolność rozróżniania i za jej pomocą różnicować ludzi, dokonywać segregacji i stawiać oceny w celu krzywdzenia innych... czyli tego, co twórcy filmu określili jako krok: "My" i "oni".

Nakłada się na to jeszcze jedna predyspozycja umysłu człowieka. Skłonność do przyjmowania za rzeczywistość tego, co jest iluzją, wymysłem, zabawą, czy grą. Można to też nazwać nieumiejętnością rozpoznawania rzeczywistości.
Najbardziej /w sposób łatwo widoczny/ takie działanie umysłu, można zaobserwować u małych dzieci. Gdy ktoś z bliskich dziecka przebierze się za potwora, czy babę Jagę, nawet przy dziecku, a później odgrywa rolę takiej postaci - to dziecko autentycznie będzie się jej bać. Reaguje na przebierańca jak na kogoś autentycznego i zachowuje się autentycznie. W tym momencie jest to świat dziecka, w którym nie odróżnia zabawy od rzeczywistości. Jednak po zakończonej zabawie wie, że to był przebieraniec i prosi znowu o przebranie się w potwora, oraz o ponowną zabawę.
Istotne w tym wszystkim jest jednak zaangażowanie umysłu w tym przypadku w zabawę i traktowanie jej jak czegoś realnego i prawdziwego. Pamiętajmy, że śpiący umysł swoje sny także traktuje jako coś realnego. Wynika to z zawężenia świadomości i jej koncentracji na określonym zjawisku.
Takie skłonności umysłu tworzą także przywiązanie do określonych poglądów i idei, oraz traktowanie ich jako jakiejś prawdy. Tak jest np. z rasizmem. Umysł zaangażowawszy się w rasizm traktuje swoją postawę jako ważną i istotną dla niego. Zatraca przy tym obiektywizm, rozsądek i człowieczeństwo. Smutne jednak w tym jest to, że rasizm już nie jest zabawą, lecz przejawia się w prawdziwym życiu, gdyż ludzie traktują go jako "swoją prawdę". Obiektywnie jednak każdy wyznawca rasizmu, gdyby przeanalizował racjonalnie podstawy rasizmu, to ujrzałby, iż nie ma żadnych racjonalnych podstaw do rasizmu. Zaś różnorodność świata jest jego najważniejszą właściwością.
Eksperyment z dziećmi przedstawiony na filmie "Pięć Kroków do Tyranii":
[link widoczny dla zalogowanych]
ukazuje w jaki sposób i jak szybko powstaje dyskryminacja. Powstaje tak szybko, jak szybko można zacząć każdą zabawę.
Tylko, że to nie jest zabawa, ale prawda. Następnie umysły ulegają pochłonięciu wyznaczonym koncepcją i zatracają rozsądek i obiektywizm. Powstają emocje wzmacniane pragnieniami lub obawami, które jeszcze bardziej pozbawiają zdrowego rozsądku. Zaś przeżycia, jakie powstają na wskutek tego - przekonują, że to wszystko jest prawdziwe. Choć jest to tylko gra wytworzona przez umysł i splot kilku zdarzeń.
Istotną wadą umysłu ludzkiego jest wygodnictwo. Mam tu na myśli to, iż umysł często woli przyjąć za prawdę to, co pozornie wydaje się, że może być prawdą, zamiast przeanalizować zagadnienie dogłębnie i zbadać je, aby zobaczyć, iż nie jest możliwe, aby było prawdą. Taka skłonność umysłu jest tą samą skłonnością, z powodu której umysł lubi tworzyć imaginacje i zabawy, czyli coś - co jest nierzeczywiste. Może to wypływać z potrzeby odreagowania, ucieczki od realizmu, od rzeczywistości - która jakby nie było narzuca jakiś wysiłek, gdy jest taka, że narzuca. Zatem nakłada się na to zjawisko jeszcze potrzeba odreagowania.
Na wspomnianym wyżej filmie mamy pokazaną rzeczywistość szkoły. Szkoła jak wiadomo to jakieś wymagania, obowiązki, czasem trudy. Tymczasem nauczycielka proponuje zabawę. Mówi: "Będzie ciekawie, gdy będziemy dziś oceniać ludzi po kolorze oczu. Chcielibyście spróbować?"
Proszę zwrócić uwagę na wewnętrzne sprzeczności w wypowiedzi nauczycielki.
Pierwsza sprzeczność:
"Będzie ciekawie" i "będziemy dziś oceniać."
Zwykle używanie zwrotu: "będzie ciekawie", do dzieci, inauguruje zabawę. Natomiast zwrot "oceniać", wskazuje na poważne i realistyczne zajęcie. Mamy, zatem sprzeczność między propozycją zawierającą sugestię zabawy i propozycją sugerującą robienie rzeczy poważnej. I obu tych propozycji dokonuje się w jednej propozycji.
W ten sposób dokonuje się określonego rozbicia rozsądku w umyśle. Działa coś takiego tak jak hipnoza. Hipnoza wytrąca, bowiem umysł z realiów poprzez koncentrację na jakiejś bezsensownej rzeczy - takie skupienie np. na czubku palca jest przecież pozbawione czegokolwiek przydatnego w rzeczywistości. I jako takie jest wstępem do nierealności, czyli do stanu hipnozy. Tutaj zaś uczniowie usłyszeli bezsensowną /wewnętrznie sprzeczną/ wypowiedź nauczycielki. To czyni ich bardziej podatnymi na przyjęcie sugestii.
Kolejna sprzeczność:
Nauczycielka stwierdza, że to coś nastąpi: "będziemy dziś oceniać", i jednocześnie pyta: "Chcielibyście spróbować?"
Najpierw zatem mówi, że to już postanowione, lecz jednocześnie sugeruje, że to ich wybór - a przecież tak nie jest.
Za to nauczycielka jest autorytetem i do tego jej propozycja wygląda atrakcyjnie z dwóch powodów: jest ciekawsza niż codzienne zajęcia w szkole i zawiera coś, co wygląda na nową i interesującą formę zabawy. Uczniowie nie dostrzegają tutaj, że padło słowo "oceniać" i nie zdją sobie sprawy, iż stanie się ono ziarnem, z którego wyrośnie późniejsze wrażenie realizmu ich całej zabawy - do tego stopnia, że przestanie ona być zabawą. I to szybciej, niż myślała nawet robiąca ów eksperyment nauczycielka.
Dalej powstaje aplauz i seans już się zaczyna. W seansie już nie jest ważne, że nauczycielka mówi: "Będzie zabawa, nie?".
Poza tym to zdanie jest dość szczególne i inaczej przedstawia się dla podświadomości. Dlaczego nauczycielka nie powiedziała: "Będzie zabawa"? Powiedziała jednak: "Będzie zabawa, nie?" Dla podświadomości to zdanie ma taka samą wartość jak zdanie: "Nie będzie zabawa" - czyli: "Nie będzie zabawy."
I dalej nauczycielka rzeczywiście wszystko, co stwierdza, czyni tonem zdecydowanym, wręcz hipnotycznym /autorytatywnym/: "Ludzie niebieskoocy są w tej klasie lepsi." Na wątpliwości uczniów dodaje z powagą: "O tak."
Nie powiedziała zatem: "Przyjmijmy, że ludzie niebieskoocy...", albo: "Załóżmy, że ..."
Dalej podaje dowód, dlaczego są lepsi. Są mianowicie: "mądrzejsi". Na to jednak już nie ma żadnego dowodu. Jednak określonego wrażenia podania argumentu dokonała. Po czym, by nie dopuścić do oczekiwania na kolejny dowód - na to, że są mądrzejsi - dokonuje zaskakującego zwrotu, aby zaszokować umysły:
- "Osoby z piwnymi oczami nie mogą pić prosto z kraniku..."
Jeszcze niektóre dzieci traktują to jak zabawę - ale... Jednocześnie i one nie mają pewności. Osoby w stanie zahipnotyzowania także mogą doświadczać hipnozy jako zabawy - jednak będą się poddawać zamiarom hipnotyzera.
W eksperymencie na filmie bombardowanie umysłów dzieci trwa jednak dalej:
"Nie mogą /z piwnymi oczami/ się także bawić z ludźmi niebieskookimi."
Tu użycie zwrotu "z ludźmi", zamiast "z dziećmi", nadało jeszcze większej powagi całej sprawie.

Reakcje dzieci z oczami zarówno piwnymi jak i niebieskookimi, choć były odmienne, to jednak sprowadzały się do potraktowania całej sprawy jako czegoś realnego. Ciemnoocy zamiast śmiać się z całej tej bzdury zareagowali na nią jak na realnie zaistniały problem: "się rozzłościli, byli zażenowani, zszokowani, smutni i wycofani."
U niebieskookich zaszła taka sama reakcja pod kątem jej potraktowania jako prawdy, a nie wymysłu. Na co nałożyło się pragnienie bycia kimś lepszym od innych.

W tym miejscu warto zwrócić uwagę na wielką negatywność takiego pragnienia.
Chęć bycia lepszym, czy znalezienia się na wyższej pozycji od innych, została jako zła postawa już przedstawiona w Ewangeliach. /Pisałem o tym w "Przypomnieniu"./ Postawa taka prowadzi bowiem do całej masy negatywnych zachowań.
Także w samym człowieku wywołuje wiele negatywnych cech.
Człowiek powinien wiedzieć, że jest normalny on i każdy inny, oraz że różnorodność między ludźmi jest także normalnością, jednocześnie pięknem i bogactwem świata.
Nie należy chcieć mieć siebie samego za świętego, ani mieć się za doskonałego.
Można jedynie starać się postępować w świętości, doskonałości, oraz dobrze. Nie mając się nawet za dobrego.
Podstawą i jedynie ważną rzeczą jest chcieć być normalnym i za takich postrzegać innych mimo ich różności, bo różność jest podstawą świata.

Chęć wyróżniania się w sensie bycia lepszym doprowadziła do kolejnej reakcji u niebieskookich: "stali się zadowolonymi, aroganckimi, ważniejszymi, zdeprawowanymi trzecioklasistami." Ich puste ega doznawały fałszywego poczucia ważności - nie mającej żadnego realnego pokrycia. Otrzymali tani, a raczej darmowy produkt. W tym przykładzie widzimy jak prawie każdy człowiek lubi otrzymywać darmo, np. wywyższenie, czy bogactwo.

Warto tu zwrócić uwagę też na powstałe sprzężenie zwrotne w całej tej relacji pomiędzy "piwnymi" i "niebieskimi". Z pewnością "piwni" podświadomie wyczuli powstający do nich zły stosunek "niebieskich". Na początku nie musiał on być znaczny. Jednak ich reakcja na taki stosunek /zażenowanie, wycofanie/ jeszcze wzmogło ów zły stosunek, gdyż w określony sposób "potwierdziło" "rację o wyższości niebieskich" - Skoro tak reagujecie, to znaczy, że wszystko się dzieje na prawdę i jest prawdą.
W owym sprzężeniu wzmacniającym reakcje w każdej z grup konflikt się rozkręcał.
Tak właśnie się dzieje pomiędzy zwaśnionymi narodami, czy rasami. Ktoś to rozkręci, a ludzie poddają się temu bezwiednie - uważając, iż postępują właściwie i słusznie. Nawet znajdując na poparcie tej "słuszności" jakieś argumenty, czy ideologie.

"A wszyscy byli doskonałymi przyjaciółmi jeszcze dzień wcześniej" - słyszymy na filmie.
To samo jak wiemy dzieje się w przypadku konfliktów narodowych i wojen...
Znajdzie się jakiś jeden człowiek, czy jakaś grupka ludzi, którzy potrafią skłócić wszystkich ze sobą. I ludzie temu poddają się. I krzywdzą się wzajemnie - choć wierzyli, iż nie należy nikogo krzywdzić.

Należy poruszyć jeszcze jedną ważną kwestię. Kwestię poczucia własnej wartości.
Tu także należy odnieść się do normalności: Skoro ja jestem normalny w różnorodności przejawień ludzkich i tak samo jak ja jest normalny każdy - to nikt nie ma w ogólnym sensie większej, czy mniejszej wartości. Każdy zaś reprezentuje określone dla siebie predyspozycje, które wyrażają się w odpowiedniej dla nich sytuacji. Czy zatem brak sytuacji do wyrażenia moich talentów czyni mnie gorszym? Wiadomo, że nie.
Nikt zatem nie ma obiektywnych podstaw, by czuć się gorszym od reszty.
Jednak większość ludzi, nawet jeśli myśli coś innego, to gdzieś w sobie ma ten słaby punkt. Nieświadomość bycia normalnym powoduje chcenie bycia wyjątkowym, to chcenie zaś wytwarza niepewność lub obawę, że może się nie uda... wtedy wystarczy odpowiedni mobbing zewnętrzny, by człowiek mu uległ i zwątpił w samego siebie, co będzie jakby mobbingiem wewnętrznym.
Nakłada się na tę niepewność jeszcze uleganie grupie. Nawet jeśli grupa nie ma podstaw racjonalnych. Jest jednak grupą - co jest postrzegane jako racjonalna podstawa, mimo że obiektywnie nie jest, gdyż grupa nie musi mieć racji.
_____________________________________________________________


Jako drugi krok w filmie "Pięć kroków do tyranii" podane jest:
2. "Stosuj się do rozkazów."
Tu zgadzamy się, że to jest krokiem do tyranii. Bowiem tyrania potrzebuje posłuszeństwa wbrew woli narodu. Każdy wie, że twierdzenie, by stosować się do rozkazów, jest niewłaściwe, gdyż oczywiste jest, że rozkazy mogą być wszelkiego rodzaju, czyli także głupie lub złe.
W tym momencie autorzy filmu wciągają nas w "tryb zgadzania się" z nimi. I za chwilę dodają: "Od dzieciństwa uczymy się posłuszeństwa, robienia rzeczy właściwych."
Zadajmy w tym momencie pytanie: Co jest złego w robieniu rzeczy właściwych?
Obiektywna odpowiedź brzmi: NIC.
I każdy z nas to wie. Kto jednak oglądając film i poddając się jego prowadzeniu uświadomił sobie to?
Autorzy filmu w wielu kwestiach maja rację. Czy to znaczy, że maja racje we wszystkim? Z pewnością nie.
Dalej dokonują zatem manipulacji. Świadomie lub nieświadomie. Manipulacja nieświadoma zachodzi wtedy, gdy ktoś w coś silnie sam wierzy. Wówczas jego umysł manipuluje nim samym! Przedstawiając mu rzeczy tak, by go w tej wierze wzmocnić.
Wróćmy do zdania: "Od dzieciństwa uczymy się posłuszeństwa, robienia rzeczy właściwych."
"Zakładamy, że to dla naszego własnego bezpieczeństwa i dobra społeczeństwa" - słyszymy po nim.
Czy odczytujecie w tym zdaniu sugestię, że to nasze "zakładanie" jest błędne? Dla mnie ona jest wyraźna. Zostaje nawet wzmocniona tym, co następuje dalej. Choćby kolejnym zdaniem:
"Mimo to lubimy myśleć, że nie posłuchalibyśmy każdego rozkazu."
Mamy tu zatem tezę i antytezę - stworzone przez autorów filmu na ich użytek.
Teza to: "zakładamy". Antyteza: "lubimy myśleć inaczej, niż w założeniu".
Antyteza jest przedstawiona sugestywnie jako właściwa.
A przecież oczywistym jest, iż teza jest także właściwa: "robienie rzeczy właściwych".
Pozostaje ona nawet w zgodności z jedną z najważniejszych duchowych nauk buddyjskich, która uczy: "działaj właściwie".
Każdy myślący człowiek też wie, że bezwzględne słuchanie wszelkich rozkazów, nie jest właściwym działaniem.
Rodzi nawet konsekwencje prawne.
Dlaczego zatem autorzy insynuują, iż właściwe działanie jest niewłaściwe?
_________________________________________________________


W drugiej części filmu chcą nas przekonać o czymś, co nie jest prawdą. Przekonać eksperymentem.
Na początku pytają ludzi: Czy robią zawsze to, co im mówią? Czy zawsze stosują się do rozkazów?
I ludzie zgodnie z prawdą odpowiadają, że nie zawsze.
Jednak autorzy filmu autorytatywnie stwierdzają, że ludzie ci się mylą i że oni to udowodnią /co za bufonada/.
Każdy przekonał się w życiu, że ludzie ci odpowiadali zgodnie z prawdą. Nikt z ludzi, bowiem nie jest doskonały i nawet, gdy mówiono nam robić dobre rzeczy, czy dawano słuszne rozkazy, to każdemu zdarzyło się osobiste nie stosowanie się lub obserwowanie niestosowania się u wielu innych osób - już nawet od dzieciństwa.
Autorzy filmu liczą na to, że oglądający film postawi "eksperyment naukowy" wyżej od faktów życia.
I pokazując przykłady ustępowania miejsc w metrze na czyjąś prośbę w 50% przypadkach usiłują wykazać skłonność do posłuszeństwa u połowy ludzi. Gdyby jednak owe ustępowanie miejsc wynikało ze skłonności do posłuszeństwa, to należałoby powiedzieć, że druga połowa ludzi była "nieposłuszna", gdyż nie ustąpili swoich miejsc.
Błąd dowodzenia autorów filmu jak i eksperymentu polega na błędzie w jego przeprowadzeniu.
Ludziom, bowiem nikt nie kazał ustąpić miejsc. Nie było, zatem żadnego przykładu posłuszeństwa. W całym eksperymencie proszono grzecznie ludzi o ustąpienie miejsca. Był to, zatem eksperyment nie na posłuszeństwo, ale na poziom kultury w społeczeństwie. Połowa ludzi z własnej i nieprzymuszonej woli wykazała kulturę osobistą. Na filmie nawet sama osoba prosząca o miejsce, gdy je dostała stwierdziła pod adresem człowieka ustępującego miejsce: "Jest pan bardzo uprzejmy."
Było to badanie uprzejmości.
Czy uprzejmość jest zasadą, uległością, posłuszeństwem, czy szanowaniem władz? Tak stwierdza człowiek omawiający eksperyment. Jednak nie jest to prawda. Uprzejmość może wyrazić się jako te rzeczy, lecz jest w swej szczerej naturze od nich niezależna. Jedynie uprzejmość sztuczna, pozorowana, może pozostawać zależna od autorytetu, czy władzy. Wiadomo, że więcej na świecie jest złych myśli, niż złych słów. Myśli, bowiem nie widać, słowa zaś bywają słyszane.
Zatem ludzie wewnętrznie pozwalają sobie na więcej zła - choć wiedzą, iż nie powinni tego robić. Wynika to z małej samokontroli i z lenistwa. Zewnętrznie nasze słowa są siłą rzeczy słyszane przez innych, i nawet, gdy wiemy, że nikt na nie by nie przejawił reakcji zewnętrznej, to mamy świadomość tego, że nie są właściwe. Zatem nie wypowiadamy ich na głos.
Otoczenie pomaga nam wzmóc naszą zewnętrzną kulturę. Tylko zewnętrzną, gdyż otoczenie jest zewnętrzne.
To ukazuje jaki pozytywny wpływ wywiera na nas obecność innych. Mobilizuje nas do bycia lepszymi chociaż zewnętrznie.
Oczywistym jest, że najwłaściwsza kultura zaczyna się od wnętrza, gdybym jednak miał wybór: Czy żyć w społeczeństwie które osiągnęło poziom zewnętrznej kultury, czy w społeczeństwie bez żadnej kultury - to wybrałbym to pierwsze.

Zatem człowiek jest zewnętrznie mobilizowany do przejawiania większej kultury i uprzejmości. Będzie, zatem szczególnie uprzejmy w obecności jakichś autorytetów albo władzy, wobec której ma szczególny respekt. Wiadomo, bowiem: władza to władza - z nią mogą być kłopoty, a tych każdy woli uniknąć.
Nie dziwmy się, zatem, że wprowadzenie do eksperymentu osoby w mundurze jako towarzyszącej proszącemu o miejsce spowodowało, że każdy ustąpił swojego miejsca. /Warto zaznaczyć, że nie w każdym środowisku osoba w mundurze będzie autorytetem./ Obejrzeliśmy zatem przykłady naturalnej lub społecznej /pod wpływem autorytetu otoczenia/ uprzejmości.
Jednak na filmie usiłują nam wmawiać, że były to przykłady na posłuszeństwo - choć nie padły żadne rozkazy, ani nakazy, w całym eksperymencie. Mamy, czyli wyraźną próbę manipulacji widzem.

Jednak inna konkluzja z eksperymentu jest w jakimś stopniu prawdziwa, ta że "połowa z nas ma skłonność, by działać bez myślenia." Dlatego w jakimś stopniu prawdziwa, gdyż ludzi mających taką skłonność jest więcej. Każdy z nas ma ją. Jedni bardziej, inni mniej. I nie można tu mówić o braku jakiegokolwiek myślenia. Proste myślenie zawsze zachodzi. Brak tylko myślenia w szerszej perspektywie.
Także prawdziwe jest następne stwierdzenie, iż "ludzi można skłonić do działania bazującego na impulsach, uwarunkowanych nawykach."
Czasami tak bywa, że na podstawie błędnych przesłanek wyciąga się prawdziwe wnioski Smile
I kolejnym takim prawdziwym wnioskiem jest:
"W całej ludzkiej historii więcej przestępstw popełniono z powodu posłuszeństwa, niż nieposłuszeństwa obywatelskiego."
Warto jednak zastanowić się, dlaczego. Przestępstwa popełniane z posłuszeństwa przeważnie były dokonywane na skalę bardziej masową, gdyż wynikały z podległości jakimś władzom, z czym wiązała się obawa i strach przed władzą, która ukazała swoje groźne i nieobliczalne oblicze. Warte jednak odnotowania jest to, że ludzie posłuszni takiej władzy krzywdzili nawet innych, byle nie narazić siebie niewykonaniem polecenia - ale wielu z tych ludzi w innych czasach ratowałoby życie innych z narażeniem własnego życia!
Czy zatem rzeczywiście chodziło tu o dbanie o "własny interes"?
Uważam, że tu chodziło bardziej o coś, co nazwałbym "psychozą społeczną", której większość ulega w określonych sytuacjach społecznych. Natomiast tłumaczenie się poczuciem "własnego interesu" jest próbą jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia tych zachowań. Przyznam, że autorzy filmu - nawet, jeśli popełnili kilka błędów - przedstawili znakomitą próbę przedstawienia mechanizmów prowadzących do takiej "społecznej psychozy" niemoralnych i nieludzkich zachowań.
2-gi krok powinien brzmieć: Stosuj się do wszelkich rozkazów. Taka postawa, bowiem z pewnością może służyć tyranii. Nie zaś wykonywanie rozkazów zgodnych z prawem i etyką.
I taka właśnie myśl pada w drugiej połowie 2-iej części filmu: "...zagrożeniem dla wszystkich społeczeństw są ludzie bezmyślnie i ślepo posłuszni jakimkolwiek władzom."
____________________________________________________________

KROK 3: "Zrób im Krzywdę"
Na wstępie do omówienia tego kroku postawione jest pytanie:
"Co się dzieje, gdy nasz przywódca chce, byśmy zrobili coś wbrew naszemu rozsądkowi?"

Wyżej napisałem o pojawianiu się "psychoz społecznych", którym większość ulega w określonych sytuacjach. W filmie nazwane to zostało "niewłaściwymi okolicznościami". Całkiem słusznie, lecz choć są one niewłaściwe, to się zdarzają, zaś ludzie im się poddają i "wyrządzamy innym krzywdę. Nawet gdy wydaje się nam, że nie potrafilibyśmy." /film/ Postawię tu jeszcze takie pytanie: Czy w normalnych okolicznościach, takich bez żadnej psychozy społecznej, człowiek wyrządzi krzywdę innemu człowiekowi pod wpływem rozkazu?
Odpowiedź jest banalna. Skoro, bowiem zdarzają się jednostki krzywdzące innych nawet bez czyjegoś rozkazu, a z powodu zła, jakie tkwi w owych krzywdzicielach, to zawsze też znajdą się ludzie wykonujący nawet chętnie rozkazy niosące krzywdę innym.
Na szczęście są też na świecie ludzie, którzy nie chcą krzywdzić innych. /Niekoniecznie sa nimi wszyscy ci, którzy tak mówią o sobie./
Co to jednak znaczy? - Nie chcieć krzywdzić innych.
Bardzo istotne jest to, w jakim stopniu ktoś nie chce krzywdzie innych. Stopnie te, bowiem są różne. od nich zależy poziom naszej dobroci.
Ludzie mający się za dobrych nie uświadamiają sobie istnienia poziomu własnej dobroci. Wystarcza im to jednak mieć pozytywne mniemanie na swój temat. Bo takie mniemanie jest komfortowe dla ich psychiki. Komfortowe też jest nie wnikanie w to głębiej.
Dlatego nie jest prawdą stwierdzenie z filmu, że "chętnie większość z nas posłusznie posłucha władz, które rozkażą nam działania wbrew naszemu sumieniu."
Takie stwierdzenie pozostaje nawet w sprzeczności z badaniami nad hipnozą, w których wykazano, że nawet osoba zahipnotyzowana i będąca w transie hipnotycznym nie wykona poleconej jej zbrodni, jeśli pozostaje ona w sprzeczności z jej sumieniem.
Także potwierdzenia w/w filmowej koncepcji nie znajduję w eksperymencie, o którym w filmie mówi się, że w nim to wykazano. W rzeczywistości wykazano niezupełnie to.
Eksperyment, w którym rażono ludzi prądem niby w ramach polepszenia ich pamięci nie był obiektywnie naukowym badaniem. Dlatego że jego warunki nie były ściśle naukowe. Poza tym dla uczestników miał wizerunek badania naukowego, co podnosiło jego rangę. Natomiast z historii medycyny wiadomo, że rażenie prądem elektrycznym, mimo bolesności tej metody, stosowano do leczenia. Zaś zawody lekarza i naukowca wzbudzają w społeczeństwie zaufanie i wytwarzają poczucie bezpieczeństwa. W takich warunkach nie należy się dziwić, że większość uczestników włączała prąd, by razić drugiego współuczestnika eksperymentu - skoro autorytet w białym fartuchu powiedział, że to posłuży dobru tego człowieka, pomimo bólu.
Zaistniało tu zatem wiele rozumowych przesłanek, mimo że poszlakowych, jednak popartych autorytetem naukowym. Także tym, że drugi współuczestnik od początku nie był zmuszany do eksperymentu, lecz poddał się mu dobrowolnie. To także sprawiało wrażenie, że wszystko jest zgodne z prawem.
W takich warunkach tylko posiadanie odpowiedniej wrażliwości na ból i cierpienie innych, szczególny rodzaj empatii, pozwalający współodczuwać cierpienie, mogłoby powstrzymać od włączania prądu.
A rozum? Pamiętajmy, że prowadzącym eksperyment "rozumem" był naukowiec. Zatem na niego został przeniesiony główny punkt myślenia. Co widać tez na filmie: Uczestnik ma wiele wątpliwości, zbliża się do swoich progów wrażliwości, także myśli, ale... szuka potwierdzenia swoich myśli w autorytecie i ... zdziwiony nie znajduje potwierdzenia. Zdziwienie go zbija z tropu, trochę otumania, więc dalej realizuje zadanie mu wyznaczone. By po chwili znowu powtórzyć całą sytuację i znowu zostać zbitym z tropu... Obserwujemy, zatem w eksperymencie coś, co można nazwać działaniem "z narastającym okrucieństwem wobec innego człowieka".
Większość ludzi na świecie jest wychowana religijnie i zaznajomiona z prawdą, iż nie należy postępować źle. W chrześcijaństwie jest to wyrażone w zdaniu: Nie czyń drugiemu tego, czego byś nie chciał, aby tobie czyniono.
Jednak później w życiu nawet ludzie, którzy pragną stosować tę zasadę i ją wyznają, tak uwikłają się, iż zaczynają krzywdzić innych. Nie zauważają, kiedy przestają być sobą. Można powiedzieć, że w jakiś sposób pozbawiono ich sumienia. Zastępując je pędem do realizacji np. jakiegoś zadania. Tym samym pozbawiając człowieczeństwa i czyniąc prawie bezwolne roboty.
Dlaczego człowiek się temu poddaje? Czy rzeczywiście powoduje to posłuszeństwo wobec jakiejś władzy?
A może raczej poddawanie się istniejącemu systemowi, którego władza jest elementem czy reprezentantem.
Istnieje jeszcze jeden istotny element, który należy wsiąść pod uwagę. Chodzi o ego i jedną z jego szczególnych cech, czyli chęć posiadania władzy. Ego lubi doświadczać własnego istnienia, zaś najbardziej prostą /prymitywną/ formą doświadczania tego jest posiadanie władzy, choćby w ograniczonym obszarze.
Np. w eksperymencie rażący prądem otrzymał władzę, czyli możliwość rażenia kogoś prądem wbrew niemu. Z jednej strony jakaś jego wyedukowana część nie chce sprawiać komuś bólu. Jednak jest w nim coś, co sprawia ten ból. Nie można tego wytłumaczyć jedynie tym, że tego oczekuje jeszcze ktoś inny. Wiele razy człowiek nie robi czegoś, czego oczekują inni. Zatem nie czyjeś oczekiwanie jest wyjaśnieniem. W nas samych musi być coś, co tego też chce w jakiś sposób. Tym czymś może być potrzeba władzy. Ta cecha ego jest przyczynkiem zła na świecie.
Innym powodem zła jest stawianie czegokolwiek ponad człowieka, czyli stawianie sabatów, zasad, nauk, religii, ideologii, czy jakichś wzniosłych celów. Np. w eksperymencie z filmu: "Ochotnikom powiedziano, że pomogą znaleźć sposób doskonalenia pamięci." Ego dostało cel i uzasadnienie. I skoncentrowane głównie na sobie i przyjętym celu pomija dobro innego człowieka, a nawet czyni mu krzywdy...
Warto tu zwrócić uwagę na to, że 2/3 ludzi biorących udział w eksperymencie doszło do 450 Voltów, czyli do maksymalnej dawki. Nie doszła do tej liczby 1/3 uczestników.
Taki sam stosunek 1/3 zaobserwowany został w innym eksperymencie robionym ze szczurami. Szczur przełączał dźwignię aby dostać się do pożywienie, lecz jednocześnie ta sama dźwignia włączała prąd elektryczny rażący innego szczura. Tylko 1/3 szczurów zrezygnowała z pożywienia, aby nie zadawać bólu innym. Zaś 2/3 robiły to bezwzględnie. Zajmijmy się teraz tym, na co zwrócono uwagę na filmie. "W innej wersji eksperymentu Milgrama uczniów określano mianem "zwierzęta". Wtedy "nauczyciele" używali wyższych napięć o wiele chętniej."
Na tym przykładzie widzimy jak działa umysł człowieka. Przecież tak naprawdę każdy z owych "nauczycieli" wiedział, że ma doczynienia z ludźmi, a nie ze zwierzętami. Jednak używanie określenia "zwierzęta" powodowało, że traktowali tych ludzi o wiele gorzej. Zatem użycie słowa, które było nieprawdziwe, wpłynęło na ich zachowanie tak, jakby traktowali je za prawdziwe. Podobne rzeczy dzieją się w snach. W nich nierealne rzeczy umysł ludzki odbiera jako realne.
Czy kojarzycie to z nauką Buddy o tym, że ludzie śpią? Albo z nauką Chrystusa o tym, że ludzie są umarli? Śmierć zaś Jezus porównywał do snu.
To, co dalej słyszymy na filmie o masowych mordach na Tutsi jest tak niewiarygodne i okrutne, że jesteśmy w szoku.
Jednak jest to opis działań niczym koszmarów sennych. Tyle, że jacyś ludzie zrealizowali te koszmary w rzeczywistości cierpiących i zabijanych ludzi. Ci mordercy działali jak amoku sennego zła. Ale złym nie wolno nawet być we śnie! Jest to, zatem innego rodzaju uśpienie - to utrata rozumu, rozsądku i dobra. Tego rodzaju uśpienie jest jak epidemia. Bywa zaraźliwe i dąży do masowego szerzenia się. Na filmie oglądamy wypowiedź murzyna, który mordował swoich sąsiadów. Poddał się, bowiem zarazie informacyjnej płynącej z radia. Zatracił swój naturalny układ odpornościowy, jakim jest miłość bliźniego, dlatego uległ i stał się złą bestią.
_________________________________________________


KROK 4-ty z filmu prowadzący do tyranii:
"Postaw się" lub "Powstrzymaj się". /Bądź opozycjonistą lub biernym obserwatorem/

Na filmie pada zdanie:
"Jeśli nie ma głosów sprzeciwiających się danemu poglądowi, w oczywisty sposób będzie on miał większą moc i wpływ, niż w społeczności, gdzie różnorakie idee stale poddawane są dyskusji."
Warto zastanowić się dlaczego tak jest.
Świadczy to bowiem o ogromnej zależności myślenia jednostki od tego, co myślą inni. Świadczy to także o niepewności jednostki co do jej zdolności oceny rzeczywistości i o stawianiu wyżej tego, jak myślą inni.
Czy zatem człowiek jest na pewno indywidualną jednostką?
Czy może jest elementem zbioru pozostającym w zależności od natury zbioru? Natury otoczenia, czyli innych jednostek.
Te pytania zadałem tylko w celu pobudzenia każdego do samorefleksji.

Przedstawione wyżej stany umysłu ludzi nazwałem za Buddą i Chrystusem snem. Autorzy filmu zjawiska zaistnienia tyranii nazwali iluzją. Zatem oceny są identyczne.
Słyszymy na filmie też zdanie:
"Wolność słowa i wyrażania się jest niezwykle ważna, bo pozwala wyrwać się z tyrańskich reżimów."
Ktoś, bowiem musi ludzi obudzić z ich snu. Tyrania jednak tego nie chce, dlatego robiła zawsze to, o czym nadmieniono na filmie. Tłumiła wszelkie inne poglądy i rebelie. Przebudzenie stoi, bowiem w opozycji do snu tyranii, która chce tworzyć własną iluzję, której najpierw sama uległa, a potem dąży do zarażenia nią innych.

"Wojny, przemoc i łamanie praw człowieka wydarzają się tylko przy względnej ciszy."
Czy jednak to, co wydaje się być ciszą, rzeczywiście nią jest?
Nie. Nie jest ani na zewnątrz, bo przyczynia się swoim brakiem reakcji do tego, że dzieje się zło, ani wewnątrz tych, którzy są cicho, bo ta "cisza" także jest działaniem - formą przyzwolenia. Zresztą powiedziane to zostało na filmie: "Bycie biernym obserwatorem nie oznacza nierobienia niczego. Jest to podjęcie decyzji, by nie interweniować." I co zostało podsumowane myślą, że nieinterwencja jest pozwoleniem na kontynuację zła - czyli pozwolenia na krzywdzenie innych ludzi.
Kolejny eksperyment przedstawiony na filmie i ukazujący wyniki badania kibiców dwóch konkurencyjnych drużyn piłkarskich, tego jak, i czy w ogóle, będą udzielać pomocy kibicującym przeciwnej drużynie ukazuje nam jeszcze raz coś, o czym już napisałem wyżej. Ukazuje nam śnienie ludzkich umysłów. Podkreślę tu jeszcze fakt, że eksperyment przeprowadzono w związku z działaniami ludzi, odnoszącymi się do sportu!
Sport ma służyć zdrowiu ludzkiemu, szerzeniu kultury aktywności fizycznej, ruchu, zdrowia, wzajemnego szacunku, pokojowej rywalizacji - rywalizacji nie między ludźmi, lecz rywalizacji ludzkich umiejętności w celu dążenia do podnoszenia ich. W sporcie, ważne jest wznoszenie ludzkich możliwości. A przede wszystkim aktywność służąca pokojowi i przyjaźni we wspólnym dopingowaniu się do działania.
A co ujrzeliśmy na eksperymencie z filmu? Ujrzeliśmy, że sport dla ludzi przestał być sportem. Bo pomiędzy kibicami grających drużyn wytworzyła się konkurencja nastawiająca ich do siebie tak antagonistycznie, że przestali kibiców z "przeciwnego obozu" postrzegać jako bliźnich.
I to był ich sen.
Normalnie, bowiem każdy z nich wiedział, że człowiek jest człowiekiem. Każdy w przebudzonej rozmowie stwierdziłby, że człowiek człowiekowi powinien udzielić nagłej pomocy, szczególnie że wymagana w eksperymencie forma pomocy nie była żadnym fizycznym zagrożeniem dla udzielającego. Jednak nikt z tych ludzi nie pomógł, gdy zobaczył, iż potrzebującym jest kibic nie jego drużyny.
Ci wszyscy ludzie ulegli zbiorowemu śnieniu, że ich drużyna jest tak ważna, że liczą się tylko jej kibice, a cała reszta jest gorsza... wręcz wroga i nie należy jej pomagać tak jak nie pomaga się wrogom na wojnie...
To ich śnienie okazało się ważniejsze, niż realna prawda o życiu. Ważniejsze niż ich własne światopoglądy!
Byli, bowiem pogrążeni w tym śnie. Zaś siła snu była tak wielka, że nawet sumienie nie było w stanie ich obudzić. Było, ponieważ samo przytłumione. Nikt nie udzielił pomocy kibicowi drużyny konkurującej o sportowe wyniki. Zaś każdy udzielił pomocy kibicom swojej drużyny - w tym śnie tylko oni byli ludźmi. Zadziwiające.
Większość reakcji człowieka jest wypadkową wielu czynników wnętrza umysłu. Czasami jeden jakiś czynnik powoduje określoną reakcję, ale też ta reakcja może być wzmacniana /silniej powodowana/ dodatkowymi czynnikami zmierzającymi do jej przejawienia.
Właśnie nie działanie w sensie nie udzielania pomocy bliźniemu może być powodowane często u ludzi występującą cechą lenistwa, czy gnuśności. Te cechy są wymieniane w Biblii jako wady. Możemy je obserwować już od wieku dziecięcego, gdy dziecko nie chce zrobić tego, co powinno. Czasem czegoś bardzo prostego i łatwego, gdy np. weźmie coś i przeniesie powodowane swoim kaprysem czy impulsową ochotą, a potem zostawi nie na swoim miejscu i nie chce odnieść tam, skąd wzięło ten przedmiot. W tym przypadku umysł nawet nie chce "naprawić" tego, co sam spowodował. Jest to ewidentna gnuśność, bo np. dziecko nie chce odnieść na miejsce tego, co samo wzięło. Lenistwo byłoby wtedy, gdyby nie chciało odnieść tego, czego nie wzięło, ale zostało o to poproszone np. przez matkę.
Biblia słusznie krytykuje lenistwo, a szczególnie gnuśność. Wady te są bowiem przymiotami śmierci. Bóg zaś jak uczy Biblia jest bogiem żywym. Dlatego też i doskonałość jest czymś żywym. Śmierć zaś i jej przymioty są niedoskonałością.
Niedoskonałość, śmierć, jak już wiemy są snem. Dlatego gnuśność i lenistwo także są snem.
Ludzie rodzą się będąc uśpionymi w mnóstwie rzeczy. Żyją i nie zdają sobie z tego sprawy. Są jakby umarli w wielu sprawach. Dlatego Jezus nazywał ludzi umarłymi, a Budda śpiącymi.
Wielu ludzi myśli, że nie jest pogrążona w śnie gnuśności, czy lenistwa, bo coś już w życiu robili. Jednak zapominają, że ciągle mają silną skłonność do zasypiania w snach uwarunkowań. Uwarunkowania bowiem ciągną do siebie jak studnie bez dna. I umysły im ulegają bezwiednie.
Jeśli jako dzieci padaliśmy ofiarą snu gnuśności, to nie dziwmy się, że jako dorośli padamy jako ofiary snu lenistwa, czyli nie pomagania bliźnim. Albo nawet padamy jako ofiary snu gnuśności - gdy nie naprawiamy wyrządzonych przez nas samych krzywd.
_____________________________________________


KROK 5-ty z filmu prowadzący do tyranii:
"Wymordować"
Na filmie mówi się, że częścią psychologii jest "zdolność przeciętnych ludzi do czynienia zła." Znaczy to inaczej, że przeciętny człowiek wg psychologii jest zdolny do czynienia zła. Czy to kogoś zdziwiło? Bo nie powinno, gdyby bowiem nie było tej zdolności, to nie mielibyśmy tylu i takich wojen, czy innych niegodziwych zdarzeń.
Ta zdolność jednak nikogo nie usprawiedliwia. I nie jest ona żadnym talentem. Jest jedynie możliwością degeneracji.
Dlatego nazwa zdolność używana w psychologii nie jest właściwa. To tak, jakby o kimś - kto zamiast normalnie chodzić, idzie upadając, bo nie chce stale utrzymywać równowagi - powiedzieć, że ma zdolność upadania.
Nieistotne jednak jest to w tym temacie, jak to nazwano w psychologii. Istotne jest to, że zwrócono uwagę na występujące zjawisko, którym jest to, iż każdy przeciętny człowiek ma w sobie możliwość czynienie zła. Wiemy, że nie jest to nadzwyczajna możliwość. Jest to możliwość bycia słabym.
Wcześniej na filmie pokazano jak Żydzi prześladowali Palestyńczyków i stwierdzono, że postawa Żydów wynika z "ich poczucia narodowości i tożsamości związanej z holokaustem, którego Żydzi doświadczyli".
Zdumiewające? Holokaust, prześladowania i zagłada milionów Żydów przez władze III Rzeszy. Bezprecedensowa próba, przy użyciu metod przemysłowych, fizycznej likwidacji całego narodu. Jednym słowem: koszmar.
Żydzi przeżywszy taki koszmar, jako naród zjednoczyli się na tyle, że swoim zjednoczeniem motywują zadawanie podobnego koszmaru innemu narodowi. O którego człowieczeństwie zapomnieli tak samo, jak niegdyś Niemcy zapomnieli o człowieczeństwie Żydów.
Mogłoby się wydawać, że naród, który przeżył coś takiego, co przeżyli Żydzi w czasie II wojny światowej, nie będzie sam nigdy postępował w taki okrutny i niegodziwy sposób. Jednak okazuje się zupełnie coś innego. Prześladowany naród bardzo chętnie sam stał się prześladowcą, gdy tylko dzieje świata podsunęły mu innego i słabszego "przeciwnika".
Tak jakby traktowali to, jako rywalizację sportową, w której gra polega na torturowaniu i zabijaniu.
Skąd u człowieka bierze się taka postawa, że z prześladowanego przeistacza się w prześladowcę?
Czy nie z jego wnętrza?
Czytamy w Ps. 5:10: "Wnętrze ich, to zguba!"
Czy badamy swoje wnętrza i obserwujemy, jakie są, po wydawanych owocach?

Oto film /Pięć Kroków do Tyranii 5/6/ ukazuje nam kolejny eksperyment z 1971 roku w którym studenci zgodzili się na odegranie roli którejś z dwóch grup: więźniów albo strażników. Stworzono w piwnicy Uniwersytetu warunki odpowiednie dla więzienia. Rzut monetą zadecydował, kto będzie strażnikiem, a kto więźniem. Studenci wiedzieli, że sytuacja nie jest rzeczywista. Wiedzieli, iż jest to eksperyment. I na to pragnę zwrócić uwagę. Bo oto w tym eksperymencie wszystko działo się jakby było prawdziwe. Zamiast drzwi były kraty, a |"więźniowie" byli traktowani jak w więzieniu. Początkowo było to tylko odgrywanie ról ze strony każdej grupy, Słyszymy, że: "Pierwszego dnia obie grupy były takie same", oraz: "W ciągu kilku dni nie było już żadnego podobieństwa. Wytworzyły się dwie klasy ludzi. Wszechwładnych oraz bezsilnych."
Dlaczego - skoro każdy uczestnik wiedział, że to nie są realia? /"W zamierzeniu była to zabawa i odgrywanie ról"/ Dlatego, iż wiedza ta była tylko intelektualna. Zmysły zaś ukazywały fakty, które wobec zmysłów był rzeczywiste. "Strażnicy”, bowiem
byli ubrani jak strażnicy i stopniowo coraz bardziej zaczynali się zachowywać jak strażnicy. "Więźniowie" wyglądali jak więźniowie i byli jak oni zależni od "strażników".
Wszystko działo się rzeczywiście. Było to coś takiego jakby ktoś nam powiedział: Wbiję ci gwóźdź w ramach eksperymentu, i wbił go naprawdę. Ból przecież będzie prawdziwy - co z tego, że to eksperyment. Dla zmysłów jest to prawda. Nic nie pomoże, że umysł nazwie to eksperymentem - w końcu sam zareaguje tak samo jak ciało. Dlatego szybko ujawniło się typowe nadużycie swojej władzy w przypadku "strażników", czyli "brutalność grupy rządzącej nad podwładną". Na filmie słyszymy: "Zaobserwowaliśmy stopniową eskalację agresji i wrogości strażników do więźniów, narastającą każdego dnia."
Wyzwoliły to nawet sztucznie stworzone warunki i do tego przy początkowej świadomości tego u uczestników. Wiemy jednak, że takie warunki w społecznościach ludzkich są tworzone bardzo często jako realia. Wiemy też, że dochodzi do nadużycia władzy i do tyranii, do której też doszło w przypadku studentów z tego eksperymentu.
Jaki mechanizm to powoduje? Oprócz okoliczności zewnętrznych. Co jest w ludziach takiego, że stają się źli w okolicznościach ku temu sprzyjających?
Może po prostu zło.
Dlatego Jezus stwierdził: "Czemu mię nazywasz dobrym? Nikt nie jest dobry, tylko jeden Bóg." (Mar. 10:18, BW)
Może warto, by każdy sobie to uświadomił. Po to, aby każdy się pilnował.
"Czuwajcie i módlcie się, abyście nie popadli w pokuszenie; duch wprawdzie jest ochotny, ale ciało mdłe." (Mat. 26:41, BW)
Po to, by nikt nie dał się pokusić okolicznościom - jeśli zaistnieją.
"I nie wódź nas na pokuszenie, ale nas zbaw ode złego; Albowiem twoje jest Królestwo i moc, i chwała na wieki wieków." (Mat. 6:13, BW)
W świetle słów z Biblii możemy zrozumieć to o czym mówi prowadzący ten eksperyment profesor: "Nawet ja sam, doświadczony badacz, człowiek liberalny, dałem się w to wkręcić, nie jako psycholog, nie jako badacz, ale jako nadzorca więzienia. Te dziwne rzeczy /jak zmuszanie więźniów do homoseksualizmu, poniżanie ich, sadyzm/ zaczęły być dla mnie czymś normalnym." To tłumaczy dlaczego sam nie przerwał barbarzyńskiego eksperymentu.
"Piątego dnia z planowanych 14 eksperyment /ze Stanford/ musiał być przerwany. potrzebny był ktoś z zewnątrz, żeby zauważyć, iż łamane są prawa człowieka." Tyrański reżim rozwinął się w nim błyskawicznie i w sposób zaskakujący badaczy.
W konkluzji odnośnie powstawania tyranii profesor mówi: "Nadaje się grupie jakąś tożsamość, która dominuje w ich myśleniu." I to jest właśnie śnienie. Śnienie jakiejś tożsamości. Swojej, czy czyjejś. Buddyzm już dawno temu zwrócił na to uwagę przy swoim poznaniu umysłu. Uczył też tego, by człowiek rozpoznał i uświadomił, kim jest, a kim nie jest naprawdę.

Ostatecznie dochodzimy do tego, co w filmie nazwano zwieńczeniem kroku piątego. Tym czymś jest: Eksterminacja, czyli zagłada określonych grup ludności z powodu ich odmienności.
Czy wiecie teraz, dlaczego w innym eksperymencie kibice przeciwnej drużyny nie chcieli pomóc komuś, kto miał koszulkę popierającą "konkurenta"? Wyniknęło to z podświadomie tkwiącej potrzeby zniszczenia "przeciwnika" i jago kibiców. Skoro podświadomość chciała zniszczyć, to oni nie potrafili zdobyć się na pomoc w razie zagrożenia zdrowia i życia. Nie mogli działać przeciw potrzebom własnej podświadomości. /"Wnętrze ich, to zguba!" Ps. 5:10/

Na filmie w kolejnej odsłonie, oglądamy już piekło, jakie przed laty zaistniało na terenach dawnej Jugosławii. Gdzie "normalni" ludzie stali się sadystycznymi zabójcami własnych znajomych.
Teraz zadajmy parę pytań.
Kiedy ci ludzie byli prawdziwi? Czy wcześniej tylko udawali dobrych - nawet przed sobą? Czy do wcześniejszych właściwych zachowań zmuszały ich jedynie pokojowe warunki? Zaś nowe warunki pozwalające na eskalację zbrodni pozwoliły im ukazać swoje prawdziwe oblicza?
Te pytania należało zadać. I niech każdy zada je wobec siebie. Pytając się, kim jest naprawdę. I co wie o sobie, oraz na swój temat, aż do samego końca i do osobistej głębi.
Kim jestem i jaki jestem? Tak naprawdę. Czy wszystko wiem o sobie?

Jedna z postaci na filmie wypowiada zdanie: "Musimy odkryć, co powoduje, że zwykli ludzie zachowują się w tak straszny sposób."
Czy odkryliśmy?
Na koniec filmu słyszymy zdanie: "Sednem jest to, że można nas skłonić do złych uczynków. Chodzi o stworzenie warunków, w których zwyczajni ludzie mogą czynić zło."
Czy to jest odpowiedź? Pierwsze zdanie mówi o tym, iż można nas skłonić do zła. Znaczy to, że w określony sposób jesteśmy źli, gdyż dobrego nie da się skłonić do zła. Drugie zdanie mówi nawet więcej, że człowiek ukazuje własne zło dopiero wtedy, gdy pozwalają mu na to warunki.
Czy zatem odkrycie tego, "co powoduje, że zwykli ludzie zachowują się w tak straszny sposób" jest tym, że po prostu człowiek jest zły?
I czyż nie takie przesłanie niosą od zawsze wszystkie religie? Niosąc też obok drugie - ważniejsze - przesłanie, że człowiek może się zmienić. Obudzić się. Zmartwychwstać. Stać się dobrym i doskonałym.
Takie było zawsze podstawowe przeznaczenie religii. To zaś, że źli ludzie wykorzystali nawet religię do swych niecnych celów, nie jest winą religii, lecz jest winą samego człowieka.
Głoszenie Ewangelii, czyli głoszenie Dobrej Nowiny, jest tym, że człowiek ma szansę stać się dobry. Może być dobry.
Ewangelie też uczą jak tego należy dokonać. O czym też napisałem w książce "Przypomnienie" /znajduje się na http://www.boga.fora.pl/przypomnienie,8//, gdzie starałem się przypomnieć i objaśnić wiele z tych nauk.
Niech Bóg będzie z Tobą.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Jerzy Karma dnia Czw 21:30, 30 Paź 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 22:47, 30 Paź 2008    Temat postu: Kim człowiek jest w swojej najprawdziwszej istocie

Zła strona człowieka bierze sie z tego, że nie wie człowiek kim jest.
Tak - ludzie nie wiedzą, kim są.
Utożsamiają się zwykle z czymś, czym nie są, np. z więźniem, strażnikiem, żołnierzem, bandytą, kibicem, jakąś narodowością, rasą, czy religią. Takich ról, z którymi się utożsamiają jest mnóstwo.
Nie są jednak żadną z tych rzeczy. Jedynie chwilowo wypełniają jakąś funkcję. Zapominając przy niej o tym, co jest ich właściwą podstawą, właściwym życiem, co jest najważniejsze - o swoim człowieczeństwie, tym prawdziwym.
Zapominają o swoim prawdziwym Umyśle i poddają się małemu umysłowi stworzonemu na potrzeby danej chwili, który do tego działa na prawach mechaniki - czyniąc bezwolnych robotów z każdego, kto mu podlega przez korzystanie z niego.

Zatem poza ową złą stroną człowieka istnieje jego najprawdziwsza istota.
Synostwo boże.

Kto z ludzi jednak się uprze być wygnańcem /z Domu Bożego/, to może pozostać wygnańcem na wieki. I nigdy nie dowiedzieć się kim jest. W ten sposób tracąc samego siebie. Pozostając synem zatracenia. Winę wtedy ponosi sam człowiek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Czw 23:05, 30 Paź 2008    Temat postu: Prawdziwa dobroć i pozór dobroci

Dobroć może płynąć z serca i mądrości, ale i płynąć z egoizmu.
Dobroć z serca jest autentyczną dobrocią. Autentyczną i jeszcze pewniejszą jest dobroć płynąca z mądrości. Mądrość bowiem wie, czym jest dobro i dlatego szanuje dobro i pragnie je czynić. Serce zaś miłuje i dlatego pragnie czynić dobrze.

Egoizm zaś lubi posiadać jakieś wartości. Jeśli ego wzrasta w takim duchu, że dobro przedstawiane jest jako wartość, jest tak też postrzegane przez otoczenie i czynienie go obdarza uznaniem otoczenia, wtedy ego będzie chciało być dobre. Nie dla samej dobroci, lecz z powodu tego, iz dobro jest jakąś społeczną wartością.
Gdy jednak zmienią się okoliczności i dany rodzaj dobra przestanie być wartoscią w otoczeniu ega, to ego również przestanie być dobre. W rzeczywistosci ono nigdy nie było dobre.
Pisma wedyjskie nazywają to ego - fałszywym ego. Nie dziwmy się zatem, że jego dobro było fałszywe.

Nie dajcie się zwieść tym, którzy czynią dobrze.
Nie wiecie bowiem, kim są.
Ani dlaczego postępują dobrze.

Jednak każda dobroć jest cenna sama w sobie, gdyż służy ludziom.
Nie należy jednak mniemać, że czujność jest zbyteczna.
Bo ktoś dziś może czynić dobrze, a jutro Cię może zaskoczyć czymś innym. I nawet on sam będzie zaskoczony, bo nie wiedział co czyni i dlaczego. Nie znał sam siebie. Jego umysł działa bowiem jak maszyna, gdyż nie korzysta on z prawdziwego Umysłu.

O mechanice takich umysłów nauczał też Gurdzijew. Polecam nauki Gurdzijewa.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 8:38, 31 Paź 2008    Temat postu: Chodzenie po lodzie

Chodzenie po lodzie
Wszyscy idziemy po lodzie. Tym lodem jest życie. Znaczy to, iż ów mechaniczny umysł człowieka obraca się w środowisku, które ulega róznym zmianom. Mogą one być czasem tak nagłe i skrajne, że uczynią nas kimś innym w sposób mechaniczny. Dlatego, że świadomość koncentrujemy na tym małym umyśle związanym z doczesnością.

Do tego nie zdajemy sobie z tego sprawy. Tymczasem nasze dobro może w każdej chwili poślizgnąć się na tym lodzie.
Jeśli ktos idzie po lodzie - musi o tym wiedzieć i musi być czujny, inaczej upadnie.
Tymczasem ludzie myślą, że nie uoadną. Wogóle nie wiedzą, że mogą upaść. Później zaś następuje wielkie zdziwienie, gdy widzi się takie upadki - gdy widzi się, że dobry człowiek stał się złą bestią.

Czy ktoś nas ostrzegł, że znajdujemy się na lodzie?
W religii katolickiej mówi się dzieciom w przenośni, że do jednego ucha szepcze diabeł, a do drugiego anioł, dziecko zaś wybiera kogo słuchać.
W jakiś sposób jest to jakaś szczepionka przed złem. Jednak nie jest ona wystarczająca. Nie zawiera ona bowiem w sobie tego, że sama wolna wola bez czujności nie wystarczy. Nie mówi o tym, że upadek na lodzie może się zdarzyć wbrew wolnej woli. Nagle i niespodziewanie. Nie uczy ona bycia czujnym. Nie daje świadomości tego jak wielkie istnieje zagrożenie. Przeciwnie. Sugeruje, że jak nie posłuchamy "szepczącego diabła", to nie staniemy się źli. Zatem tkwimy w nieprzygotowaniu do upadku, gdyż myślimy, że może do niego dojść jedynie w przypadku naszej świadomej zgody na taki upadek.
Pominięto w tej szczepionce całą olbrzymią pozaświadomą sferę naszego umysłu. Później, gdy następuje upadek, świadomość jest niezmiernie zdziwiona. Nie wiedziała bowiem, że chodziła po lodzie.

Upadek na lodzie, to tylko niedoskonała przenośnia. Dlatego zawiera w sobie tylko część przekazu o całym tym zjawisku.
Możliwość stania się złym moze także przebiegać stopniowo i w sposób początkowo niezauważalny. Wówczas pojawiają się w umyśle określone wektory działań psychiki, które same w sobie nie wygladają na elementy zła, gdyż nie są groźne w swym przejawie. Czasem wręcz mogą bawić.
Jednak na ich gruncie pojawią się z czasem cechy, które już zamanifestują się jako zło.

Często jest tak, że rodzice nie dostrzegają takich wektorów będących zalążkami przyszłego zła. Widzą w nich jedynie nieszkodliwe zachowania dziecka. Po latach zaś są zdziwieni tym, że ich dziecko, które wydawało im się dobre, zaczęło "nagle" postepować tak źle.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Igmana (ptak)




Dołączył: 27 Kwi 2008
Posty: 76
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 1 raz
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Kobieta

PostWysłany: Sob 3:11, 01 Lis 2008    Temat postu:

Jerzy, poddałeś film „Pięć kroków do tyranii” bardzo wnikliwej analizie, wyciągając słuszne wnioski.
Generalnie zgadzam się z nimi, chociaż w trakcie czytania, nasunęły mi się pewne refleksje. Może nie zawsze osadzone są one we właściwym kontekście, jednak są to jakieś emanacje umysłu. Którego umysłu?
Smile

,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,


Jerzy Karma napisał:
Poza tym to zdanie jest dość szczególne i inaczej przedstawia się dla podświadomości. Dlaczego nauczycielka nie powiedziała: "Będzie zabawa"? Powiedziała jednak: "Będzie zabawa,nie?"Dla podświadomości to zdanie ma taka samą wartość jak zdanie: "Nie będzie zabawa" - czyli: "Nie będzie zabawy."


Podobno podświadomość nie zna słowa nie, więc jednak dla niej „będzie zabawa”. I tak to doświadczenie potraktuje. Odejścia od zabawy dokonuje już hipnotyzowany umysł, przy zawężonej świadomości. On też podczas tej zabawy doprowadzić może do utrwalenia w sobie określonego przekonania, które zaowocuje w dalszym życiu.


Jerzy Karma napisał:
Człowiek powinien wiedzieć, że jest normalny on i każdy inny, oraz że różnorodność między ludźmi jest także normalnością, jednocześnie pięknem i bogactwem świata.
Nie należy chcieć mieć siebie samego za świętego, ani mieć się za doskonałego.
Można jedynie starać się postępować w świętości, doskonałości, oraz dobrze. Nie mając się nawet za dobrego.
Podstawą i jedynie ważną rzeczą jest chcieć być normalnym i za takich postrzegać innych mimo ich różności, bo różność jest podstawą świata.


Jeżeli nie będziesz chciał widzieć siebie jako świętego, czy doskonałego, nie potrafisz wytrwale postępować w świętości, doskonałości, czy dobrze. Aby stan pozytywnych postępowań utrwalił się, powinieneś zaakceptować swoją doskonałość, bo tylko doskonałość może rodzić doskonałe czyny. Wiara we własną niedoskonałość, zawsze z poziomu podświadomości i umysłu będzie skutkować niedoskonałością. Niedoskonałość wmawia się nam od wieków i dlatego tkwimy w niemocy wyzwolenia się od zła. Bo mamy przekonanie o własnej niedoskonałości. A jak myślimy, tak mamy.

Dlatego człowiek powinien wiedzieć, że jest "normalnie" dobry, bo z Boga powstał, a co z Boga, złe być nie może. Zło zrodziło się w umyśle wskutek wytworzenia iluzji i poddaniu się jej. Iluzji bycia niedoskonałym, iluzji grzechu pierworodnego i wtórnego. Tak więc słowo staje się ciałem, wciąż i wciąż …
Wiem, że powyższy cytat o normalności jest w nieco innym kontekście, ale chcę zwrócić jedynie uwagę na skutki przyjęcia określonej „prawdy o sobie”. Co zresztą potwierdza opisywany eksperyment.
Proponuję zamienić słowo normalny na doskonały. Inne będą wtedy dalsze implikacje i przejawienia.


Jerzy Karma napisał:
Warte jednak odnotowania jest to, że ludzie posłuszni takiej władzy krzywdzili nawet innych, byle nie narazić siebie niewykonaniem polecenia - ale wielu z tych ludzi w innych czasach ratowałoby życie innych z narażeniem własnego życia!
Czy zatem rzeczywiście chodziło tu o dbanie o "własny interes"?
Uważam, że tu chodziło bardziej o coś, co nazwałbym "psychozą społeczną", której większość ulega w określonych sytuacjach społecznych. Natomiast tłumaczenie się poczuciem "własnego interesu" jest próbą jakiegoś racjonalnego wyjaśnienia tych zachowań.


Właśnie ta zdolność człowieka do ratowania cudzego życia kosztem własnego, wypływająca spontanicznie, niemal instynktownie, świadczy o prawdziwej naturze człowieka. O jego pierwotnym dobru. Zaś posłuszeństwo władzy, by nie narazić się jej i wynikające z tego krzywdzenie innych, jest już nabyte doświadczeniem, czyli wtórne. Doświadczenie rodzi przekonania, te iluzje. Zniewalająca gra umysłu, panta rhei.


Jerzy Karma napisał:
Jednak później w życiu nawet ludzie, którzy pragną stosować tę zasadę i ją wyznają, tak uwikłają się, iż zaczynają krzywdzić innych. Nie zauważają, kiedy przestają być sobą. Można powiedzieć, że w jakiś sposób pozbawiono ich sumienia. Zastępując je pędem do realizacji np. jakiegoś zadania. Tym samym pozbawiając człowieczeństwa i czyniąc prawie bezwolne roboty.


Pozbawiono ich sumienia? Kto pozbawił? Każdy człowiek jest odpowiedzialny za utratę własnego sumienia, bo to jego własny umysł (świadome myślenie) doprowadza do wyborów, które go wiążą. Nawet, gdy człowiek wyłącza własne myślenie, zdając się na innych, to też dokonuje wyboru. A każdy wybór, to określone konsekwencje, włącznie z utratą sumienia.
Środowisko, system jedynie „ułatwia” dokonywanie wyborów, najczęściej niewłaściwych. Decyzyjność wyboru tkwi jednak w każdej jednostce. Z zewnątrz jest presja.


Jerzy Karma napisał:
Czy zatem człowiek jest na pewno indywidualną jednostką?
Czy może jest elementem zbioru pozostającym w zależności od natury zbioru? Natury otoczenia, czyli innych jednostek.
Te pytania zadałem tylko w celu pobudzenia każdego do samorefleksji.


Każdy element zbioru jest jednostkowym elementem, chociaż zawiera się w zbiorze. Element wpływa na zbiór, a zbiór na element. Im głębsze czerpanie z siebie, tym mniejsze ze zbioru. Jedynie poprzez siebie można dojść do Boga (boskiej świadomości). Osiągnąwszy ją, jest się niezależnym od wpływów zbioru. Własną świadomością wychodzi się poza świadomość zbioru i zbiór staje się elementem świadomości jednostki.


Jerzy Karma napisał:
Zresztą powiedziane to zostało na filmie: "Bycie biernym obserwatorem nie oznacza nie robienia niczego. Jest to podjęcie decyzji, by nie interweniować." I co zostało podsumowane myślą, że nieinterwencja jest pozwoleniem na kontynuację zła - czyli pozwolenia na krzywdzenie innych ludzi.


Rodzi się tu pytanie o istotę i zakres interwencji. Czy interwencją będzie także mentalna niezgoda na zło? Wiadomo, że jest myśl, słowo i czyn. Bez myśli nie będzie słowa czy czynu. Najskuteczniejszą interwencją jest ta, która dochodzi do czynu, choć przeważająca większość populacji ludzkiej pozostaje jedynie przy mentalnej niezgodzie.

Jerzy Karma napisał:
Teraz zadajmy parę pytań.
Kiedy ci ludzie byli prawdziwi? Czy wcześniej tylko udawali dobrych - nawet przed sobą? Czy do wcześniejszych właściwych zachowań zmuszały ich jedynie pokojowe warunki? Zaś nowe warunki pozwalające na eskalację zbrodni pozwoliły im ukazać swoje prawdziwe oblicza?
Te pytania należało zadać. I niech każdy zada je wobec siebie. Pytając się, kim jest naprawdę. I co wie o sobie, oraz na swój temat, aż do samego końca i do osobistej głębi.
Kim jestem i jaki jestem? Tak naprawdę. Czy wszystko wiem o sobie?


Wiem, że na końcu mnie jest boskość, miłość, dobro. Dlatego trzeba przedrzeć się przez iluzję umysłu, który wpływa na psychikę, uczucia i czyny, aby dotrzeć do sedna istoty. Uciec z własnego więzienia snów i pozorów. Trzeba umrzeć, by móc się narodzić. Temu służy życie (umieranie).

,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,,


Pozdrawiam Cię serdecznie i dobranoc, choć pewnie dawno już śpisz. Very Happy
Igmana


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Igmana (ptak) dnia Sob 3:18, 01 Lis 2008, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Nie 22:23, 02 Lis 2008    Temat postu: "Oświeceni grzesznicy"

Witaj Igmano.
To już nie wiem, czy z Ciebie nocny ptak, czy poranny Wink

Apropo słowa "NIE" i tego, czy podświadomość je zna.
Jeśli ktoś jest chory i chce być zdrowy, to nie zaleca się afirmacji typu:
"Nie jestem chory".
Dlatego, że podświadomość może to odebrać jako: "Jestem chory".
Nie dlatego, że nie zna słowa "nie", lecz dlatego, że słowo "chory" jest dla niej realnym obrazem.
Zaś zwrot "nie jestem" może odczytać jako "nie ma mnie".
Zatem powstaje obraz: "Choroba powoduje, że mnie nie ma"
Wink
Dlatego z afirmacjami do podświadomości należy uważać.
Niektórzy dlatego twierdzą, że podświadomość nie zna słowa nie, gdyż nie odczytuje jego znaczenia tak jak my.
Jednak ona zna to słowo.
Weźmy np. rzut losem, czy wskazanie wahadełkiem.
Podświadomość potrafi poinformować o zarówno o "tak", jak i o "nie".
Jednak na podświadomość najsilniej działają i przemawiają do niej obrazy. Szczególnie obrazy o zabarwieniu negatywnym. I podświadomość większości ludzi ma skłonność do wychwytywania zwrotów nawiązujących do tragedii.
Dlatego jeśli powiesz: "nie zabawa" - to obrazem jest coś poważnego.
Tak samo jak powiesz: "niedobry" - u podświadomości będzie to to samo, co "zły".
Zaś jeśli powiesz: "nie chory", to podświadomość zgodnie z zasadą, że "strach ma wielkie oczy" ujrzy głównie obraz: "chory". W tym wypadku zachowa się tak, jakby nie znała znaczenia słowa "nie".
By to zrozumieć możemy posłużyć się przykładem mających fobie. Np. lęk wysokości. Możesz taką osobę postawić najbardziej bezpiecznie, lecz wysoko, i powiedzieć jej, że nie spadnie, bo jest dobrze zabezpieczona. Nic to jednak tej osobie nie pomoże. Nawet, jeśli rozumie jak jest dobrze zabezpieczona. Jej reakcja i tak jest nie adekwatna do zabezpieczenia. Ona jest przerażona i tak. Jej umysł zdominowany jest bowiem obrazem wysokości.
Podobnie reaguje podświadomość człowieka. Pozwala się zdominować negatywnym znaczeniom.

Ta skłonność podświadomości jest także źródłem istnienia zła między ludźmi.
Zdarza się bowiem często i u większości ludzi, że w taki sposób reagują na siebie. Dlatego bywa i tak, że krzywdzący ma się jeszcze za pokrzywdzonego... chociaż to on krzywdził!

Dziękuję Ci Igmano, że napomknęłaś o kwestii podświadomości.
Owa skłonność podświadomości ma wiele przyczyn. Nie tylko nią jest lęk.
Także to, co powstaje w czasie jego przeżywania.
Już u dzieci obserwujemy, że boją się np. oglądania horroru, a jednak usilnie szukają sposobności patrzenia nań. Sposobnością tą jest głównie możliwość wtulenia się w kogoś bliskiego, np. ojca, czy matkę.
Nie chcą leku, a jednak chcą go przeżywać. Dlatego, że lęk dostarcza wielu wrażeń innych, których potrzebują.
Nie wiedzą, bo nie doświadczyli tego, że te inne wrażenia można mieć także bez lęku i poza horrorami.
I widzimy świat taki, jaki tworzą między innymi te potrzeby. Horrory są produkowane, bo jest na nie popyt. Ludzie nawet płacą za to, by oglądać okropne i przerażające ich historie. Jakby płacili za kontakt z samym piekłem. Z drugiej strony intelektualnie mniemają, że są zainteresowani Królestwem Bożym. Jednak to tylko taka poza.
Można tu – jak nieraz – mówić o dwuznaczności natury ludzkiej. Jednak tylko ogólnie patrząc można mówić o dwuznaczności.
Bowiem owe wedyjskie fałszywe ego jest jednoznaczne. Jednoznaczny jest także mechaniczny mały umysł. Ich istnienie jest uwarunkowane walką, obroną i atakiem. Tego zatem usilnie poszukują. Dlatego od dzieciństwa człowiek pragnie konkurować z innymi.
Z tych samych źródeł powstają potrzeby sadystyczne i masochistyczne. Fałszywe ego poprzez takie metody doświadcza swojego fałszywego i piekielnego istnienia.

Apropo Twojego stwierdzenia Igmano, że: „Odejścia od zabawy dokonuje już hipnotyzowany umysł”, to tak również może być. To znaczy takie przypadki również mają miejsce.
Jeśli bowiem ktoś, czyli czyjaś podświadomość, początkowo zaczyna „grać w zabawę”, to z czasem „gra” staje się dla niej prawdą /tak także bywa/.
Takie działanie umysłu najłatwiej można zaobserwować w przypadku małych dzieci. Np. czteroletnia dziewczynka ugryziona przez wyobrażonego krokodyla autentycznie zalewa się łzami. Zaś jej przeżycie jest dla niej autentyczne.
Nie u wszystkich dzieci jest tak widoczna ta cecha umysłu. To znaczy, nie u każdego tak szybko i w tak uproszczonych warunkach, zamanifestuje się. Jednak każdemu można stworzyć takie warunki, że przeżyje je jako realne doświadczenie.
Potem te dzieci dorastają i … Kiedy ta skłonność umysłu zginie? I czy może zniknąć nagle?
Wyżej omówiony film pokazał nam, że ta skłonność wcale nie zniknęła!
Dorosły człowiek ma bardziej rozwiniętą świadomość i dlatego wymaga bardziej rozwiniętych warunków do tego, aby zostać zwiedzionym.
Jednak takie warunki zdarzają się. I dorośli dają się w nie wciągnąć.

Zwróciłaś Igmano uwagę na bardzo ważną rzecz.
„On też podczas tej zabawy doprowadzić może do utrwalenia w sobie określonego przekonania, które zaowocuje w dalszym życiu.”

Niestety tak jest. Dlatego ważne są rodzaje tych zabaw. Dobre zostawiają dobre przekonania, a złe – złe. I trudno je wykorzenić. Mały umysł dąży, bowiem do wynajdywania potwierdzeń swojej racji” i odrzucania informacji temu zaprzeczających. Utożsamia się bowiem sam ze sobą – wszelkie zaprzeczenie odbiera jako coś, co go niszczy. To jest powodem dla którego ludziom tak trudno się zmienić i pozbyć złych cech.

____________________________________
Igmana (ptak) napisał:
[Niedoskonałość wmawia się nam od wieków i dlatego tkwimy w niemocy wyzwolenia się od zła. Bo mamy przekonanie o własnej niedoskonałości. A jak myślimy, tak mamy.


Nie napisałem nigdzie, by Tobie, czy komukolwiek wmawiano niedoskonałość.
Nie rozumiem jednak dlaczego ludzie doskonałość chcą traktować jako coś nadnaturalnego.
Doskonałość jest stanem właściwym, czyli naturalnym i normalnym.

Igmana (ptak) napisał:
[Jeżeli nie będziesz chciał widzieć siebie jako świętego, czy doskonałego, nie potrafisz wytrwale postępować w świętości, doskonałości, czy dobrze. Aby stan pozytywnych postępowań utrwalił się, powinieneś zaakceptować swoją doskonałość, bo tylko doskonałość może rodzić doskonałe czyny.


Nie chcę widzieć siebie jako świętego, czy doskonałego, w rozumieniu tych pojęć jako coś niezwykłego. Wielu ludzi mających siebie już tylko za dobrych, wynosiło się z tego powodu ponad innych bliźnich. A ilu mających siebie za doskonałych, czy świętych, w sensie jakiejś nadnaturalności, rozwinęło w sobie ego, dumę, pychę i butność…

Jeśli ktoś dąży do doskonałości niczym dziecko; niewinnie, z świadomością swego dziecięctwa, starając się udoskonalać, aby osiągnąć doskonałość jako dorosłość – jako normalność; wtedy jest to dobre. Gdy jednak ktoś dąży do doskonałości, by się wynosić tym nad innych, jako czymś nadzwyczajnym – to jest to godne pożałowania.

Dobrze jest, gdy jest tak, jak napisałaś, że człowiek wie, iż jest dobry.
Kto jednak z ludzi to wie prawdziwie, ten tylko dobrze czyni.
Źle jest wtedy, gdy ci, którzy czynią źle, twierdzą że są dobrzy. Bo wtedy kłamią.
Trzeba, bowiem nie tylko wiedzieć, jakim się jest, ale, o kim się mówi.
Kto zaś zna siebie na tyle, by mówiąc o sobie wiedzieć, o kim się mówi?
Czy wiesz, kim i czym jesteś? Czy wiesz wszystko o tym?
Twierdząc zatem, że jesteś normalnie dobra – o kim mówisz?
Czy o Tej – której uczynki widzą inni ludzie?
Jeśli tak, to jesteś Prawdą. Prawda zaś jest normalnością.
Nie tą „normalnością” ludzką, która nazywasz iluzją, bo grzech pierworodny to właśnie ona.
Grzech, upadek, nienormalność, niewiedza, zło.
Nikt tego Ci nie wmawia. Chrystus przeszedł z Prawdą. Głosił Ewangelię, czyli to, że Królestwo Boże jest w nas. Proponował byśmy zechcieli je przyjąć – przyjąć normalność.
Nie możesz jednak Igmano twierdzić, że nienormalne rzeczy są normalnymi.
Nie możesz twierdzić, że grzechu nie ma. Nie możesz twierdzić, że nie ma ludzi niegodziwych, czy złych. Chyba, że możesz stwierdzić dla samego stwierdzenia, które z tego i tak nie uczyni prawdy.


Igmana (ptak) napisał:
ale chcę zwrócić jedynie uwagę na skutki przyjęcia określonej „prawdy o sobie”. Co zresztą potwierdza opisywany eksperyment.


Cóż. Bóg dał ludziom rozum i wymaga rozumu. Człowiek zaś rozum zamienił w przebiegłość. Teraz nie wie, czym jest mądrość.
O jakiej Igmano „prawdzie o sobie” piszesz?
Chcesz przedstawić człowieka jednoznacznie.
Jednak sama wiesz, że czyny ludzkie nie są jednoznaczne.
I Jezus nie mówił o człowieku jednoznacznie.
Pewnymi wypowiedziami informował, że w Królestwo Boże jest w nas.
Innymi stwierdzał, że nie jesteśmy dobrzy, ani doskonali.
I wiesz – tu nie ma żadnej sprzeczności.
Trzeba bowiem wiedzieć, o czym mówił i do czego swoje wypowiedzi odnosił.
Trzeba rozumieć z czego wynika ludzka niejednoznaczność.
Wyżej pisałem o Umyśle i o małym umyśle.
I ta niejednoznaczność jest tylko w tym świecie.
I jak on jest nieprawdą, tak i ona jest nieprawdą.
Jednak dla ludzi tutaj ten świat jest prawdziwy i w tym samym sensie prawdziwa jest niejednoznaczność.
Chrystus mówił: Ja jestem Prawdą.
Mówił tak, bo był z prawdy. On nie był niejednoznaczny. On był sam Ewangelią, czyli Królestwem Bożym.
Twoje myślenie Igmano intuicyjnie sięga właśnie tej prawdy, która zawsze jest jednoznaczna.
Chrystus też ja znał. Nawet nią był.
Jednak widział też to, co się dzieje w ludzkim świecie. I jeśli to mówił, to nie po to, by kazać Tobie czy innym w tym trwać. Przede wszystkim głosił Ewangelię, czyli to, przy czym tak obstajesz.
O grzechach zbyt wiele nie mówił, ale nie twierdził, że ich nie ma. Odpuszczając zaś je wskazywał na możliwość wejścia w prawdę.
Nie powiedział nikomu, masz grzech pierworodny i nie może ci być odpuszczony.
Powiedział za to, bądź doskonały.
Nie powiedział jak ja mówię: Bądź normalny.
Nie powiedział tego wprost, jak ja mówię wprost.
Jednak mówił o tym w swoich naukach za pomocą przykładów.
Mówił, aby się nie wynosić ponad innych. I to jest bycie normalnym. Taka jest doskonałość.

Co do eksperymentu i tego, co on potwierdza jak napisałaś, to napisz co masz na myśli.
Bo z pewnością np. „strażnicy więzienia” gdyby czuli się normalni, zamiast wynosić się jako strażnicy, to inaczej traktowaliby „więźniów.”


Igmana (ptak) napisał:
Pozbawiono ich sumienia? Kto pozbawił?


Odpowiedziałas dalej sama:
Igmana (ptak) napisał:
Z zewnątrz jest presja.



Igmana (ptak) napisał:
Każdy człowiek jest odpowiedzialny za utratę własnego sumienia, bo to jego własny umysł (świadome myślenie) doprowadza do wyborów, które go wiążą. Nawet, gdy człowiek wyłącza własne myślenie, zdając się na innych, to też dokonuje wyboru. A każdy wybór, to określone konsekwencje, włącznie z utratą sumienia. /…/ Decyzyjność wyboru tkwi jednak w każdej jednostce.


Masz rację, że jest presja z zewnątrz, choć człowiek sam ponosi odpowiedzialność za to, że pozwala się pozbawić sumienia.

Igmana (ptak) napisał:
Element wpływa na zbiór, a zbiór na element. Im głębsze czerpanie z siebie, tym mniejsze ze zbioru. Jedynie poprzez siebie można dojść do Boga (boskiej świadomości). Osiągnąwszy ją, jest się niezależnym od wpływów zbioru.


Inaczej: Albo ten świat wybiera jednostka, albo świat Boga.
Świat Boga zaś ma się przejawić w człowieku – na tym polega ów wybór.
Tak jak obecnie przejawia się świat ludzki.
Bo człowiek wybiera niedoskonałość.
Nie dlatego, że mu ktoś powiedział, że jest niedoskonały, ale wybiera to, co go pociąga.

Igmana (ptak) napisał:
Rodzi się tu pytanie o istotę i zakres interwencji


Zakres zależy od możliwości. Możliwości zaś są dane jak talenty z których każdy będzie rozliczony. Niejeden ma możliwości, a nie korzysta z nich.
Wielu bowiem nie chce widzieć, ani wiedzieć o tej boskości, o której napisałaś Igmano.
W jej miejsce podstawiają liczne pragnienia, które stworzyli na mnóstwie różnych iluzji, lecz które wydaja im się ważniejsze od „jakiejkolwiek boskości”. Boskość zresztą odbierają jako coś nierealnego, zaś obiekty jakich pragną - zmysły ukazują jako realne.
Ludzie zaś głównie polegają na zmysłach, nie zaś na własnej boskości.
Boskość jest u nich na końcu. Tak – jak napisałaś Wink
Dodam, że na samym końcu.
Na szczęście zawsze jest ta sól ziemi wśród ludzi, u których boskość nie jest na samym końcu.
Tylko dzięki nim, życie na ziemi zawiera jakieś piękno.
W przeciwnym wypadku byłoby jeszcze gorzej.
Niestety wiele jest zła. I to potężnego. Bardziej niż kiedykolwiek. Bo teraz zaczęło działać jeszcze bardziej w ukryciu.

Też nie chciałbym o tym pisać, ani mówić.
Chorobę należy rozpoznać jednak, aby ją leczyć.
Także ten, kto leczy się myślą, wizualizując własne zdrowie, najpierw musiał rozpoznać w sobie chorobę. Zdrowi nie potrzebują żadnego leczenia. Nawet afirmacyjnego.

Także doskonały nie musi tworzyć afirmacji własnej doskonałości.
I wiesz, że żaden oświecony nie powiedział o sobie: Jestem oświecony.
Jeśliby zaś powiedział to któryś z prawdziwych oświeconych, to zaraz by dodał: I wszyscy są oświeceni.
I Ty Igmano to czujesz intuicją ducha. Jednak wtedy nic nie ma do robienia.
Skoro zaś tylu działa w celu naprawy ludzi, to co to znaczy?
Jeśli zaś użyjemy nie słowa naprawa, lecz np. słowa: zbawienia, czy przebudzenia - to czyż nie uśpionych się budzi?

Łączę wiele serdeczności i pozdrawiam ciało i ducha
Jerzy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1089
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pon 12:20, 03 Lis 2008    Temat postu: Linki do filmów i protestu

Są ludzie, którzy niszczą życie przemysłowo. Pomaga im w tym mnóstwo polityków. Politycy ci, zamiast chronić ludzi, chronią interesy wielkiego biznesu.
To jest potężne zło działające w znacznym ukryciu. Na tyle dużym ukryciu, że osiągnęło już dużo ze swoich celów. Wyrządzając wiele zła, krzywdząc już wielu ludzi.

Mozna o tym obejrzeć tutaj:
[link widoczny dla zalogowanych]
oraz
[link widoczny dla zalogowanych]

Adres który podany jest na ostatnim filmie to:
[link widoczny dla zalogowanych]


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Kim jest człowiek i czym? Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island