Forum www.boga.fora.pl Strona Główna
Home - FAQ - Szukaj - Użytkownicy - Grupy - Galerie - Rejestracja - Profil - Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości - Zaloguj
Udar, a dusza. Ciało karmy.

 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Wybrane i przeniesione
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:15, 17 Lip 2010    Temat postu: Udar, a dusza. Ciało karmy.

Cytaty pochodzą z:
http://www.inholilem.fora.pl/nekromancja,4/istota-nekromancji,355-30.html

Udar, a dusza. Spiralne etapy pracy.


el colgado napisał:

najmniejsze zaburzenia pracy mózgu mogą zmienić nasze zachowanie czy nawet charakter? Nośnikiem których informacji jest więc dusza?


El Colgado poruszył problem, nad którym zastanawiałem się tyle razy.
Było nawet tak wiele razy, że odpowiedź zjawiała się kilka razy jako olśnienie, zapisywałem ją i… zapominałem, by znowu nie wiedzieć…
I po jakimś czasie ponownie zadawałem sobie takie pytanie, jakie zadał El Colgado.


Bardzo mi się podoba wypowiedź Luny.
Jestem pod dużym wrażeniem.


Luna napisał:

Może on po prostu nieustannie doświadcza snów na jawie lub bolesnych bliżej nieokreślonych odczuć? /…/ Przecież nigdzie nie otrzymujesz zapisu myśli osoby w katatonii tudzież autystycznej. Coś jednak w ich mózgu się dzieje, mogą coś czuć i o czymś myśleć, niekoniecznie na tyle intensywnie, aby to było w jakiejś oczywistej, niepokojącej formie wykazane na EEG. Przecież szereg dolegliwości związanych z uszkodzeniem mózgu polega na utracie kontaktu ze światem zewnętrznym, a niekoniecznie polega na utracie kontaktu z samym sobą, /…/ utraceniem ludzkiej duchowości.



Przyszedł do mnie kiedyś kolega /było to w czasie jego życia ziemskiego/ w stanie pracy mózgu typowym dla choroby psychicznej. „Mówił od rzeczy.”
Próbowałem nawiązać z nim pełne porozumienie przez ponad godzinę.
On jednak żył jakby w innym świecie. Odniosłem wrażenie, że on po prostu śni!
Moje słowa i moja rzeczywistość docierała do niego wyrywkowo i miała wpływ podobny do tego, jak czasem dotyk, czy niewygoda, wpływają lub nie, na treść snu śniącego.
Jednak jego śnienie przejawiało się w jakiś sposób w naszym realu na zasadzie podobnej jak lunatyk porusza się fizycznie w naszym realu.
Możliwe zatem, że przynajmniej niektóre choroby psychiczne, są poszerzoną formą lunatyzmu.
Dlaczego jednak nie możemy ich tak po prostu obudzić?
Pytanie drugie: Kto ma tego dokonać – skoro budzący natychmiast staje się jakimś zniekształconym elementem ich snu?

Dlaczego jednak sami się nie budzą tak, jak człowiek budzi się z normalnego snu?
Może dlatego, że mamy tu połączenie sfery śnienia ze sferą realną. Oni przebywają jakby tu i tu. W zasadzie jednej sfery śnienia. Bo oni też zazwyczaj muszą spać, czyli jakby poddawać się jeszcze innej fazie snu – bardziej głębokiego. Z którego jednak nie wybudzają się tak jak większość z nas, lecz wracają do fazy swojej „choroby”.
Nie budzą się zaś z tej fazy, gdyż jednocześnie czerpią wystarczająco wiele z fazy życia „przebudzonego” (jawy).
Czy da się to zarejestrować w falach ich mózgu?
Trzeba byłoby spróbować.
Jednak skoro mamy tu przejawianie w mózgu jakby dwóch stanów falowych, to fale z którego stanu będzie rejestrował aparat? Czy zarejestruje wypadkową fal?
W każdym razie zapis fal niewiele tu pomoże w ustaleniu zachodzącego procesu.

Interesujące jest jednak to, że tym „chorym” pomagają leki psychotropowe.
Dlaczego?
Bo wywierają wpływ na fale mózgowe.
W końcu fale się uspokajają i „wskakują” na swoje „tory”. „Chory” „budzi się” w naszym realu – wg nauk np. buddyjskich budzi się w… naszym śnie Wink I wtedy traktujemy go już jak normalnego.
Podobnie jak najbardziej normalnymi wydają się nam ci, którzy są podobni do nas Wink


Wracając do uszkodzenia mózgu.
Mogę coś na ten temat powiedzieć, gdyż mam ojca po kilku udarach.
Odwiedzając go w szpitalu obserwowałem wielu chorych z uszkodzonym mózgiem.
i właśnie wtedy naturalnie nasuwa się pytanie o człowieka: Kim i czym jest?

Dlaczego jednak takie pytanie nie pada np. na chirurgii urazowej?
Gdzie widzi się np. połamane kończyny.
Przecież tam obserwujemy ludzi także ograniczonych w swoim działaniu.
W swoich wyobrażeniach duszy widzimy ją jako poruszającą się Smile
Dlaczego widok unieruchomionego człowieka nie rodzi pytania: Czy on ma duszę, bo jednak ze złamanymi nogami ta dusza też się nie porusza? Wink
Nie ma takiego pytania!
Bo wiemy, że dusza będąc w ciele jest zależna od niego – póki w nim jest.
Znane jest, że niektórzy duchowi herosi trenowali siłę swojej duszy właśnie wtedy, gdy ich ciało było najsłabsze, poprzez cięższą pracę niż wtedy, gdy dobrze się czuli. /Np. Gurdźijew/

A niepamięć swoich żywotów, to co?
Umiera mózg i pamięci – tej, jaką znamy świadomie – nie mamy.
Jednak to nadal my – z inną pamięcią.
Najczęściej z tym samym charakterem.

Jednak jak zaznaczył El Colgado, bywa i tak, że zmienia się też charakter.
Czy aby na pewno?
Bo, w czym się zmienia?
I czy na pewno znaliśmy tego człowieka, jego duszę?
I czy on sam siebie znał?

Jak bliżej się przyjrzymy, to dostrzeżemy, że pewne rzeczy w charakterze takiej osoby się nie zmieniły. Uległy najwyżej podkreśleniu jakieś cechy, nawet takie, które dotąd mogły być blokowane, a uległy zepchnięciu inne.

Wracając do niepamięci żywotów.
Liczne przekazy mówią, że poza ciałem fizycznym ona jest!

Rodzą się pytania: Dlaczego nie ma jej w ciele?
I oglądamy np. na filmach, jak to przed narodzinami anioł daje zastrzyk zapomnienia Wink

Dlaczego jednak wybitne jednostki pod względem pracy duchowej wręcz ponadludzkimi metodami ćwiczyły siłę swojego ducha?
Hehehe
Tak… tak… Chodzi o przekraczanie słabości fizycznego ciała, czyli np. umartwienia ciała po to, aby duch był mocniejszy od ciała.
Niektórzy zdradzali tę tajemnicę, że duch uzyskawszy odpowiednią siłę, będzie pamiętał swoje poprzednie żywoty w następnym wcieleniu.
Gdy bowiem dusza ma zbyt niską wibrację, to jej pamięć nie może wyrazić się w czasie obecności w ciele fizycznym.
Chodzi tu o pamięć, jakiej oczekujemy na ogół, bo jest jeszcze inna pamięć – i z tej każdy korzysta. Nieświadomie. Z niej wypływa głównie charakter tego człowieka, a raczej skłonności do określonych cech charakteru, oraz siła lub słabość tych skłonności. Reszty dokonuje otoczenie, czyli tego, które skłonności będą mogły rosnąć lub maleć. Choć nie zawsze, gdyż zdarzają się skłonności tak silne, albo tak słabe, że otoczenie nie ma na nie wpływu, albo ma bardzo mały.

Luna napisał:

Osobiście nie wierzę w rozdzielenie duszy od umysłu, ponieważ bliskie są mi poglądy buddyjskie, toteż sądzę, że oddziałanie na ciało powoduje zmiany w umyśle, ale również oddziałanie na umysł powoduje zmiany w fizyczności


Zależy, co rozumieć przez duszę i co przez umysł.
Podobnie rozumieją ludzie pustkę.
Nawet sami buddyści nie do końca poprawnie rozumieją te zagadnienia.
Rozumienie najbardziej oświeconych mistrzów daleko odbiega od powszechnych pojęć.

Jednak masz rację, co do oddziaływań. I powinniśmy to wykorzystać.
Np. zadowolone ciało, to i umysł zadowolony Wink
Zadowolenie wzmacnia. Tak gromadzimy siłę.
Następnie – już odpowiednio wzmocnieni – możemy porwać się na coś trudnego, co będzie kolejnym etapem wzmocnienia duszy.
Czego przykładem jest choćby życie świętego Franciszka z Asyżu: Wzmacniał się najpierw dostarczając sobie zadowolenia, a następnie przeszedł do etapu ćwiczenia.
Kierował się intuicją przez całe życie.
Ludzie tych procesów i ich kolejności nie rozumieją. Np. pierwszy etap życia Franciszka nazywają grzesznym…
A co tam grzesznego?

Potem jest tak, ze ludzie bez odpowiedniej mocy duszy biorą się za „duchowe trudy” i nie dają rady. Często stają się jeszcze gorsi, niż byli. Przykładem, czego choćby Inkwizycja.

Luna napisał:

Jeśli wierzy się w duszę/ducha, to wcale nie uznaje się, że charakter człowieka został w pełni "zapisany" w jego duszy, przecież to logiczne, że jest on zapisany w mózgu, wraz ze wszystkimi naszymi doświadczeniami. Myślę, że w tym kontekście można powiedzieć, że dusza po prostu nabywa pewne skłonności od umysłu - na przykład jeśli ktoś w życiu miał milion powodów do złośliwości i nienawiści, to po śmierci nagłej, gwałtownej, tragicznej - jest skłonny pozostać w miejscu, w którym żył (np. domu) i dokuczać żywym, choć wstępnie jego dusza przecież wcale nie była "złośliwa", ale zachowała pewne naleciałości charakteru zapisanego w umyśle.


Czy są jakieś dowody, że charakter człowieka jest zapisany w mózgu głowy?
I że wynika on z doświadczeń tam zapisanych.

Kto miał do czynienia z małymi dziećmi, które zazwyczaj miały jeszcze bardzo podobne doświadczenia (szczególnie bliźnięta), mógł zaobserwować, że posiadają już one indywidualnie odmienne charaktery bez względu na te doświadczenia. Oczywiście z czasem ich postępowanie wynika z sumy ich doświadczeń i charakteru.

Ciekawa jest Twoja koncepcja, że „dusza … nabywa pewne skłonności od umysłu”.

Tym bardziej, że wcześniej napisałaś : „Osobiście nie wierzę w rozdzielenie duszy od umysłu”
Wink

Sama sobie przeczysz? Smile
Żartuję. Nie postrzegam tego jako przeczenia. Wskazuje to raczej na złożoność problematyki i wieloznaczność pojęć do tego stopnia, że nawet my sami często, co innego mamy na myśli pisząc te same słowa.
A co dopiero nasi rozmówcy. Smile
I czasem można mieć to samo zdanie, a się spierać, bo te same rzeczy będziemy nazywać inaczej.

Luna napisał:

dusza … nabywa pewne skłonności od umysłu


Jeśli przez duszę będziemy tu rozumieć to, co może zostać zabite /nie przez człowieka/, czyli ciało astralne, to zarówno umysł fizyczny wywiera na nie wpływ, jak i ono na niego, gdyż samo wraz z nim tworzy całość i też jest określonym umysłem. Choć całość tę tworzą w wymiarze ponad fizycznym.
Wpływają na siebie podobnie jak opisałaś to w zdaniu:
„sądzę, że oddziałanie na ciało powoduje zmiany w umyśle, ale również oddziałanie na umysł powoduje zmiany w fizyczności”.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Sob 22:23, 17 Lip 2010    Temat postu: Ciało karmy. Buddyjskie refleksje. Karmiczny wojownik.


Ciało karmy. Buddyjskie refleksje. Karmiczny wojownik.


O prawie karmy słyszał prawie każdy.
Wielu tez spotkało się z pojęciem: „Ty jesteś tym światem.”
Słyszy się też o licznych ciałach człowieka, ciele eterycznym, astralnym, czy mentalnym.
Mówi się o podświadomości i nadświadomości.
Powiedzmy, zatem o ciele karmy.

Ostatnio na jednym forum spotkałem się z opinią zawierającą zarzut np. wobec Boga za zło tego świata.
Tymczasem do ciała karmy, jakie sami sobie tworzymy nawiązują w pewien sposób słowa: Co posiejesz, to zbierzesz.
Nasze działania wpływają na nasze ciała, np. na ciało fizyczne, emocjonalne, i na takiej samej zasadzie na nasze ciało karmy. Wszystkie te ciała jako budulca używają elementów świata.
Nawiązanie do ciała karmy występuje w naukach pewnej grupy różokrzyżowej, gdzie nazywane jest ono Lipiką, inaczej firmamentem mikrokosmicznym, który wraz z praatomem i istotą auryczną pozostaje po śmierci – rozkładzie ciała fizycznego, eterycznego, astralnego i mentalnego. Po czym ciało karmiczne buduje odpowiednio dla siebie odpowiednie ciała.
Interesujące jest to, że z opisem podobnego zjawiska można się spotkać w literaturze buddyjskiej, gdzie czytamy, że nagromadzona karma tworzy świat.
Lipika jest tu zatem pewnego rodzaju umysłem.
Jednak nawet pierwszy umysł świadomy /czy stan umysłu/ jaki zaistnieje w tym świecie, nie wie nic o Lipice i mniema, że to on jest twórcą tego świata. Wg opisu buddyjskiego, lecz podobnie twórcę tego świata przedstawiają pisma wedyjskie.

Jeśli więc spojrzymy z tej perspektywy, że świat – łącznie z np. chorymi na udar w nim – jest tym, co ma nam przekazać jakąś informację. W zasadzie wysłaną od nas samych i odbitą od praw wszechświata. To oglądając np. chorego na udar oglądamy też jakiś element związany z nami – w pewien sposób siebie samych i Boga, a ściślej to naszą relację z Bogiem, jaką kiedyś stworzyliśmy.
Tutaj ludzie popełniają kilka błędów. Zajmę się dwoma.
1. Lekceważenie innego człowieka i traktowanie go gorzej niż samego siebie.
2. Brak reakcji na spotykane zło i mniemanie, że pozwala się w ten sposób na odebranie-wypalenie karmy.
Ta druga postawa powodowała, że np. mnisi buddyjscy biernie poddawali się oprawcom, raz w Indiach muzułmańskim, a innym razem w Tybecie chińskim komunistom. Zapomnieli, że cała nauka miała dotyczyć ich stanu umysłu, oraz zapomnieli o swoich obowiązkach karmicznych. W ten sposób pogłębili swoją karmę, a nie wypalili godząc się na śmierć. Zamiast bronić swojego życia, przyjęli śmierć z rąk najeźdźców i oprawców. Tymczasem ich naturalnym i społecznym obowiązkiem była obrona swojego życia .
Podobne zdanie wyraził Krsna na polu Kuruksetra w mowie do Arjuny, który chciał porzucić walkę i oddać się siedzeniu w lesie w medytacji. Krsna przypomniał mu jego obowiązki.
Obowiązki to nic innego jak poddanie się wypalaniu karmy. Poddanie się nie jest tworzeniem nowej karmy. Natomiast wszelkie nowe podjęte inicjatywy, którą jest też ucieczka od obrony swojego życia , czy kraju, są czynnościami tworzącymi nową karmę.
Tym bardziej, że sam buddyzm silnie akcentuje jak trudno jest inkarnować w ludzkim ciele. Zatem należy je chronić, a nie pozwalać jakimś oprawcom zniszczyć je.
Z powodu takiej błędnej postawy buddyzm w Indiach w pewnym okresie prawie zaginął. Zniszczono mnóstwo klasztorów.

Nie chcę komukolwiek proponować, aby zaczął świat traktować jako produkt swojego umysłu, gdyż nie zostanie to odpowiednio zrozumiane, ponieważ ktoś może mieć inne wyobrażenie umysłu niż np. ja. Zatem świat trzeba traktować jak świat, lecz warto przy tym pamiętać o takiej perspektywie, że może świat to „ja sam” – nawet bez względu na definicję umysłu. Jeśli już ktoś traktuje siebie jako umysł Smile

Wracając do ciała karmy osoby, to należy zaznaczyć, iż jest ono specyficznym umysłem, który tworzy Twój świat zgodnie ze swoim potencjałem.
Może, zatem tworzyć udary, które obserwujesz u innych.

Czy masz to lekceważyć?
Nie możesz lekceważyć własnej karmy i jej owoców.
Ostatnio miałem przygodę.
Siedziałem na działce i czytałem książkę „Dżogczen. Ścieżka samowyzwolenia.” /Lubię czytać mądrości i głupoty buddyjskie./
Obok, gdzieś na sąsiedniej działce grała bardzo głośno muzyka.
Mi jednak nie przeszkadzało to. Czytałem bez problemu. Cisza we mnie była większa, niż zewnętrzne hałasy. I niestety zacząłem się tym zajmować. Całkiem niepotrzebnie, gdyż moja uwaga uległa przy tym przechodzeniu na zewnętrzne zjawiska. Cisza wewnętrzna zaczęła maleć, zaś hałas zewnętrzny być odbieranym w sposób narastający tak, że stał się nie do wytrzymania… Nie byłem w stanie już skupić się na lekturze. Zaistniał czynnik zakłócający.
Oczywiście obserwowałem go i jako swoja karmę, owoc czegoś, co kiedyś zasiałem, jako własny sen. I wówczas postanowiłem zadziałać jak we śnie. Po prostu spokojnie pogodzić się z hałasem, zaakceptować go, nie przejmować się nim, i w tym stanie będąc po prostu go zlikwidować zgodnie z prawami danego snu i dostępnymi możliwościami.
Nawet, jeśli kiedyś zawiniłem wobec jakiejś osoby, od której teraz odbieram reakcje hałasu, to przecież akceptując to mogę poprosić to osobę o to, by ściszyła radio – jednocześnie akceptując jej działania.
Tak zrobiłem. Znalazłem źródło hałasu. Uprzejmie powiedziałem, że tez lubię muzykę … i nawet nie musiałem już kończyć, bo bardzo uprzejma pani wykazała zrozumienie tego, z czym przychodzę i udała się by wyciszyć odbiornik.
Nie musiałem zatem siedzieć i cierpieć w przekonaniu, że odbieram jakieś skutki karmiczne. Odebrałem je inaczej i jednocześnie nie musiały one mnie męczyć.
Wystarczyło je zaakceptować mentalnie i podjąć kroki w celu ich likwidacji.
Tak działają wojownicy. Dlatego nie ma w nich lęku. Akceptują przeciwnika, a nawet własną śmierć, lecz walczą najlepiej jak potrafią – bo spełniają swój obowiązek.
Wojownik po prostu jest aktywny, gdy wymaga tego sytuacja. Jednak wewnętrznie jest spokojny. To jest podstawa wygranej.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 6:57, 06 Lis 2009
PRZENIESIONY
Nie 8:42, 18 Lip 2010    Temat postu: w y s ł a n e

Mówiąc o świecie nie można zapomnieć, że my także jesteśmy tym światem - w takim sensie, że przynależymy do niego. Powiedziałbym, że całościowy świat to RELACJA - między Tobą, a zewnętrznym światem. Nawet jeśli masz urojenia, to stają sie one Twoim życiem - czyli Twoim światem. W jakimś zakresie możesz to zmienić Ty lub świat zewnętrzny, czyli np. lekarz Wink
RELACJA tworzy Ciebie i tworzy świat zewnętrzny. Im jej więcej, tym szybciej Ty i świat się zmieniacie. Im bardziej jest pozytywna, tym bardziej Ty i świat stajecie się lepsi. Twoje zmysły i mózg są Twoją ważną składową. Nawet jeśli ograniczają Cię, to one Cię także tworzą - bez nich znikniesz jako faza, którą jesteś. I pojawisz się jako inna faza - w nowej RELACJI: w zupełnie "innym świecie" i będąc w odmiennej relacji z nim.

Pojęcie elektrycznego sygnału w mózgu nie wiele zmienia jeśli spojrzymy na świat jako różnorodne formy elektryczności /energii/. I co z tego, że użyjemy określenie "tylko"? Skoro bogactwo różnorodności tego sygnału jest oszałamiająca Smile
Czoła materii na zewnątrz nas możemy stawić o tyle, o ile mamy silniejszą elektryczność - ta jednak najpierw rośnie w nas, a potem zanika. Szybkość zaniku zależy od naszej RELACJI, czyli umiejętności znalezienia się w świecie.

dałem tu
http://www.youtube.com/watch?v=I1oT1o1lwv8&NR=1


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Jerzy Karma
Referent



Dołączył: 20 Kwi 2008
Posty: 1090
Przeczytał: 3 tematy

Pomógł: 2 razy
Ostrzeżeń: 0/5

Płeć: Mężczyzna

PostWysłany: Pią 7:59, 06 Lis 2009
PRZENIESIONY
Nie 8:43, 18 Lip 2010    Temat postu:

Do II części na http://www.youtube.com/watch?v=Fi1WRPkOQ3k&feature=related

Po udarze mózgu niektóre osoby mają uszkodzony akurat taki rejon mózgu, że np. nie widzą nic z lewej strony. Co wcale nie znaczy, że np. łyżki lezącej z lewej strony talerza nie ma Wink Oni jednak jej nie znajdą. Analogicznie wpływając na to. co ma przechodzić przez mózg, można filtrować informacje docierające do naszej "wiedzy" o świecie.

Nasza energia przejawiona w fizycznej formie /ciało/ tworzy percepcję odległości. Zmiana tej energii w inną spowoduje zniknięcie odległości - możliwość natychmiastowego przemieszczania się w przestrzeni - i wchodzenie w nią poprzez powrót do materialnych energii.

JESTEM ZAWSZE W TYM SAMYM MIEJSCU
Wielu mistyków doświadczało tego.

Kto jednak szuka bardziej przystępnej rzeczywistości, a jako rzeczywistość odrzuca sny, oraz zjawiska światowe, ten niech wie, że bliższą rzeczywistością jest jego stan osobowości.
O takiej rzeczywistości, która będzie mógł zabrać ze sobą mówił Jezus.
Jezus często porównywał życie do snu.
O żywych mówiąc jako o śniących lub nawet jako o umarłych.
Kto bowiem nie tworzy sobie osobowości pokonującej ten świat i daje się pokonać rzeczom tego świata. jest sam umarły. Skoro bowiem poddał się światu, to i zginie wraz z nim. A ten świat musi zginąć, gdyż nie jest prawdziwy. Prawdziwe jest poza nim. Jest zaś nazywane Królestwem Boga ze względu na swoją doskonałość, gdyż sam Bóg jest doskonały.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.boga.fora.pl Strona Główna -> Wybrane i przeniesione Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)
Strona 1 z 1

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB
Appalachia Theme © 2002 Droshi's Island